...


Autor: magicsunny
Tagi: ccc  
17 kwietnia 2008, 10:25
Pozyczyl pieniadze od swojej mamy, zeby zaplacic alimenty swojemu synowi. I nie o to chodzi. Bo dziecku sie nalezy. Ale gdy dwa tygodnie temu powiedzialam, ze dzieci powyrastaly z ciuchow i potrzebuja, uslyszalam "poczekaja". Ale jego syn nie mogl "poczekac". Jego eks jest w lepszej sytuacji - ma faceta i oboje pracuja... Tylko, ze tutaj G. i ona maja wspolna ceche - oboje zawsze "nie maja", bo obojgu jest wiecznie malo... Na wszystko jest, tylko jakos na dzieci zwykle nie ma. A dzis o 7 rano uslyszalam ze moze sie wyprowadzic, bo on nie bedzie wiecej sluchal zarzutow w swoim kierunku, ze ma dosc. No. Bo po co cos z tym zrobic, porozmawiac, probowac cos zmienic. Lepiej sie wyprowadzic... Wszystko powiedziane ze lzami w oczach, bo jaki to on biedny... Taaaaa... teraz czas zaczac robic z siebie ofiare i zrzucic wine na mnie. Macie racje dziewczyny... Niestety. Taki typ. Ale uswiadomilam sobie jedna rzecz - jak mieszkalismy w Polsce i byl "na moim garnuszku", bo pieniadze mialam ja, byl slodziutki, kochany itd. Tutaj jest na odwrot, wiec mozna sobie nareszcie odbic i porzadzic. Teraz mam dwa wyjscia. Albo pozwolic mu sie spakowac i rzeczywiscie wyjsc albo pojsc do pracy zaczac byc nareszcie niezalezna od niego. Bo - jesli mam walczyc ( choc trace nadzieje, ze jest o co ), to czeka mnie praca na nocki, w najlepszym wypadku po kilka godzin poznym wieczorem, a potem zajazd z dziecmi caly dzien, po to, zeby znow nastepnego wieczora wyjsc do pracy. Bo z dziecmi nie mam co zrobic. Wiec? Albo tak, albo ...?
rebel
21 kwietnia 2008
Nie bardzo tylko rozumiem co zmieni sytuacja, że będziesz pracować? Tzn rozumiem, ale nie rozumiem co to zmieni w jego zachowaniu? W nim samym? Bo przecież o to chodzi zasadniczo...
18 kwietnia 2008
No właśnie, powrót do Polski nie wchodzi w grę?
18 kwietnia 2008
A trzecia opcja- twoj powrot do Polski?
18 kwietnia 2008
Tu takowych brak ;]. Pozostaje mi sprobowac jednak z tymi poznymi wieczorami. Jak sie nie zajade, to ok, jak jednak, to zrezygnuje...
Wu
18 kwietnia 2008
to przekichane. a jakies prace, ktore moglabyś wykonywac w domu?
18 kwietnia 2008
Przedszkola tutaj droga wu, sa platne 170 futnow tygodniowo ;]. Panstwo owszem, dofinansowuje, ale dopiero jak ma sie taki glowny dodatek tzw child benefit ( u nas rodzinne ), dopiero majac to, mozna sie starac o inne dofinansowania. A my wlasnie juz 6 miesiac juz na ten child czekamy... Tu jest taka polityka - nikomu sie nigdzie nie spieszy, a od otrzymania kazdego papierka maja kolejne 3 miesiace na rozpatrzenie. I tak co rozpatrza, odsylaja aplikacje z kolejnym pytaniem o cos tam. Odsylasz i znow czekasz... I tak do usranej. Dobrze ze przynajmniej potem wyrownuja w tyl. Poza tym zaraz jak tu przyjechalam, zlozylam aplikacje do przedszkola ( mimo, ze g. powiedzial ze nie bedzie tyle placil ) i czekam do wrzesnia az beda miejsca... A praca moja - od 18.00 do 2.00 rano. Igor wstaje przed 7.00 i zastanawiam sie czy dam rade pozniej caly dzien funkcjonowac przy dzieciach po 4-5 godzinach snu...
Wu
18 kwietnia 2008
a przedszkola? bo młodszy za młody, ale Misiek?

pomysl nieglupi, bo nawet jesli praca np. kilka godzi wieczorami, to zmeczenie pewnie..ale i on zobaczy, że próbujesz. może popatrzy z pozycji zagrożonego? i cokolwiek mam na myśli z pewnością obejmie to o czym mógłby pomyślec G. faceci sa malo skomplikowani chyba.
iwcia-iwon
17 kwietnia 2008
jak nie ma kasy to trzeba iść do pracy... ale opcja rzeczywiście przerazajaca z tymi nockami:(

Dodaj komentarz