Pozyczyl pieniadze od swojej mamy, zeby zaplacic alimenty swojemu synowi. I nie o to chodzi. Bo dziecku sie nalezy. Ale gdy dwa tygodnie temu powiedzialam, ze dzieci powyrastaly z ciuchow i potrzebuja, uslyszalam "poczekaja". Ale jego syn nie mogl "poczekac". Jego eks jest w lepszej sytuacji - ma faceta i oboje pracuja... Tylko, ze tutaj G. i ona maja wspolna ceche - oboje zawsze "nie maja", bo obojgu jest wiecznie malo... Na wszystko jest, tylko jakos na dzieci zwykle nie ma. A dzis o 7 rano uslyszalam ze moze sie wyprowadzic, bo on nie bedzie wiecej sluchal zarzutow w swoim kierunku, ze ma dosc. No. Bo po co cos z tym zrobic, porozmawiac, probowac cos zmienic. Lepiej sie wyprowadzic... Wszystko powiedziane ze lzami w oczach, bo jaki to on biedny... Taaaaa... teraz czas zaczac robic z siebie ofiare i zrzucic wine na mnie. Macie racje dziewczyny... Niestety. Taki typ. Ale uswiadomilam sobie jedna rzecz - jak mieszkalismy w Polsce i byl "na moim garnuszku", bo pieniadze mialam ja, byl slodziutki, kochany itd. Tutaj jest na odwrot, wiec mozna sobie nareszcie odbic i porzadzic. Teraz mam dwa wyjscia. Albo pozwolic mu sie spakowac i rzeczywiscie wyjsc albo pojsc do pracy zaczac byc nareszcie niezalezna od niego. Bo - jesli mam walczyc ( choc trace nadzieje, ze jest o co ), to czeka mnie praca na nocki, w najlepszym wypadku po kilka godzin poznym wieczorem, a potem zajazd z dziecmi caly dzien, po to, zeby znow nastepnego wieczora wyjsc do pracy. Bo z dziecmi nie mam co zrobic. Wiec? Albo tak, albo ...?
pomysl nieglupi, bo nawet jesli praca np. kilka godzi wieczorami, to zmeczenie pewnie..ale i on zobaczy, że próbujesz. może popatrzy z pozycji zagrożonego? i cokolwiek mam na myśli z pewnością obejmie to o czym mógłby pomyślec G. faceci sa malo skomplikowani chyba.
Dodaj komentarz