...


Autor: magicsunny
Tagi: aaa  
06 września 2008, 23:42

Oczy mam zapuchniete od placzu. Jak spojrzalam przed chwila w lustro, to az sie przerazilam...

Poszlo o byle co, jak zwykle... Ale potem wyciagnie spraw, bledow, klotni, tego co boli nadal, boli znow. I jak zwykle odwracanie kota ogonem, ze to wszystko moja wina, ze to ja prowokuje te klotnie, ze to przeze mnie... I przeprosin sie domagal... ostro. Za tamta sobote dzien przed chrzcinami Igora... I za to, ze powiedzialam ze rzygac mi sie chce jak pomysle, ze znow mam sie polozyc kolo niego w lozku. Tak bylo, powiedzialam. Bo moze ma mi byc przyjemnie gdy klade sie kolo faceta, ktory "jest zmeczony codziennie" i odwraca sie dupa, udajac ze spi, a potem slysze tylko chrapanie. Noge ewentualnie na mnie zarzuci. Ale doslownie zarzuci. Jak powiem zeby sie przytulil. I proszenie codziennie "przytul mnie, potrzebuje tego"... O zainteresowanie prosby, o spedzenie wspolnie czasu choc troche... Nie. Wiec skwitowane wreszcie, ze rzygac sie chce...

 

Wlasciwie to nie napisalam za co domagal sie przeprosin za ta sobote... Po klotni o to, ze stoje caly dzien przy garach, robie obiad dla 6ciu osob (byla jego mama, chrzesnica i syn plus nas troje, Igora nie licze, bo maly ), do tego przygotowuje rozne rzeczy na niedzielne chrzciny, a nikt nawet mi pomocy nie zaproponuje, nie zapyta, a moze cos trzeba, cokolwiek... Wzial dzieci gdy konczylam robic obiad miedzy jedna a druga salatka i pojechal do MacDonalda. Wkurwa dostalam. Poszlo m.in. o to. Ze nie pomyslal, ze nie docenia, ze w dupie ma. A ja zmeczona, dosc juz mialam, ale robilam, robilam, robilam... Itd. Generalnie po kilku piwach lyknal sobie dwa op. tabletek p/alergicznych, nacpal sie, pozegnal ostentacyjnie z matka, dziecmi i powiedzial "zegnajcie". Wyszedl. Ja zawal, jego matka i syn tez...

Godzina, dwie, trzy.,., matka wychodzila z siebie, jego syn plakal... Nie odbieral tel... na mojego ktoregos tam esa odpisal "ide dokonczyc to co wlasnie zaczynam". I tyle. W nocy wsiadlam z bratem w auto, wzielam jego zdjecie, zaczelam jezdzic po pubach, baletach, z nadzieja, ze go znajde. Wchodzilam, pokazywalam zdjecia i wychodzilam z placzem, bo nikt go nie widzial... Nie macie pojecia co przezywalam za kazdym razem... Gdy widzialam krecenie glowa i tylko "no, sorry". Wszystkie balety w miescie, wszystkie puby... Wylam, W pewnym momencie juz w glos wylam. I czulam sie jednoczesnie jak kretynka. Brat nie mogl mnie uspokoic, nigdzie nie bylo tego idioty. Zeszlismy kilka hoteli. Nic. Ludzie wspolczuli, ale nie wiedzieli... Postawilam na nogi o 2 nad ranem tych ktorych znalam i tych ktorych nie znalam... Po 3 postanowilismy wrocic. Siedzial przed domem... Zabilabym go wtedy gdybym mogla... Jak go zobaczylam, zaczelam plakac znowu, a potem podeszlam, mialam ochote przytulic, ze jest, ze nic mu sie nie stalo... I zaczelam go walic po plecach... Nie wytrzymalam. Potem byly 2 godziny rozmow, do rana... z pijanym, nacpanym, brudnym... nie chcial wejsc. Potem siedzialam pod lazienka jak durna, bo jak juz wszedl,to poszedl sie kapac. Balam sie ze tam... Przepraszalam go wtedy w nocy. Blagalam... Bo balam sie znow wyjdzie, ze nie wroci, ze cos zrobi... A w takim stanie...

Tak bylo. To sytuacja o ktorej nie moglam pisac. To co teraz, to i tak tylko skort straszny.

Ale dzisiaj gdy uslyszalam, ze mam go przepraszac za tamto, ze to byla moja wina ze tak zrobil... ze to przeze mnie wszyscy sie tak martwili o niego... To jakis kurewski szantaz emocjonalny jest !!! Ja juz nie daje rady dziewczyny !!!

Rzucilam mu obraczke... Wyrzucil do ogrodu, nie wiem, gdzies w kwiaty...

Napisal cale cztery strony tego, za co ja niby powinnam byc przeproszona - ze ja tego chce - a w czym on czuje sie niewinny.

Zostalam porownana do jego bylej zony - ze jestem gorsza od suki.

Ze "jak Monika kiedys zrobila...", "jak Monika kiedys powiedziala..."

Ze moze o kase mi chodzi... O jaka kurwa kase?! Czy ja kiedys od niego na siebie cos chcialam? Prosze o pieniadze? Pieniadze mam w dupie jesli o mnie chodzi. Dzieci... dla nich... nie dla siebie...

Ze chocby nie wiadomo jak zle bylo, on by mi nigdy obraczki nie rzucil, ze to koniec oznacza, ze nie mamy o czym rozmawiac juz...

Ze chocby nie wiadomo jak zle bylo... a co on kurwa zrobil? Raczej moje rzucenie obraczka to pikus !!!

Wszystko pisane tak, jak o obcej kobiecie,...

Szlak mnie trafil, rozpierdolilam co mialam pod reka - zastawiony stol...

Na koniec, gdy sie juz uspokoilo... zapytalam czy by mnie nie przytulil, ze tak bardzo tego potrzebuje - IDIOTKA !!!- wiecie co uslyszalam? Ze nie, dopoki go nie przeprosze za te dwie rzeczy...

I wiecie co zrobilam? Zeszmacilam sie - ukleklam przed nim pijanym, przepraszalam i blagalam o wybaczenie... Zeszmacilam sie...ponizylam jak nigdy jeszcze...

Boze, gdyby nie dzieci... gdyby nie dzieci... to tak boli, tak kurewsko boli, ze az chce sie cos z tym zrobic, ulzyc, stchorzyc...

Pojde sie kurwa leczyc... Ja sie musze leczyc, ja juz nie mam zdrowej psychiki...

Samotnosc i bezradnosc, nijak moznosc wytlumaczenia, sprostowania, pokazania na czym polega blad.

"bo nawet gdy cos powiem czy zrobie a okaze sie to bledem, nie wycofuje sie" - to jego slowa. Slowa idioty.

... samotnosc obok kogos moze kurewsko bolec... Bol niemalze fizyczny...

Psychika tez boli,uwierzcie. Na slowo. Nie na skorze wlasnej...

Moj najwiekszy problem - Grzesiek, ktorego kocham. Niepotrzebnie z reszta...

A teraz spi. Spity. Na podlodze w livig roomie...

Jest tego wiecej. Ale brak mi sil juz, zeby opisac. Brak mi sil do zycie...

Help...

10 września 2008
wspoczuje. nie, to niedobre slowo, bo nie potrafie sobie tego po prostu wyobrazic. wiec mysle o Tobie cieplo... trzymaj sie jakos.
Wu
08 września 2008
swoje wygrałaś. dla siebie w sensie. a teraz pora dla dzieci.
07 września 2008
... coś zrobić musisz ... chcesz dalej tak żyć? ... bo wiesz, że lepiej nie będzie....
... tak tak ... i kto tu radzi...
07 września 2008
Tak Martyniu. I najwazniejsza roznica - ja go straszne kocham... I nie wiem co mam dalej z tym robic... Czy cokolwiek robic...
07 września 2008
... powody inne ale cyrki podobne ... doskonale Cię rozumiem...
07 września 2008
Straszne, Magic... Współczuję. I nie wiem, co powiedzieć.
iwcia-iwon
07 września 2008
to chyba klasyczny obrazek współuzależnienia

Dodaj komentarz