Bo to tak jest...


Autor: magicsunny
11 czerwca 2007, 15:28

... jak jest sie daleko od siebie, a wszystkie problemy rozwiazywane sa przez smsy czy rozmowy telefoniczne... Nie trudno wtedy o zle zrozumienie i klotnie... Do tego ciaza, upaly i jak tak sie wszystko skumuluje, wychodza dziwne rzeczy. Tak. Jestem zacieta. Zawsze bylam, bo musialam. Moze za pare lat normalnego zwiazku, gdy wreszcie poczuje ze moge na kims polegac i mam w kims oparcie, to sie zmieni. I nie bede juz Zosia Samosia. Do tego momentu moje "ja sama" jest silniejsze ;]. I nic na to nie poradze... Przepraszam...

g
11 czerwca 2007
Mialem na to nic nie odpowiadac bo sadze ze pod wplywem chwili i emocji mozna cos glupiego napisac,dlatego nic wczoraj nie pisalem,ale skoro tyle osob to czyta to wlasciwie czemu nie.Dla wyjasnienia(nim ktos mnie osadzi pochopnie) jakie mam podejscie do dzieci-kocham naprawde dzieci i traktuje je na rowni nie istotne jest to ze nie jestem ojcem,nigdy nie bylem,nie jestem i tez nie bede za tym aby bic dzieci!! jednak trzeba odroznic bicie od dania klapsa lub powiedzenia cos mocnym ale stanowczym glosem a nie krzykiem lub darciem.Nie daje nigdy nikomu rad jak maja wychowywac dzieci a juz na pewno nie Tobie,bo osobiscie uwazam ze wychowujesz syna bardzo dobrze-sadzilem ze to wiesz...jednak faktem jest ze powiedzialem,,wejdzie Ci na glowe``i nie widze w tym nic zlego bo taka jest prawda.Jednak nigdy nikomu bym nie powiedzial ze nie jest sie jego ojcem czy matka...:(nie myslalem ze kiedys cos takiego uslysze a juz szczegolnie od kogos kogo bardzo kocham, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak te slowa na mnie podziala
łobuz
11 czerwca 2007
Fart mam... to fakt. Trafiłam na faceta z dużą dozą cierpliwej pobłażliwości :) pokazuje mi wiesz.. że sama owszem mogę wszystko, tyle.. że we dwoje to frajdy więcej sprawia, bo pośmiać i powygłupiać się można. I poryczeć też można. Jak dwa głupie bobry. I politować się nad sobą he he. Mam problem z wytworzeniem \"ciepłych\" relacji.. Mam problem z okazywaniem uczuć i takie tam... I myślę sobie czasem, ze potwornie się boję tego, ze dziecka własnego tego nie nauczę... bo jak? Do matki przywiązania nie czuję w zasadzie żadnego. To mnie przeraża jeszcze bardziej. A chciałam tylko powiedzieć - słabo mi wychodzą skróty myślowe – ze walkę z ”Zosią Samosią” trzeba zacząć od rzeczy przerażającej... od pozwolenia temu drugiemu, żeby zrobił coś z nami, albo jeszcze gorszej – za nas... Wtedy dopiero zaczyna się zabawa. Patrz – jak cudownie niezręcznie czuć się można... J)))
11 czerwca 2007
ze mnie tez jest zosia samosia... też wole liczyc na siebie bo na innych sie \'przejechałam\' kiedyś tam i trudno o tym zapomnieć, mam jednak nadzieję ze to się zmieni :) no i my też rozmawiamy głownie przez telefon, smsy ... tylko w ciązy nie jestem i to Nas różni (to znaczy Ciebie i mnie :]) Trzymaj się

Dodaj komentarz