codziennosc


Autor: magicsunny
Tagi: dupa tam  
19 września 2007, 23:53

Ja wiem ze jest ciezko, ja wiem ze slodko nie jest, ze tu sie zyje inaczej, ze takie zycie potrafi doprowadzic do szalenstwa. Ale czlowiek potrafi dostosowac sie do kazdej sytuacji, tak jest stworzony i juz. Dzien wyglada tak: rano g. wstaje, wychodzi z psem, idzie do pracy ulice dalej ( bo tu mu najblizej i nawet dobrze placa), potem wstaje ja z Miskiem ( maly ze slowami 'tatus'), robie sniadanie, jemy, maly idze na bajke, ja sprzatam, gotuje obiad, jak zostaje mi czas do jego drzemki to albo sie bawimy, albo idziemy na dwor ( to raczej rzadko, w poblizu ciezko o jakis plac zabaw, przed domem tylko hustawka, bujak i piaskownica, znudzily sie mu juz, a gdzies dalej ja juz po prostu nie daje rady), potem drzemka Miska, w tym czasie wraca g. jest kolo 16-17, maly rzuca sie do drzwi z okrzykiem 'tatus' i wyciaga rece, pies kreci sie wokol nog g. domagajac sie glaskania, 'tatus' mowi ze nie da rady, bo idzie sie myc po pracy, glaska psa i znika w lazience. Ja grzeje obiad ( lub g. sam to robi ), wychodzi, je , maly jak mucha lata kolo niego probujac zwrocic na siebie uwage, co przynosi skutek w postaci - i tu sie zaczyna to co trwa do poznego wieczora - ' nie krzycz, nie biegaj, ciszej, nie skacz, nie gon psa, nie jezdzij tu autem, zostaw to, przestan, ciszej, idz do swojego pokoju, bo wyjme maske ( maly boi sie takiej maski na haloween), przestan plakac, zostaw ta lodowke, nie, nie ma juz jedzenia o tej porze, bo dam Ci w dupe, bo pojde po pana...' itd. I wszystko okraszone kilkunastoma wykrzyknikami oczywiscie, a ton glosu taki, ze pies kuli ogon pod siebie i ucieka myslac ze do niego tez te krzyki. A Misiek to nie pluszowa maskotka, ktora postawi sie na polce i bedze sobie cichutko stala. To zywe dziecko, ktore potrzebuje kontaktu tak ze mna jak i z 'tatusiem', ktory potrafi zalatwic wszystko tylko krzykiem albo straszeniem, a na kazde moje zwrocenie uwagi o to, jest gotowa odpowiedz, ze ' z nim nie da sie inaczej, nie slucha, wystarczy ze Ty do niego mowisz spokojnie a on i tak nie reaguje'. Taaaaaa.... bo najlepszym sposobem jest krzyk. Powtarzam wiec, ze chcialabym zobaczyc i uslyszec za rok, dwa, jak w ten sam sposob krzyczy i zachowuje sie wobec Igora... ;/. Ciekawe ze w UK jakos bylo inaczej, nie byl taki. Przed slubem tez tak sie nie zachowywal, lubil ( tak to przynajmniej wyladalo ) bawic sie z malym, wydurniac... Czasem mam wrazenie, ze za wczesnie w tym domu na faceta i tyle. Chyba bedzie lepiej jak wczesniej pojedzie do UK niz w styczniu, ja jakos dam sobie rade... Nie wiem czy to tylko zlosc przeze mnie teraz przemawia, ale... Michal nie ma 7 lat, tylko 2,5 i potrzebuje sie przytulic, powyglupiac, pobawic z mama lub tata.... Nie do konca umie sie zajac sam soba... I przykro mi patrzec na to, jak on o to prosi w swoj sposob, a g. .... po prostu go zbywa...

 

20 września 2007
az mi sie smutno zrobilo...Misiek ewidentnie potrzebuje milosci ojcowskiej a ten go tak traktuje...az bym go zdzielila chetnie przez leb tak mnie to wkurzylo - moze by zrozumial...niestety cos mi sie wydaje ze jak Igorek przyjdzie na swiat to bedzie jeszcze gorzej dla Miska...oby tak nie bylo
iwcia-iwon
20 września 2007
ja rozumiem że Misiek ma swoje potrzeby i że G. ma swoje potrzeby i stresy, ale to raczej ten Duży powinien coś zrozumieć a nie Mały...
20 września 2007
znam ten temat doskonale :( jak na razie idzie ku lepszemu, ale kto wie z 'tatusiami' nigdy nic nie wiadomo....
20 września 2007
jejuniu...
tzn tak. ja tez krzycze na moje szczyle. i tez uwazam czesto ze jak nie hukne to mala nie poslucha... ze juz o malym nie wspomne bo ten w ogole nie poslucha... ALE.
nie caly czas (choc czasem mnie sie zdaje ze tak...), czasem trzeba sie polozyc nawet i na tej podlodze i powydurniac z maluchem, poukladac ukladanki z Wieksza, poczytac ksiazeczke, przelaczyc bajke (:P), itd itp... nie wiem no... troche to tak strasznie brzmi co napisalas... nie ma bata - bral cie z calym dobrodziejstwem inwentarza i wiedzial dokladnie z kim bedzie zyl... to nie tak... nie tak... pewnie ze huknac czasem nie zaszkodzi... ale czasem. nie ogolnie. bo maluchy i krzyk sobie potrafia wygluszyc i co wtedy???

trzymaj sie.
aha, a wywolywanie niekoniecznie musi byc takie zle... ja mialam pierwszy porod wywolywany, drugi nie... i powiem ci ze akurat po tym pierwszym sie jeszcze usmiechalam i oczy jakies takie normalne i w ogole... po drugim nie mialam sily na nic kompletnie...
powodzeni
20 września 2007
Ciśnienie mi skoczyło. Nie znam faceta, ale powiem wprost - skoro miał czas dla jakiejś pindy na GG, to tym bardziej powinien mieć czas dla małego. Zwłaszcza, że on ojca stracił... zwłaszcza po tym ile przeszłaś, jaka jesteś dzielna.

Jak się oporządzisz po porodzie, to służę pomocą. W końcu mieszkam w pobliżu. Nie jestem może tatuś, a ciotka rebel blogowa, ale za pewne na coś się zdam.

I masz rację Misiek to nie jest maskotka. Ciekawe, jakby G. się poczuł, gdybyś go zbyła.

Dodaj komentarz