Część druga - listy...odwiedziny...


Autor: magicsunny
03 marca 2007, 22:36

Nie, nie był dilerem, daleko mu do narkotyków nawet teraz. List więc napisałam. Co się działo u mnie przez te lata, jak żyłam, na jakiego Cerbera Go zamieniłam, że poszłam na studia, że pracuję pierwszy raz w życiu... To był tylko list. Odpisał. Potem kolejne, conajmniej jeden w tygodniu. Z czasem doszło do tego, że nie mogłam się już doczekać tych Jego listów. Były też telefony, raz na dwa, trzy dni. Rozmowy po 5 minut... Wszystko to zaczęło być mało.  Poprosił bym przyjechała go odwiedzić. Bałam się... Po tygodniu się zdecydowałam. Pierwsze wejście tam, było jednym z najkoszmarniejszych przeżyć w moim życiu. Najpierw zdanie telefonów i wszystkich osobistych rzeczy, potem pozostawienie całej reszty w innej szafce, na końcu przejście przez bramkę wykrywającą metale, a później jeszcze dodatkowo "osobisty skaner" dookoła ciała. Czasem był też pies... Jedna brama, druga, trzecia... Za czwartymi drzwiami sala widzeń - masa ludzi wyglądających jakby przyjechali w odwiedziny do sanatorium, wyczekiwanie z uśmiechem na ustach na ukochaną osobę, która zaraz pojawić się miała w kolejnych drzwiach... Szczęk tych okropnych kluczy... Jeden skazany, drugi, kolejny... Potem zobaczyłam T. Boże, jak On się zmienił... Nogi się pode mną ugięły, zbladłam...

women
05 marca 2007
do dziś pamiętam dźwięk kluczy więziennych i te bramy... czekanie... a pracowałam tam tylko dwa lata! A mój eks jeszcze ciąga tam Filipa!!!

Dodaj komentarz