Część pierwsza - "spotkanie" po latach....
03 marca 2007, 13:42
Był jakoś przełom lutego i marca 2003 roku. Zadzwonił telefon stacjonarny....
- Cześć Magda. Co słychać? Dawno się nie widzieliśmy. To będzie już jakieś... 7 lat? "
- Przepraszam, z kim rozmawiam, nie poznaję.
- No jak to, T. z tej strony... Nie pamiętasz?"
- Hmmm.... nie znam żadnego T. Nie przypominam sobie...
- No coś Ty, Myszko...."
Nogi się pode mną ugięły. Już wiedziałam co za T. Boże, czego on znów chce po tylu latach... Był moją pierwszą, taką prawdziwą miłością. Taką nie tylko usłaną różami, ale też ich kolcami... Nie było sielanki, choć dużo momentów z tamtego czasu wspominam dobrze. Dobrze, bo nie widziałam siebie, ani tego co on wtedy ze mną wyczyniał, jako osoba trzecia... Tak jak moja przyszywana ciocia, która zawsze powtarzała - "Madzia, on nie jest Ciebie wart, niszczy Cie..." Wtedy nie słuchałam, byłam mądrzejsza od wszystkich. Mądrzejsza, bo... zakochana. Uderzył. Raz, drugi, trzeci, piąty.... Nie ważne. Wtedy uważałam, że słusznie. Przepraszał, kochał. Kiedyś przyszłam do domu tak obita, że matka mnie nie poznała w drzwiach. Wtedy jednak dostałam potrzebnie - za eksperymenty z narkotykami. Choć teraz myślę, że wcale nie musiałam dostać aż tak... Skłamałam, że biłam się z jakąś laską, co mnie zaczepiała. I to jego "Myszko".... Nie zapomnę tego do końca życia...
- T. czego Ty ode mnie chcesz - spytałam z drżącym głosem
- Czemu się mnie boisz? Nie zrobię Ci krzywdy... Madziu, stęskniłem się za Tobą, szukałem Cię, ale zniknęłaś, wyprowadziłaś sie z domu, przepadłaś. Nikt nie miał Twojego numeru, dopiero teraz... Myszko... Spotkajmy się... Porozmawiamy?
Tak, przepadłam jak kamień w wodę. Chciałam uciec, schować się jak najdalej od niego, od całego tamtego towarzystwa, które nie było dobre. Wyprowadziłam się z domu jak miałam niecałe 17 lat. 7 lat mieszkałam "gdzieś". W ciszy i spokoju....
- Boję się Ciebie T. Nie chcę.
- Pisałem do Ciebie, nie dostałaś żadnych listów, kartek? Nic?
- Nie, nic.
- Napiszesz do mnie? Madzia, napisz, proszę... To tylko list...
- Dobrze, napiszę...
Gdzieś w oddali slychać głos - T. kończ już, starczy na dzisiaj !!!
- To napisz, pa !
- Pa...
Już wiedziałam gdzie nadal jest.... A ten list... to nie był tylko list. Gdybym tylko wiedziała jak się skończy jedno, głupie napisanie listu...
CDN
Dodaj komentarz