nie bede robila z niego potwora...


Autor: magicsunny
Tagi: cd  
07 listopada 2007, 12:11

... bo nim nie jest. Ktos powie ze mowie tak, bo go kocham, kto inny ze dlatego ze nie chce go stracic... Nie.

Przemyslalam sobie wszystko bardzo dobrze... wczoraj zmusilam go do rozmowy, co prawda slowami ktore go podniosly, ale czasem nie ma wyjscia... g, nie jest jakims potworem. Popelnil kolejny blad, owszem. I popelni ich jeszcze wiele, jak i ja zapewne... ale po to jestesmy razem, po to jestesmy malzenstwem, zeby rozwiazywac problemy i rozmawiac o nich. I skoro on zajmuje za kazdym razem stanowisko ktore zajmuje ( "to nic takiego, nic sie nie stalo" ), powinnam byc w jakis sposob madrzejsza i sprytniejsza... Trudno ze boli. Poboli i przestanie. Mi sie nie chce juz naprawde zyc samej, szukac od nowa, wychowywac samej dzieci. Chce faceta. I to tego ktorego kocham. A skoro go kocham i dopoki nie wyrzadzil mi naprawde jakiejs nieodwracalnej krzywdy ( np. konkretna zdrada, podniesienie reki itp ), zamierzam walczyc o to zeby bylo dobrze. Bez wyprowadzania sie, bez krzykow, awantur przy dzieciach i co najwazniejsze bez cichych dni... Bede tak dlugo nawijala i z takim przekonaniem, ze wreszcie moze zajarzy o co chodzi w malzenstwie... ;].

A dzisiaj dowiedzialam sie czemu czuje sie niedowartosciowany... I samej mi sie przykro zrobilo, mimo iz ja do tego nie doprowadzilam, nigdy nie staralam sie tego jakos wypominac, czy wymagac by bylo inaczej - powiedzial mi, ze sa rzeczy o ktorych nie chce mi mowic, problemy ktore dusi w sobie. Naciskalam, wiec uslyszalam, ze... on nawet na dom nie potrafi zarobic tu w Polsce i wszedl do mojego zycia bez niczego, niczego nie mogl mi dac, nic nie mial...

 

Taaaak.... to ja mialam mieszkanie, to ja kupowalam meble, to ja wszystko oplacalam.... Ale nigdy, naprawde nigdy, nie przyszloby mi do glowy zeby mu to zarzucic, wypomniec, czy chocby o tym wspomniec. Ale on caly czas zle sie z tym czul... i nic nie powiedzial nawet... Bo on nie nauczony rozmowy jest... o czymkolwiek... bo ze swoja eks tylko sie klocili, nie bylo rozmow, byly tylko awantury, ktore konczyly sie jego wyjsciem i powrotem kiedys tam... ale ja nie jestem M. I musze mu to uswiadomic... Ja jestem Magda. I ze mna sie rozmawia... teraz juz rozumiem pewne rzeczy.... ;/.

 

 

10 listopada 2007
Wiesz… są faceci, którzy nie potrafią rozmawiać o „swoich” problemach. A niska samoocena jest według nich wyłącznie ich problemem. I nic dobrego nie przyniesie wtedy twoja walka z nim. Całe życie będziesz walczyła? Dobrze zrobiłaś, że wyciągnęłaś z niego te informacje, które teraz masz. Może teraz spróbuj mu pomóc… Jesteś bardzo zaradną samodzielną kobietą. Moim zdaniem, możesz imponować każdemu facetowi, ale prawie każdy facet będzie się ciebie bał. Oni tacy są… boją się silnych kobiet.! Nie tylko twój G… Jego chęć wyjazdu do UK chyba potwierdza to co ci powiedział o swoim niedowartościowaniu. Tam jest świat, który on sam tworzy… tam, on jest tym silnym, odpowiedzialnym, mądrym, samodzielnym… I tam stworzy Wasz świat. Życzę wam tego!!! Powodzenia!
08 listopada 2007
"po to jestesmy razem, po to jestesmy malzenstwem, zeby rozwiazywac problemy i rozmawiac o nich".
o.
wu_zet
08 listopada 2007
i mnie zachowanie, a tym bardziej tłumaczenie, Twojego G......by nie przekonało. faceci pięknie się łaszą. to Twój facet i Twoja wiara w niego.


ale pragnienie bycia z kims kogo się kocha - calkowicie zrozumiale.


powodzenia.
07 listopada 2007
... o tym zrzucaniu winy naamah napisałam pod poprzednią notką .... ale nas tam nie ma ... nie znamy dokładnie sytuacji, nie widzimy G. nie odbieramy jego emocji ... nie jesteśmy z nimi kiedy się kochają, przytulają, rozmawiają ... sama już nie wiem co myśleć ... faktem jest, że bardzo mi się nie podoba to co zrobił ... nie mówi się np o kobiecie, którą się kocha, że to nikt ważny, nawet w żartach z koleżanką ... są jakieś świętości ...
07 listopada 2007
każdy ma jakiś próg cierpliwości i tego ile może wybaczyć... Jeśli potrafisz być z nim szczęśliwa, to na pewno warto... tylko bez zbytniego wybielania... ja tak wybielałam B. - 4 lata...
07 listopada 2007
Tak niekoniecznie przekonuje mnie jego tłumaczenie, gotów jeszcze zrzucić na Ciebie odpowiedzialność za swoje zachowanie ("bo przy Tobie czułem się taki niedowartościowany, a tamta mnie podziwiała" itd.).
Że popełni jeszcze wiele błędów, to naturalne - każdy z nas popełnia błędy, większe lub mniejsze. Ale co innego błąd, a co innego świadome kłamstwo, ściemnianie... ja tego nie toleruję; wyznaję zasadę, że jeśli ktoś kłamie w sprawach mniejszej wagi, drobiazgach - skłamie też w tych poważniejszych. A zaufanie to bardzo ważna rzecz w związkach międzyludzkich.
Ale oczywiście mnie nie musi to wszystko przekonywać, nie znam go zresztą, to Ty go znasz i wierzę, że wiesz co robisz. Mam nadzieję, że nie będzie Ci już wywijał żadnych numerów.
07 listopada 2007
a ja uwazam, ze rozmowy sa najlepszym rozwiazaniem...oczywiscie bardzo draznia mnie jego zachowanie i tlumaczenia, ale mam nadzieje, ze wszystko dobrze sie skonczy...zycze Ci tego z calego serca
07 listopada 2007
Nie wiem Kochanie ... Nie ja jestem odpowiednia osoba zeby robic wywody... ale Go nie lubie i nie polubie... bo zgrywa niewiniatko z siebie a ja mam duzo zlosci do Niego za to co robi;/

Dodaj komentarz