Pal licho cala reszte, caly swiat. Najwazniejsze...


Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
23 lutego 2009, 23:30

Misiek polozyl sie w sobote normalnie spac i wszystko bylo w porzadku. W niedziele rano, okolo 9.00 wstal i mial strasznie opuchiete kolano ( po prostu gula, twarda i goraca ) i stopy pod spodem - wygladaly jak male buleczki. Tez byly twarde i dosc mocno cieple. Mowil, ze boli go jak staje. Nigdzie sie nie uderzyl, nie upadl. Nie wiedzialam co sie dzieje. Nigdzie w necie nie moglam znalesc informacji na ten temat, jedynie o opuchliznach w ciazy. Jedyne co mi przychodzilo na mysl, to natychmiastowa wizyta w szpitalu. Jego zmarlemu ojcu puchly stopy i dlonie kilka razy do roku, tak, ze buta zalozyc nie mogl. I nikt nigdy tego nie zdiagnozowal. W sumie jedna lub jedyna przyczyna jego smierci byla cala spuchnieta szyja...Udusil sie. Pojechalismy do szpiatla przed 12.00.

Gdy wychodzilismy z domu maly mial spuchniete od spodu obie stopy i jedno kolanko - mial trudnosci z chodzeniem. Po pol godznie w poczekalni szpitala ( szybko ), zbadala go pielegniarka, ktorej musialam opowiedziec cala historie ojca malego - na co zmarl, jak to wygladalo itd. Pozniej przyszedl bardzo szybko lekarz. Rozebrali go i okazalo sie, ze puchnie juz drugie kolano i stopy na gorze, powyzej kostek. Do tego bylo to mocno gorace i czerwone. Znow opis historii zycia jego ojca i historia medyczna mojego dziecka az od momentu mojej ciazy. Godzine to trwalo, maly puchl coraz bardziej. Lekarz rozlozyl rece i wyszedl. Przyszlo dwoch kolejnych lekarzy. Znow klepanie tego samego ( gdzie ja w nerwach, translatora zero, okreslen medycznych malo znam... ), jakby nie mogli sobie tego spisywac. Po kolejnej godzinie wywiadu i ogladania malego , badania, osluchiwania w kazdym mozliwym miejscu, rozlozyli rece, wyszli... Kolejny lekarz, ta sama historia. Nic. Juz chyba slabo kontaktowalam z nerwow. A mlodemu zaczely na plecach, piersiach i twarzy, wychodzic dziwne, nieregularne plamy, cos jak przy odrze, ale tylko podobne. Cichy, wymeczony, jak nie moje dziecko... Po prawie 4 godzinach ogledzin i wizytach 4 lekarzy, decyzja - na oddzial, wszystkie badania krwi, moczu, rtg, ekg itd. W tym czasie pojechalam do domu po rzeczy. Po moim powrocie do szpitala, pobrali mase krwi na rozne badania i mocz. Polozyli go do lozka, kolejny lekarz. I tak w kolko. Nikt nie wiedzial i nie co sie dzialo i dzieje. Skad ta opuchlizna na calym ciele ( miesiac temu spuchl mu siusiak, nie bylo zadnej infekcji, prawdopodobnie wlasnie wtedy sie wszystko zaczelo ). Podstawowe wyniki badan krwi i moczu, rtg i ekg nic nie wykazaly, wszystko w normie. Reszta badan - m.in na prawidlowosc klucza DNA i rozne alergeny - beda za kilka tygodni, bo musza to wyslac do Birmingham, do specjalnej kliniki. Cala noc balam sie zamknac oczy, balam sie, ze spuchnie mu szyja i sie udusi. Poprosilam o monitorowanie go, podlaczyli mu na palec takie cos ( nie mam pojecia jak sie to fachowo nazywa ) i z tym spal. Mialo pikac glosno jakby co. No i zapikalo - o 3 nad ranem. Z zawalem rzucialm sie do jego lozka, zaczelam obmacywac szyje. Okazalo sie ze we snie sciagnal sobie to z palca. Myslalam ze umre wtedy ze strachu. Nie zmruzylam juz oka do rana. Wstalismy o 7.00 a tu niespodzianka - opuchlizna tak jak nagle sie pojawila, tak samo nagle zniknela. Zostaly tylko lekko opuchniete stopki. Lekarze przyszli na obchod i nie mogli uwierzyc wlasnym oczom. Znow rozlozyli rece. Nie maja pojecia. Ja tym bardziej. Czekamy na wyniki za kilka tyg. Moze bedzie cos wiadomo.
Jego ojciec tak zmarl - cale zycie puchly mu stopy, dlonie i - sorry - penis. Nikt tego nigdy nie zdiagnozowal. Zmarl majac 38 lat, spuchla mu szyja i sie udusil. Ojciec jego ojca rowniez zmarl mlodo - nie wiemy jednak na co i jak, bo nigdy nie bylo z nim kontaktu. Wiemy tylko ze umarl rowniez przed 40 rokiem zycia. To tyle. Padam ze zmeczenia i stresu i pewnie kolejne tygodnie beda rownie nerwowe... Do domu wrocilismy z zastrzeniem, ze gdyby cokolwiek spuchlo, szpital natychmiast... Byc moze jest to jakas choroba genetyczna... dosc rzadka, bo przeciez nikt nie wie nawet za co chwycic zeby zlapac cokolwiek... Byc moze jest to silna alergia. Tylko na co? On nigdy na nic nie reagowal alergicznie. Byc moze jest to reumatoidalne zapalenie stawow - sa dosc mocno podobne ojawy... Juz sama nie wiem. Objawy te same przy setkach chorob. Wiem jednak, ze jest to bardzo niebezpieczne, bo procz okolic stawow, puchna okolice gruczolow, co oznacza mozliwosc opuchniecia krtani i uduszenie sie...

Odbiegajac od tematu zdrowia - szpital niesamowity - kawa, herbata dla rodzicow, opieka do dzieci ( wolontariusze zajmujacy czas, malowanie, plac zabaw przyszpitalny, swietnie wyposazona ogromna sala zabaw ), przemily personel, tak lekarze jak i pielegniarki, stale ktos przychodzi i pyta czy czegos nie trzeba, a moze dzieckiem sie zajac zebym mogla odpoczac, a moze kawy, a moze maly glodny... Kolorowy, zadbany, wesoly szpital, buziak dla mlodego na dzien dobry... Poza tym maly ma dzisiaj 4 urodziny - dostal prezent od personelu - piekne puzzle Listonosza Pata i kartke z zyczeniami. Ja jestem w szoku... Pozytywnym oczywiscie pomijajac cala cala historie.

Nie mniej jednak caly czas drze... Teraz, dopoki nie znajda przyczyny i powiedza jak sobie z tym radzic, kazda noc bedzie koszmarem, bede sie bala spac...

WSZYSTKIEGO NAJLPESZEGO  Z OKAZJI 4 URODZIN MOJ SKARBIE :*.

27 lutego 2009
Trzymaj sie....
26 lutego 2009
Na razie musmy czekac na wyniki. Bez nich niczego nie mozna zrobic. W tym czasie mam poinformowac przedszkole Miska o calej sytuacji. Musza wiedziec co robic w razie czego i tak jak ja w domu, obserwowac go w czasie gdy jest tam. Poza tym Igor ma ospe, zarazil sie od Miska po 10 dniach ;/. I mamy maly meksyk, bo go nie widac spod wysypki. Dziekuje Wam za slowa otuchy i zainteresowanie...
intro-spekcja
26 lutego 2009
dawaj znaki jak tam na froncie, co lekarze mówią...

w ogóle to zaglądam codziennie z nadzieją na wiadomości.

Magic sciskam Cie mocno:*
25 lutego 2009
O masakra! Oby tylko lekarze byli w stanie postawic dobra diagnoze zeby szybo zaczac leczyc ta dziwna chorobe :(
Sto lat Michalku! :*
25 lutego 2009
teraz widzę że serducho napisała to samo:) prawie...
25 lutego 2009
o matko jedyna... trzymajcie się
25 lutego 2009
o matko jedyna moja kochana... trzymaj sie...
Wu
25 lutego 2009
najlepszego dla Miśka...no i dla Ciebie Mamo. w końcu go ściągnęłas na ten swiat :))
25 lutego 2009
Przytulam mocno :(
24 lutego 2009
Tak Iwcia, to samo podejrzewalam po przetrzepaniu netu. I dzisiaj pojechalam do tego szpitala i zasugerowalam to lekarzowi. Specjalnie zdziwiony to on nie byl tym, z czym przyszlam. Stwierdzil, ze nie mogl mi powiedziec o tym wczesniej, bo lekarz nie ma prawa informowac o tym co sobie gdyba, moze mowic tylko wtedy, jak ma wyniki badan na papierze. Ale skoro juz sobie to wygrzebalam... dla 6 lekarzy decyzja ( na razie bez wynikow ) jest jedna - obrzek naczynioruchowy... Teraz czekamy tylko na potwierdzenie. Cholerne tygodnie. Cholerna genetyka...
24 lutego 2009
...nie ma nic gorszego niż chore dziecko... człowiek odchodzi od zmysłów ...
...zdrowia przede wszystkim Małemu życzę....
iwcia-iwon
24 lutego 2009
wszystkiego najlepszego dla Miśka, duży chłopak już:))))
a nerwów nie zazdroszczę
... może to obrzęk naczynioruchowy Quinckego..
pozdrawiam

Dodaj komentarz