07 kwietnia 2004, 18:00
Tak jakoś "pusto" dziś i cicho. Myśli niepozbierane, krążą gdzieś daleko, nie wiem nawet gdzie. Nadzieja... Jaka nadzieja do cholery ?! Strach - to tak. Zaczynam się bać. Kiepsko. Nawet te zdania takie wyrwane z nikąd. Coś by się chciało, ale... co ?
Jak szybko uzależnia "narkotyk" ?
Spokój, stagnacja i wysilanie szarych komórek, by w końcu stwierdzić, że to i tak bez sensu. Czy może wariactwo, ciekawość, chwile uniesienia, których nigdy nie będzie się dało już zapomnieć, kierowanie się impulsem ? I na co postawić ???
Czy wogóle jest na co... Popieprzone to wszystko i niepoukładane takie. Głupia niepewność. A może to wszystko to tylko złudzenie ? Może znowu karmienie kłamstwami ? Może żarty ?
Sunny, zadajesz za dużo pytań... Czegoś po prostu brak... OGROMNY BRAK.
Uzależnienie to brzydka rzecz.