Archiwum grudzień 2006


Szlak..
Autor: magicsunny
23 grudnia 2006, 23:03

Pakuje sie od dwoch godzin i... dupa !!! Nie pamietam co juz wlozylam a czego nie, co mam jeszcze zabrac... Karteczka - jest. Napisane - jest. I co z tego. Kuuuuuuuuuuurcze, jak ja nie lubie wyjezdzac i sie pakowac. Zasypiam na stojaco. Chyba poloze sie spac a dokoncze rano. Wstane o 7.00 i jakos dam rade. Nie znosze tak na ostatnia chwile. Ale padam...

Wczoraj Ktos mi nakladl do glowy. I to mocno. Na tyle mocno, ze dzisiaj caly czas o tym mysle. A im dluzej mysle, tym bardziej mi sie nie chce myslec. Wiec... daje sobie spokoj. Musz odpoczac... I dobrze. Moze nareszcie odetchne. Dziekuje S...... ;)  :*. Wesolych Swiat wszystkim zycze... spokojnych, radosnych i zdrowych. I Sylwestra udanego... Hucznego :). Buziaki wielkie i do przeczytania w polowie stycznia ;).

P.S. Zdrowka duuuuuuuuuuuzo dla dzieciaczkow :D.

Najwyzszy czas
Autor: magicsunny
23 grudnia 2006, 00:43

Przyszedl czas, w ktorym musze nareszcie przyznac sie do czegos przed sama soba. Wyrzucic to z siebie nareszcie i tak dlugo czytac, az dotrze do mnie co sie stalo... Robie to dwa dni przed wyjazdem do UK. Robie to tutaj, bo wiem ze G. bedzie to czytal i chce mu dac ostatnia szanse wyplatania sie z tego wszystkiego... Chce, by wiedzial co czuje, dlaczego nie moge spac w nocy, jakie koszmary mnie budza i dlaczego... Jesli to przetrwa... przetrwa wszystko co szykuje moj los. Chce rowniez uwolnic sie od tego nareszcie, od calej winy i okrutnych mysli przelatujacych przez moja glowe... A bylo tak....

14 listopad 2006 roku, godzina 14.37 ( od jakiegos czasu jest u mnie G. ) - przychodzi, kolejny z reszta, sms z UK od Ryska ....

"Czesc to ja. Madzia, daj mi sprobowac jeszcze raz, uwierz mi, ja naprawde Ci Kocham i nie chcialbym, aby to sie tak skonczylo. Wiem, ze nie dawalem wiele od siebie ale tez czekalem na troche ciepla. Moze przerosla mnie ta cala sytuacja, wyjazd, praca, rozmowy przez sms... Wasz przyjazd tu, ktory dal mi kupe radochy, ale.. wydawalas sie taka zimna i nieprzystepna, ze nie wiedzialem jak sie zachowac. Prosze, sprobujmy uratowac nasz zwiazek..."

Okolo godziny 17.00 odpisuje po raz kolejny z reszta - N I E .

Kilka godzin pozniej dowiaduje sie ze Rysiek nie zyje...

Mam caly czas tego smsa zapisanego w telefonie. Nie wiem po co... Od tamtego momentu, caly czas cos mnie dusi, cos nie daje spac... Boje sie okropnie. Boje sie tego, co w koncu wykaze ta sekcja... Nie ma jeszcze wynikow, dostalam tymczasowy akt zgonu... Boje sie, ze to moja wina... Nie wiem jak, nie wiem przez co, ale ze moja... Tlucze mi sie po glowie jedna mysl - co zrobilabym gdybym mogla wrocic czas? Czy odpisalabym to "N I E" ? Czy napisalabym co innego? Boze, wracaja do mnie inne wspomnienia. Kiedys bylam z facetem, zerwalam z nim po roku. Podcial sobie zyly, znalazlam go w szpitalu... Wrocilam do niego i bylam z nim przez kolejne 6 lat... 6 lat okrutnej meczarni i ciaglego strachu, ze jak go znow bede chciala zostawic, to tym razem mu sie uda... To wszystko wrocilo po smierci Ryska. To wraca gdy czytam po kilka razy dziennie tego esa jakby specjalnie zadajac sobie bol, jakby to mialo byc dla mnie jakas kara... Nie wiem... nie wiem co bym zrobila. Czy zrezygnowalabym ze swojej milosci i ze szczescia po to by zyl...? Boze, nie wiem !!! I to tez mnie przeraza. Ze zadaje sobie takie pytania. Czy baylabym w stanie sie poswiecic dla jego zycia... I znow dusi, znow boli serce... Znow ciezko przelykac sline i oddychac. Tak ostatnio zasypiam... Chyba ze sie upijam. Wtedy padam i nie ma mnie w ciagu 2 minut. Tak jest latwiej... Chyba latwiej...

Przepraszam...

+++
Autor: magicsunny
22 grudnia 2006, 00:28

BYLO SOBIE ZYCIE... A PO NIM PRZYCHODZILA SMIERC...

Wlasnie dowiedzialam sie, ze zmarla matka mojej przyszlej bratowej, ktora jest w 6 tygodniu ciazy... +++ Panie, swiec nad jej dusza...

:)
Autor: magicsunny
21 grudnia 2006, 20:07

JAK BÓG STWORZYŁ MAMĘ

Dobry Bóg zdecydował, że stworzy... MATKĘ.
Męczył się z tym już od sześciu dni, kiedy pojawił się przed Nim anioł i zapytał:
- To na nią tracisz tak dużo czasu, tak?
Bóg rzekł:
- Owszem, ale czy przeczytałeś dokładnie to zarządzenie?
Posłuchaj, ona musi nadawać się do mycia prania,
lecz nie może być z plastiku... powinna składać się ze stu osiemdziesięciu części,
z których każda musi być wymienialna...
żywić się kawą i resztkami jedzenia z poprzedniego dnia...
umieć pocałować w taki sposób, by wyleczyć wszystko -
od bolącej skaleczonej nogi aż po złamane serce...
no i musi mieć do pracy sześć par rąk.
Anioł z niedowierzaniem potrząsnął głową:
- Sześć par?
- Tak! Ale cała trudność nic polega na rykach
- rzekł dobry Bóg.
Najbardziej skomplikowane są trzy pary oczu, które musi posiadać mama.
- Tak dużo?
Bóg przytaknął:
-Jedna para, by widzieć wszystko przez zamknięte drzwi,
zamiast pytać: "Dzieci, co tam wyprawiacie?".
Druga para ma być umieszczona z tyłu głowy,
aby mogła widzieć to, czego nie powinna oglądać,
ale o czym koniecznie musi wiedzieć. I jeszcze jedna para,
żeby po kryjomu przesłać spojrzenie synowi,
który wpadł w tarapaty: "Rozumiem to i kocham cię".
- Panie - rzekł anioł, kładąc Boga rękę na ramieniu - połóż się spać.
Jutro te jest dzień
- Nie mogę odparł Bóg a zresztą już prawie skończyłem.
Udało mi się osiągnąć to, że sama zdrowieje, jeśli jest chora,
że potrafi przygotować sobotnio-niedzielny obiad
na sześć osób z pół kilograma mielonego misa
oraz jest w stanie utrzyma pod prysznicem dziewięcioletniego chłopca.
Anioł powoli obszedł ze wszystkich stron model matki,
przyglądając mu się uważnie, a potem westchnął:
- Jest zbyt delikatna.
- Ale za to jaka odporna! - rzekł z zapałem Pan.
- Zupełnie nie masz pojęcia o tym,
co potrafi osiągnąć lub wytrzymać taka jedna mama.
- Czy umie myśleć?
- Nie tylko. Potrafi także zrobić najlepszy użytek z szarych komórek
oraz dochodzić do kompromisów.
Anioł pokiwał głową,
podszedł do modelu matki przesunął palcem po jego policzku.
- Tutaj coś przecieka - stwierdził.
- Nic tutaj nie przecieka - uciął krótko Pan. - To łza.
- A do czego to służy?
- Wyraża radość, smutek, rozczarowanie, ból, samotność i dumę.
- Jesteś genialny! - zawołał anioł.
- Prawdę mówiąc, to nie ja umieściłem tutaj tę łzę
- melancholijnie westchnął Bóg.
To nie Bóg stworzył łzy. Dlaczego zatem my mielibyśmy to czynić?

Bajka
Autor: magicsunny
21 grudnia 2006, 19:50

Bruno Ferrero

FATHER FORGETS

Posłuchaj synu : mówię to , gdy śpisz , z rączką pod policzkami
i z blond włoskami rozsypanymi na czole.
Sam wszedłem do twojego pokoju. Przed kilku minutami, gdy usiadłem w bibliotece,
by poczytać, ogarneła mnie fala wyrzutów i pełen winy zbliżam się do twego łóżka.
Myślałem o swoim postępowaniu : dręczyłem ciebie, robiłem ci wymówki,
gdy przygotowywałeś się, aby wyjść do szkoły, gdyż zamiast umyć się wczoraj,
jedynie otarłeś sobie twarz ręcznikiem i zapomniałeś wyczyścić sobie buty.
Zwymyślałem cię, gdy zrzuciłeś coś na podłogę.
W czasie śniadania też wytykałem ci twoje uchybienia, że spadło ci coś na na serwetkę,
że przełykałeś chleb niczym zagłodzony zwierzak, że oparłeś się łokciami o stół ,
że zbyt grubo posmarowałeś masłem chleb.
Gdy bawiłeś, ja przygotowywałem się do wyjścia na pociąg.
Oderwałeś się od zabawy, pokiwałeś mi rączką i zawołałeś :
Cześć tatulku ! A ja zmarszczyłem brwi i powiedziałem : Trzymaj się prosto.

Wszystko zaczęło się na nowo późnym popołudniem.
Gdy przyszedłem z pracy , bawiłeś się klęcząc na ziemi.
Zobaczyłem wtedy dziury w twych skarpetkach.
Upokorzyłem cię przed kolegami , wysyłając cię do domu.
Skarpety kosztują, mówiłem, gdybyś musiał je kupić je sam,
obchodziłbyś się z nimi bardziej ostrożnie.
Przypominasz sobie, jak wszedłeś niesmiało do salonu ,
ze spuszczonymi oczami, drżąc cały po przeżytym upokorzeniu ?
Gdy uniosłem oczy znad gazet, zniecierpliwiony twym wtargnięciem,
z wahaniem zatrzymałeś się przy dzrzwiach.
Czego chcesz ? - zapytałem ostro.
Ty nic nie powiedziałeś, podbiegłeś do mnie,
zarzuciłeś mi ręce na szyję i ucałowałeś mnie,
a twoje rączki uścisnęły mnie z miłością, którą Bóg złożył w twoim sercu,
a która - choćby i nie odwzajemniona - nigdy nie więdnie.
Potem poszedłeś do swego pokoju, drepcząc wolno po schodach.

Otóż synu , zaraz potem, gdy z ręki wysunęła mi się gazeta,
ogarnął mnie wielki lęk.
Co się ze mną dzieje ?
Przyzwyczajam się do wynajdowania win, do robienia wymówek.
Czy to ma być nagroda za to ,
że nie jesteś osoba dorosłą, że jesteś tylko dzieckiem ?
Dzisiejszej nocy tylko tyle.
Przyszedłem tu, do twojego łóżka i uklęknąłem pełen wstydu.

Wiem , że to jest nędzne wynagrodzenie ,
że nie zrozumiałbyś tych spraw, gdybym ci o nich powiedział , gdy się obudzisz.
Ale jutro będę dla ciebie prawdziwym tatusiem.
Będę ci towarzyszył w twoich zajęciach i zabawach ,
będę czuł się niedobrze, gdy tobie będzie źle
i śmiać się będę , gdy ty będziesz się śmiał.
Ugryzę się w język , gdy do ust ciśnąć mi się będą słowa zniecierpliwienia.
Będę ciągle powtarzał sobie :
" On jest jeszcze dzieckiem , małym chłopczykiem ! ".

Boję się naprawdę, że dotąd traktowałem cię jak osobę dorosłą .
Tymczasem , gdy teraz widzę cię, synu,
skulonego w łóżeczku, rozumiem że jesteś jeszcze dzieckiem.
Wczoraj twoja główka spoczywała bezbronnie na ramieniu mamusi.
Zawsze wymagałem od ciebie zbyt wiele

Wymagamy zawsze zbyt wiele .... od innych

Na policzkach poczulam splywajace, cieple lzy...

A u lekarza...
Autor: magicsunny
21 grudnia 2006, 12:59

Szok. Moje dziecko postanowilo mnie mile zaskoczyc - nie dosc ze nie bylo "jego" pani doktor a on nie uronil nawet lezki, wrecz przeciwnie, caly czas sie usmiechal, to dal sie grzecznie zbadac i nawet sam zrobil "aaaaa" jak mu zagladala do gardla. potem na szczepieniu nie wymsknelo mu sie nawet jedno "a" i sama nawet nie wiedzialam kiedy pani uklula... Hmmm, czyzby dorastal? :P Poza tym przytyl przez ostatnie 4 m-ce tylko 300 gram, wiec mamy kolejny sukces - maly rosnie, ale nie tyje :D. Doktorka powiedziala ze jest po prostu wielkim facetem i tyle :P. Za 2 m-ce skonczy dwa lata a ma 97 cm wzrostu i wazy 16 kilo :P. Jest duzy jak na swoj wiek i tyle... ;) Ciekawe jak zakonczy sie tak mile rozpoczety dzien... :P.

Bez tytułu
Autor: magicsunny
20 grudnia 2006, 21:48

Rano telefon nr 1. - Windykacja Sygma Bank - "dzien dobry pani Magdo, to znow ja, pani P. Chcialam poinformowac tylko, ze nadal ma pani u nas ten dlug... Tak, wiem ze pani wplacila, mam nawet potwierdzenia od pani, ale... przez pomylke podala pani nr konta R.... I tam poszla cala kwota." Szlag jasny by to trafil !!! Teraz do banku, pismo o przeksiegowanie wplaty i tak dalej...

Telefon nr 2. - matka R. - "Madziu, przyszlo pismo z BPH o zaleglej racie, to juz drugie. Ja do nich dzwonilam i mowilam ze przeciez bylas i zanioslas akt zgonu ( tak jak mi powiedzialas... ;> ) ale powiedzieli, ze nic o tym nie wiedza i ze zaleglosc narasta... To ja juz nie wiem kto tu KLAMIE, Ty czy oni...."  No tlumaczylam kobiecie juz 3 razy ze poczta strajkowala i monity poszly zanim zlozylam pismo, wiec dojda z opoznieniem. To ona nie, swoje. Wytlumaczylam wiec jeszcze raz... Nic, jak grochem o sciane, ze klamie i ze trzeba placic, bo... No kurwa jego mac !!! Po kolejnym tekscie jak jej jest ciezko ze te pisma przychodza i ze ona taka biedna bo ja klamie walnelam sluchawka. Zadzwonilam do banku. Okazalo sie, ze 1. pani ktora przyjmowala ode mnie papiery wtedy powinna byla skierowac mnie do sekretariatu, gdzie rozpoczeto by procedure wyplacania odszkodowania bo kredyt byl ubezpieczony i wstrzymano by calosc. 2. papiery, czyli m.in. akt zgonu gdzies "wsiakly" !!!!! I jutro znow wycieczka do kolejnego banku, zaniesc to samo, wrrrr.........

Telefon nr 3. - tym razem ja do lecznicy. Po telefonie pojechalam z piesem - ma mocno zwichnieta lape, gonil sie z moim synkiem po domu i wpadl w poslizg, wychamowal na scianie ;].

Piekny dzien dzisiaj byl, nie ma co. Jutro szczepienie malego, histeria i tak dalej, potem salon pieknosci ;] a w miedzyczasie cholera 2 banki i kij wie co jeszcze sie zdarzy jak wstane. Od wczoraj piore, juz 5 pran a jeszcze firanki trzeba i okna umyc... Kiedy ja to zrobie? ;] Uwielbiam okres przedswiateczny ;].

Jadlowstret? Dieta cud? ;P
Autor: magicsunny
18 grudnia 2006, 01:49

Dobrze. Postaram sie. Bede grzecznie jadla owoce, pila soczki, przestane krzyczec na dziecko i na psa. Zaczne nawet uprawiac joge tylko prosze, ZABIERZCIE ODE MNIE NARESZCIE TE PARSZYWE NASTROJE !!! Dzis jest lepiej. Zawsze gdy rozmawiam z G. jest lepiej. Usmiecham sie, chocbym nie wiadomo jaki dol miala. To tak jakby sloneczko zza chmur wychodzilo :P. Tylko ze jaram na potege. I za cholere nie moge zmniejszyc nawet dawki pozywienia dla raka :P. I piwo. Piwo stalo sie ostatnio moim ulubionym napojem. Zamiast sniadania - papieros i kawa, zamiast obiadu, kawa i jogurt, zamiast kolacji papierosy i piwo... I tak codziennie od jakiegos miesiaca. Albo innego rodzaju trunki, ktore pozwalaja zasnac bez rozmyslan typu - nie ma jeszcze wynikow sekcji, to juz ponad miesiac, a oni dalej nic nie wiedza... a co jesli to jakas cholerna ukryta choroba genetyczna? co wtedy z malym...?! Boje sie o niego. Kazdego moze zabraknac obok mnie, ale nie Jego...Nie mojego synka !!!

I wtedy wlasnie pojawia sie G. W myslach, w snach... Przytula mnie i mowi, ze wszystko bedzie dobrze, ze damy sobie rade w trojke, a moze nawet w czworke juz niedlugo ? ;) A ja przytulam wtedy mojego bialego misia, pachnacego Jego perfumami i zasypiam dalej spokojnie... Jeszcze tylko 8 dni i zasne obok tego prawdziwego Misia ;).  Dobranoc...

No dobra
Autor: magicsunny
16 grudnia 2006, 13:59

Jest kolejny piekny dzien... kolejny piekny dzien tzw "kryzysu". I tym razem mam juz tego serdecznie dosc. Sama siebie mam dosc. Tych tabletek mam dosc. Tego, ze jak ich nie wezme to jest do dupy. Tego ze jak je wezme to jest dobrze ale jestem nacpana. Tego, ze dre morde na bogu ducha winne dziecko i psa, na sama siebie... MAM DOSC. I tego ze nie moge niczego zwalic na kogos obok, zeby moc to wszystko przespac. Jestem wsciekla ze nie zyjesz Rysiek !!!!!

Ja zawsze wiedzialam ze jestem jedna wielka...
Autor: magicsunny
13 grudnia 2006, 22:23

W jednej chwili wszystko wali mi sie na glowe. Ale znacie to ? Samo zycie... w jednej sekundzie udusialabym z milosci, a w nastepnej mam ochote wyzyc sie tak, zeby zapamietano mnie na cale zycie. Nie, nie jestem przed okresem, nie, nie jestem w ciazy. To psychiczne jakies jest. Zaczynam odkrywac mroczne strony mojego charakteru... Co gorsza - zaczynaja je odkrywac rowniez inni. W zwiazku z tym apeluje, iz nie podlegam na razie zadnym standartom, wiec poznanie mnie w obecnej chwili zaowocuje szpitalem psychiatrycznym i to w moim towarzystwie... Zostane rowniez okreslona jako niepoczytalna i niebezpieczna dla samego smialka oraz ogolu. Taaaaaaak, chcialabym teraz sama zrozumiec co tu napisalam.... A mialo byc jasno, prosto i na temat... :-/

Moze i za wczesnie na podsumowanie mijajacego wlasnie roku 2006 ale jak nie zrobie tego dzis, to nie zdobede sie na to wogole. Co mnie spotkalo dobrego i zlego?

- poczatke roku - do dupy - moj pies zlamal lape rok wczesniej i dokucza mu reumatyzm

- luty - pierwsze urodziny mojego szkraba :)

- luty - smierc zony mojego ojca... zostawila 5-cioro dzieci

- marzec - po raz nie wiem ktory szpital - moj maly ma chroniczne, nawracajace zapalenia uszu - pod stala kontrola

- kwiecien - urodziny moje - do dupy - nikt nawet nie pamietal, ale ponoc kazda swinia ma urodziny

- maj - jest zle, jest baaaaaardzo zle -  zaczely sie... wizyty u pana psychopseudocostam

- czerwiec - coraz czestsze klotnie, coraz czestsze wizyty i znow szpital

- lipiec - spedzony w UK - do dupy......... !!!! tez szpital - no przeciez tam malego jeszcze nie bylo !!! :(

- sierpien - nareszcie powrot do Polski i... jeszcze gorzej

- wrzesien - moj byly maz zaczyna wydzwaniac, moj byly bardzo facet, chce do mnie wracac... do dupy

- pazdziernik - poznalam G  i jest coraz lepiej :D

- listopad - smierc Ryska...

- listopad po raz drugi - wizyta w UK... wspaniale :D

- grudzien - do dupy... ale bedzie lepiej ;) moj ojciec znow sie rozpil, przepil wszywke, dzieciaki rzadza sie same... nie maja kasy, nie maja na zycie, nie maja jak zyc... musze cos wymyslic, bo dwie najmlodsze ( 13 i 8 lat ) zabiora do bidula... nie darowalabym sobie. W zwiazku z tym zycie mi sie lekko komplikuje. Bo jesli tato nie przestanie pic, bede musiala znow olac wlasne szczescie i zostac w Polsce, wziasc do siebie dziewczyny i sie nimi zajac. Nie oddam ich, mimo ze praktycznie zadna rodzina... Ale jestem z nimi mocno zwiazana... Do dupy !!! No to sie wyzywam...

P.S. Do tego zrobilam sie znpw nieufna. Nie wiem czym jest to spowodowane. Ale takie dziwne duperelowate sytuacje zwyczajnie mnie z rownowagi wyprowadzaja - poczekaj, bo cos tam, bo ktostam, za chwile, za jakis czas... Nie znosze czekac. Nie znosze nie ufac. Nie znosze nie znosic  - smerf Maruda. I dziwne mysli - a moze jest inaczej ? W koncu tyle kilometrow.... pare slow moze uspokoic, ale moze tez i doprowadzic do furii. Niezrownowazona to ja jestem dzisiaj na pewno. I ranie znow. Znow ludzi ktorych kocham i na ktorych mi zalezy. A bynajmniej zaczynam. Potrafie tylko jedno - zawsze to potrafie niezalezne od mojej sytuacji w zyciu - pocieszac innych i zajmowac sie ich problemami... Wtedy uciekam od swoich, a one tylko sie mnoza. Niezalatwione sprawy, zalegle "rachunki" sumienia, cos co mialam zrobic przedwczoraj, ale zapomnialam bo bylo cos waznejszego - przyjaciolka z dziecmi w szpitalu, moje "przyrodnie" rodzenstwo, znajomy z klopotami sercowymi, nigdy "niedoszla" tesciowa, ciocia, bo potrzebuje na zycie, dziewczyna bylego, ktora za wczesnie urodzila i trzeba jej pomoc jakos to wszystko zorganiozowac... I tak dalej i tak dalej i tak dalej... Wylewa sie dzisiaj ze mnie....