Archiwum styczeń 2009


uhm
Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
20 stycznia 2009, 20:31

Siostry przylecialy - czasu ZERO ;].

 

Legoland - miejscowosc Windsor, tam gdzie slynny zamek Windsor'ski.

 

Czworo dzieci w domu, rowna sie ciagly halas, mimo ze starsza ma prawie 16 lat, a mlodsza prawie 12. Kloca sie, wyzywaja, sa o siebie zazdrosne, ciagle sobie dogryzaja, bija sie...

No i mamy maly problem - mlodsza nie chce juz wracac do domu, do brata... Starsza zdecydowala, ze jednak z nim zostanie. Nie wiem co robic...

...
Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
06 stycznia 2009, 22:23

"...Jeśli nie usuniesz tego co Cie tak wkurza..."

 

Co racja to racja...

Gwoli wyjasnienia - mam dosc ponizania, oklamywania mnie na kazdym kroku, nawet w najdrobniejszych rzeczach, ktore i tak po czasie wychodza, bo klamstwo ma krotkie nogi. I dosc sluchania pozniej tych samych slow - JESLI KTOS MYSLI ZE PRZEPROSIN I TLUMACZENIA SIE, JAK NA NORMALNEGO CZLOWIEKA/FACETA PRZYSTALO, TO JEST W WIELKIM BLEDZIE - " Bo Ciebie TRZEBA oklamywac...".

Ja juz dosc mam...

Wiec zaczynam wlasnie "usuwac to, co mnie wkurza" z mojego zycia. W piatek sie dowiem, jak to zrobic w praktyce, rano mam umowione spotkanie...

Pewnie slowa niczego nie oddaja. Niczego co siedzi we mnie. Niczego co boli, rozrywa, dusi. To jakby 86 kilo siedzialo mi na piersi i wstrzymywalo oddech. Bo nie czuje nic. Nie czuje sie kochana odkad zaszlam w ciaze z Igorem... Nie czuje sie pozadana... Nie ma NIC.

Nigdy wiecej faceta w domu. Nigdy.

Dobry seks, dobry facet i dobry zwiazek jest wtedy, gdy jest na obcym terenie i na odleglosc. Dopuszcze blizej i robie sie jedno wielkie gowno. Kurwa mac.

uhm
Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
04 stycznia 2009, 21:38

No tak. Nic nie usprawiedliwa milczenia tutaj?

Nie ma nic konkretnego.

Stary Rok zakonczylam klotnia z mezem. Tak samo rowniez zaczelam Nowy Rok. Nie chce mi sie marudzic.

Mam coraz wieksza ochote stad uciec... I chyba nawet do Polski uciec... I wiele czynnikow sie na to sklada.

1). Pierdolniecie mojego meza odkad tu przylecialam ( czyli ponad rok juz )

2). Grzyb i wilgoc w domu ktory wynajmujemy co prowadzi do :

     a). ciaglych chorob moich dzieci

     b). ciaglych chorob moich

     c). cieglego, niekonczacego sie kaszlu Miska, az mnie serce boli

3). Tlumaczenie mojego meza ze "nas nie stac na przeprowadzke, bo gdybym miala prace, to moze.... a teraz juz nie"

4). Coraz wieksza chec porozmawiania z normalnymi ludzmi w ojczystym jezyku

5). Zaprzestanie skupiania sie na tym, ze ja robie wszystko a G. nic - sytuacja miala ulec zmianie gdy poszlam do pracy, czyli ze obowiazkami domowymi mielismy sie podzielic. Jednak w praktyce wszystko zostalo po staremu - czyli ja gotowalam, pralam, sprzatalam, zajmowalam sie calym domem, dziecmi  A POTEM SZLAM DO PRACY, a G. w dalszym ciagu nie robil nic, czyli RANO SZEDL DO PRACY, WRACAL I PRZEZ 2 GODZINY ( do zasniecia ) ZAJMOWAL SIE DZIECMI ( "Misiek, idz do swojego pokoju", a Igor robil co chcial, wracalam w nocy, w domu sajgon... ).

6). Coraz silniejsza chec sprzatania tylko po sobie i dzieciach ;]

7). Wkurwia mnnie fakt ciaglego narzekania "na nic nas nie stac, nie mamy kasy", a potem na zakupach ( "pamietaj, to co najpotrzebniejsze kupuj " ), w wozku laduje karton z 20toma puszkami piwa... ;/

 8). Moglabym tak dalej, ale po co? Nie chce sie nakrecac...

 

Tylko te moje zboje dwa ukochane trzymaja mnie przy zdrowych zmyslach...

 

Jak znajde chwile, wrzuce Wam piekne fotki... mojego pieknego grzyba w domu ;/.

 

Na koniec dodam tylko, ze wkurwa mam na codzien takiego, ze szafki na tym cierpia. I nie tylko one kuzwa jego... Wiec zapodac sobie musze cos silniejszego niz tylko ziolowe uspokajajace, zeby dzieci na tym nie ucierpialy, bo i tak juz sporo dosc do nich warcze i zapanowac nad tym nie potrafie... ;/ . Najdrobniejsze rzeczy wyprowadzaja mnie z rownowagi. Az sama to widze. I wyrzuty sumienia pozniej mam :(. Coz... po cos w koncu wymyslili tabletki, nie? To se pomoge...