No tak. Nic nie usprawiedliwa milczenia tutaj?
Nie ma nic konkretnego.
Stary Rok zakonczylam klotnia z mezem. Tak samo rowniez zaczelam Nowy Rok. Nie chce mi sie marudzic.
Mam coraz wieksza ochote stad uciec... I chyba nawet do Polski uciec... I wiele czynnikow sie na to sklada.
1). Pierdolniecie mojego meza odkad tu przylecialam ( czyli ponad rok juz )
2). Grzyb i wilgoc w domu ktory wynajmujemy co prowadzi do :
a). ciaglych chorob moich dzieci
b). ciaglych chorob moich
c). cieglego, niekonczacego sie kaszlu Miska, az mnie serce boli
3). Tlumaczenie mojego meza ze "nas nie stac na przeprowadzke, bo gdybym miala prace, to moze.... a teraz juz nie"
4). Coraz wieksza chec porozmawiania z normalnymi ludzmi w ojczystym jezyku
5). Zaprzestanie skupiania sie na tym, ze ja robie wszystko a G. nic - sytuacja miala ulec zmianie gdy poszlam do pracy, czyli ze obowiazkami domowymi mielismy sie podzielic. Jednak w praktyce wszystko zostalo po staremu - czyli ja gotowalam, pralam, sprzatalam, zajmowalam sie calym domem, dziecmi A POTEM SZLAM DO PRACY, a G. w dalszym ciagu nie robil nic, czyli RANO SZEDL DO PRACY, WRACAL I PRZEZ 2 GODZINY ( do zasniecia ) ZAJMOWAL SIE DZIECMI ( "Misiek, idz do swojego pokoju", a Igor robil co chcial, wracalam w nocy, w domu sajgon... ).
6). Coraz silniejsza chec sprzatania tylko po sobie i dzieciach ;]
7). Wkurwia mnnie fakt ciaglego narzekania "na nic nas nie stac, nie mamy kasy", a potem na zakupach ( "pamietaj, to co najpotrzebniejsze kupuj " ), w wozku laduje karton z 20toma puszkami piwa... ;/
8). Moglabym tak dalej, ale po co? Nie chce sie nakrecac...
Tylko te moje zboje dwa ukochane trzymaja mnie przy zdrowych zmyslach...
Jak znajde chwile, wrzuce Wam piekne fotki... mojego pieknego grzyba w domu ;/.
Na koniec dodam tylko, ze wkurwa mam na codzien takiego, ze szafki na tym cierpia. I nie tylko one kuzwa jego... Wiec zapodac sobie musze cos silniejszego niz tylko ziolowe uspokajajace, zeby dzieci na tym nie ucierpialy, bo i tak juz sporo dosc do nich warcze i zapanowac nad tym nie potrafie... ;/ . Najdrobniejsze rzeczy wyprowadzaja mnie z rownowagi. Az sama to widze. I wyrzuty sumienia pozniej mam :(. Coz... po cos w koncu wymyslili tabletki, nie? To se pomoge...