Archiwum październik 2007


Artykuł Daniela Passenta - "Polityka"...
Autor: magicsunny
Tagi: prezydent  
31 października 2007, 23:47

 Znalezione... Dlugie, ale przeczytac naprawde warto ;]

Przepraszamy Panie Prezydencie
 
Jak długo Pan Prezydent może czekać na przeprosiny ze strony pana Tuska? Inni szatani dawno by już przeprosili, a ten kłamca nie może z siebie wykrztusić elementarnego `przepraszamy i prosimy o przebaczenie'. Udaje, że czeka na gratulacje, chociaż wie, że `w zamian za niebywałe chamstwo nikt nikomu gratulacji nie składa'. Ażeby wyprowadzić Polskę z impasu, w jaki wprowadził Ją Tusk, my wszyscy powinniśmy przeprosić Pana Prezydenta. Akt przeprosin mógłby odbyć się w Alejach Ujazdowskich. Pan Prezydent jedzie czołgiem albo karetą, a ludność stoi wzdłuż trasy i przeprasza. Po przyjeździe Prezydenta pod pomnik Marszałka, z Belwederu wychodzi Pan Premier, który w imieniu narodu wypowiada rotę przeprosin:
Przepraszamy Cię, Najjaśniejszy Panie,
Za dziada, który nie chciał spieprzać,
za dziadka z Wehrmachtu,
za szeroki front od Grzegorza Piotrowskiego i morderców księdza Popiełuszki, poprzez TVN, aż do pana Tuska,
za kłamstwo oświęcimskie senatora Bendera,
za łże elity i wykształciuchy,
za lekarzy w kamaszach,
za inteligencję, która zawiodła w dniu wyborów,
za wielkie miasta, które nas zabiły, i
za wysoką frekwencję, która nas dobiła,  
za opozycję, która chce się dorwać do koryta i do rabunku,
za Donalda Tuska, który szerzy kult Huberta H.,
za chłopca na posyłki kanclerz Merkel,
za tych, co mówią `bracia' i `bliźniacy' zamiast `Pan Premier' i `Pan prezydent',
za tego, który ostrzegał, że naród nie zniesie dwóch braci na najwyższych stanowiskach,
za ZOMO, które stoi tam, gdzie nasi przeciwnicy,
za Guentera Grassa, który podbijał blaszany bębenek Waffen SS,
za sfałszowane sondaże,
za oligarchów i krwiopijców,
za byłego znajomego, niejakiego Bartoszewskiego,
za oszalałego Kutza,
za Tuska, który porównał premiera do Urbana,
za ciemny lud,
za telewizje komercyjne z najgorszych resztek PRL,
za posłów Platformy, którym można było cofnąć immunitety, ale nie zrobiliśmy tego z litości,
za pomysł Muzeum Katyńskiego naprzeciwko ambasady Rosji,
za  profesorów, którzy złorzeczą czekając na nominacje belwederskie,
za sędziów, którzy nie wiedzą, czy będą sędziami,
za białe miasteczko czerwonych sióstr,
za Tomasza Lisa, który odszedł z Polsatu bez powodu i wlazł do naszego kurnika,
za niebywale chamstwo Donalda Tuska,
za kamerę i mikrofon Zbigniewa Ziobro,
za pielęgniarki, które nie zjadły kolacji, a mówiły, że głodują,
za prezesa Netzla, którego przeceniliśmy, i
za Janusza Kaczmarka, którego nie doceniliśmy,
za ministra Lipca, który wszedł do rządu na dopingu,
za Radosława Sikorskiego, który odszedł za pięć dwunasta, z powodów tak bardzo ściśle tajnych, że nie możemy powiedzieć,
za histerię mediów i furiackie ataki,
za tych, którzy prześcigali nas w knajactwie, agresji i chamstwie,
za potężne lobby, który atakuje z furią, gdy usiłujemy bronić naszych narodowych interesów,
za polskojęzycznych byłych ministrów spraw zagranicznych będących sowieckimi agentami,
za Andrzeja Leppera, w którym dobro zwyciężyło, ale tylko na chwilę,
za pogromcę Darwina - Romana Giertycha,
za eurodeputowanego od małp - Macieja Giertycha,
za ojca dyrektora, który obraził Prezydenta i Pierwszą Damę, ale nie musi przepraszać,
za Donaldu Tusku, który musi przeprosić,
za wilki przebrane w togi Trybunału Konstytucyjnego,
za `bajki o podejrzliwości braci Kaczyńskich',
za łosia, którego wyciągamy z bagna,
za naszych przeciwników, którzy są `strasznie mali i marni',
za ich niedoczekanie, że dojdą do władzy,
za polskie państwo, które `do tej pory było gigantycznym skandalem',
za oligarchów, którzy `mają pieniądze, bo skądś je mają',
za niewychowanych dziennikarzy, którzy zadają pytania siedząc,
za publicystów, którzy piszą pod pseudonimem, jeżeli chcą napisać to, co naprawdę myślą,
za Michnika i Geremka, którzy szkodzą Polsce,
za prof. Zolla, który ma kompleks antypaństwowy,
za fałszerzy sondaży, i
za inne szatany,
przepraszamy Cię, Panie Prezydencie, i odpuść nam nasze winy tak, jak odpuszczasz Panu Premierowi. Panie Prezydencie, melduję wykonanie zadania!  

wodka smakuje
Autor: magicsunny
Tagi: woda  
25 października 2007, 18:40

Oj tak, smakuje. Jak dawniej... Szkoda ze w takiej atmosferze. Siedze w domu caly dzien sama z dziecmi. Pogoda pod psem, spacer z malym ktory ma chore uszko odpada. No to sie meczymy. A konkretnie Misiek sie meczy, bo sie nudzi od kilku dni. Przez co dostaje szalu i co chwile wpada w histerie. Co za tym idzie ja tez. Kota dostaje. Bo nawet nie ma z kim pogadac. No to nabijam rachunek telefoniczny. I popijam sobie. Bo dzisiaj sciagnelam na sile ( jakies 45 minut to trwalo ) 40 ml z jednej piersi, z drugiej juz nic dzisiaj sie nie udalo... ;/.

 

g. jakby mogl, to zamieszkal by w pracy. Jest prawie 19ta a jego wciaz nie ma, jak wyszedl po 8.00. Super ekstra. Do tego wczorajsza rozmowa nie przebiegla w najmilszej atmosferze i gryzie mnie to caly dzien. Wscieklam sie, a tak. Bo jak powiedzialam, ze w kazdej chwili moze wyjechac, bo widze ze sie meczy, skwitowal to "ok", potem na moje pytanie kiedy chce jechac odparl "na koniec listopada" i zasnal. A ja... ja chcialam uslyszec "kochanie, bedzie dobrze, poradzisz sobie, niedlugo bedziemy znow razem, przyjedziecie jak najszybciej...". Ale nie uslyszalam nic, zadnych slow otuchy. Widac g. stwierdzil, ze ja musze dac sobie rade i tyle... Bo zawsze sobie daje./ Czemu nie tym razem... ;/.

 

A Igor zaczyna sobie gruchac do karuzeli nad lozeczkiem :). Slychac tylko co chwile "aug" "ehee" i smiech, taki nieudolny jeszcze, ale smiech :).

 

 

decyzja
Autor: magicsunny
Tagi: a  
24 października 2007, 23:21

Bylismy dzisiaj w mopsie zlozyc papiery na laskawe becikowe... I w urzedzie stanu cywilnego - zmienic Miskowi nazwisko... Teraz wszyscy mamy takie samo, nareszcie. Jakos tak lepiej mi z tym... A babcia Miska jakby sie o tym teraz dowiedziala... przeklelaby mnie ( chociaz kto wie, czy juz tego nie zrobila biorac pod uwage ostatnie wydarzenia w moim zyciu... choc nie wierze w zabobony... ).

 

I konczy sie moja przygoda z karmieniem piersia, z dnia na dzien mleka jest coraz mniej, maly sie nie najada, musze go dokarmiac... Kilka dni temu mialam jeszcze wyrzuty sumienia z tego powodu... Teraz juz mi przeszlo, w koncu swiat sie nie konczy, Misiek tez wychowany na sztucznym, bo pokarm mi zanikl po tabletkach ( komplikacje po pierwszej cesarce, mialam wybor - szpital, albo tabletki, wolalam prochy, bo nie musialam lezec 2 tygodni, bylam z Miskiem w domu... i sie skonczyl ). Szkoda mi, ale coz... natura jest zlosliwa, jak nie nawal, to koniec... powalcze jeszcze troche z tym co zostalo, ale i tak wiem, ze niedlugo... ) 

 

I najwazniejsze - decyzja, ktora dzisiaj podjelam, nie nalezala do tych najlatwiejszych. Ale... ja widze ze g. sie tu meczy jak cholera. Wscieka go ze nie moze zarobic tyle ile w UK. Ze sa problemy... Postanowilam mu to ulatwic... Powiedzialam mu dzisiaj, ze widze, ze jest zle, ze meczy go to i ze... moze wyjechac w kazdej chwili z powrotem. Zdecydowal ze pojedzie na koniec listopada.... My dojedziemy do niego styczen/luty...  On zasnal, a ja sie poryczalam... ;/. Znowu zostane sama... Tak, tak, wiem, nie na dlugo, ale wyc mi sie chce i tyle... I boje sie jak Misiek to bedzie przezywal, teraz nawet jak g. wychodzi do pracy, maly budzi sie rano pierwsze co mowi jak otwiera oczy to "tatus"... Szkoda mi go, wiem ze bedzie tesknil i plakal... Ja tez... Boje sie. Boje sie, ze... kuzwa, no bo nie ufam mu juz tak jak wczesniej. I boje sie ze zrobi tam cos glupiego... I ze to szczescie ktore mam teraz, skonczy sie, peknie jak mydlana banka... ;/. Po prostu nie jestem pewna, czy stac byloby mnie na to, zeby po raz kolejny cokolwiek wybaczac, a w konsekwencji zyc pozniej sama i nie umiec juz ponownie zaufac przez dlugie lata...

 

Aha, *am* - nie wiem kim jestes, ale... dziekuje Ci za ten komentarz, bardzo podniosl mnie na duchu, zwazywszy na ostatnie wydarzenia i moje samopoczucie. Bo codziennie staram sie udawac ze jest dobrze, usmiechac sie, zeby Misiek nie widzial mnie w takim nastroju, zeby g. nie mowil ze przesadzam... a ja czasem mam ochote wybuchnac, wyzalic sie i wyryczec... I uciec... Ale staram sie jakos zyc. I trzymac sie twardo. Bo w koncu dzielna i silna ze mnie dziewczynka... I tego bede sie trzymac ;].

 

 

no i mamy...
Autor: magicsunny
Tagi: cd  
23 października 2007, 22:31
... zapalenie ucha ;]. Cos mnie tknelo wczoraj jak Igor zaczal sie wsciekac przy jedzeniu. W nocy zrobil taki koncert, ze nawet g. sie zbudzil ( o dziwo;] ). On od poczatku je lapczywie i ulewa przez to... Dokladnie tak samo jak Misiek jak byl mniejszy.  Poszlismy dzisiaj do laryngologa, no i mamy co mamy, czyli chore uszko i kolejny antybiotyk. Ciekawe co jeszcze.
nie skonczy sie?
Autor: magicsunny
Tagi: dupa  
22 października 2007, 17:01
Ostatnio I. powiedziala mi, ze przeciez nie zawsze bedzie tak zle, ze juz wyczerpalam limit. Smialam sie nawet, ze teraz to juz mi chyba tylko niebo moze spasc na glowe... Ja naprawde zaczynalam juz wierzyc, ze wyczerpalam limit nieszczesc na nastepne conajmniej 10 lat. Coz, dzis okazalo sie ze jednak nie. Zadzwonila moja mama z UK. Ostatnio jak byla w Polsce, robila cytologie, wyszla III grupa - podejrzenie raka... potem robila usg - wyszlo ze ma miesniaki, nie wiadomo czy maja komorki rakowe... Miala isc do szpitala, ale stwierdzila ze nie moze, bo musi wracac, bo praca. Dzisiaj zadzwonila, zebym skontaktowala sie z lekarzem, ktory robil jej usg. Miesniaki zaczely zastraszajaco szybko rosnac... I nasilil sie bol brzucha. Musi sie zoperowac, wytna jej macice... I oby tylko tyle. Tylko ze ona zastanawia sie "jak to zrobic, bo nie ma juz urlopu i moga ja zwolnic z pracy", tak to jest wlasnie w Uk... Tylko ze... ze co jej z pracy jesli... Mam nic nikomu nie mowic, nikt nie wie... Kurwa mac, co ja komu zrobilam, he? Narazilam sie jakiejs szamance czy jak?! Przeklal mnie ktos?!!!!! A do konca roku zostaly jeszcze ponad dwa dluuuugie miesiace....
aaaa seks :P
Autor: magicsunny
Tagi: aaa   seks  
21 października 2007, 22:04

Chcialam miec bialego misia - dostalam jakis rok temu od g. :P.

 

Chcialam miec swoje wlasne mieszkanie - a mam.

 

Chcialam miec dwoje dzieci - no to mam. I kocham je nad zycie.

 

Chcialam miec kochanego meza, tyz mam. Chociaz czasem sie na niego wsciekam. Ale inaczej byloby nudno :P.

 

Chcialam miec psa - zaadoptowalam sobie ze schroniska ;).

 

Chcialam .... wiele rzeczy chcialam. Wekszosc z nich dostalam.

 

Jestem naprawde szczesliwa. I mam za co dziekowac...

 

Wzielo mnie ot tak sobie, tak po prostu zeby napisac. A moze to piwo? Bo mam dzisiaj wolne od cycka, a co, Bebilon tez jest dobry i nie zaszkodzi ;].

 

A moj kochany maz konczy wlasnie robic placki po wegiersku :P. O 22.10 wieczorem :P.

 

A seks po tylu miesiacach przymusowego celibatu i miesiac po cesarce, smakuje jak nigdy dotad :D :P.

 

 

 

 

Kilka fotek moich trzech mezczyzn
Autor: magicsunny
Tagi: fotki  
20 października 2007, 11:59

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

zazdrosc
Autor: magicsunny
Tagi: zazdrosc  
19 października 2007, 14:14

Odkrylam, ze sie zmieniam. Nie wiem przez co, nie mam pojecia czym jest to spowodowane... Konkretnie? Chodzi o to, ze stalam sie idiotycznie zazdrosna. Nigdy taka nie bylam. I nie wynikalo to z tego ze nie czulam nic do facetow z ktorymi aktualnie bylam. Po prostu zawsze slepo ufalam. Nie miewalam jakichs glupich mysli, ze cos moze sie stac, ze moga mnie zdradzic, ze pod moja nieobecnosc robia cos, czego robic nie powinni. To sie zmienilo. Byc moze teraz wplyw na to miala sytuacja z "Malgorzata z Wawy"... Wczesniej, po jakiejkolwiek "akcji" nie dopuszczalam do pojednania. Po co mi facet, ktoremu nie moge ufac?. I dzialo sie tak, ze "jedna wpadka i idz w swoja strone", nie bylo przebacz. Teraz jest znow inaczej - wybaczam. Czyli kolejna zmiana. Bedac w szpitalu, przekonalam sie o tym, jakie to silne i obrzydliwe uczucie, zazdrosc. Mianowicie, g. chcial isc do pracy. Poniewaz nie bylo z kim zostawic Miska, poprosilismy moja przyjaciolke ( ktora ma meza i dwie corki ), zeby zostala na dwa dni z malym u nas w domu. Zgodzila sie. I bylo tak (ponoc)- przyjezdzala rano, robila kawke, pili, plotkowali, g. szedl do pracy, A. zabawiala dzieci ( przyjezdzala ze swoja 2 letnia corka), gotowala obiadek ( ten, ktory g. zwykle przygotowywal dzien wczesniej na wieczor ;] ), kladla dzieci, g. wracal z pracy, znow kawka, jadl obiadek ;] i odwozil ja do domu. Brzmi niezle, co? Tak, tak, wiem, powinnam byc wdzieczna swojej "przyjaciolce" ze nam pomagala. Tylko ze do tego sielnkowego obrazka warto dodac kilka rzeczy - mam 2,5 letnie dziecko w domu, juz dawno nauczylam sie ze obrus na stole nie wrozy niczego dobreo przy nim, wiec nie klade, po co. Ale A. stwierdzila ze tak jest lepiej, wiec przeszukala wszystkie szafki i znalazla obrusik, polozyla, a g. przyjezdzajac do mnie do szpitala, stwierdzil, ze "no co, ladnie wyglada". Ale jak ja kuzwa kladlam, to nawet sie slowem nie odzywal. Potem moja kochana przyjaciolka doszla do wniosku, ze lozko ktore mam w duzym pokoju, zle stoi. Tzn nie podoba sie jej tak jak stoi. No to mi je przestawila ;]. A co, bo tak  jest lepiej.

Juz dawno oduczylam Miska noszenia na rekach - wazy swoje, poza tym jest juz duzym chlopcem. Ale A. poniewaz nosi swoja core non stop ( ostatnio zastalam ja w domu odkurzajaca z mala na biodrze ;] - "nie chce zejsc a ja musze posprzatac" ;]  ), postanowila ponosci rowniez Miska, mimo ze prosilam ja zeby teo nie robila, bo potem bedzie za nami chodzil i caly czas chcial na rece. A jednak. A Miskowi w to graj... I karmienie. Maly umie jesc sam. Co wiecej, sprawia mu to przyjemnosc "ja siam" i koniec. Ale nie, ciocia A. karmila swoja corke, karmila i malgo, bo tak szybciej i wygodniej, nie nabrudza ( szkoda, ze nie pamieta, ze dzieci zwykle brudza, ale w domu jest woda, mop i scierka... ).

Kolejna rzecz- moja dyskusja z g. na temat mojego psa, ktory na czas mojeo pobytu z Igorem w szpitalu, byl u babci - wiedzial, ze pies bedzie z nami mieszkal i ze nie zmienie zdania. Ktoregos dnia przyjezdzajac do szpitala wyprobowal nowy arument - "A. tez sie ze mna zgadza, ze nie damy sobie rady z dwojka dzieci i psem". Kurrrrr.... A. stala sie autorytetem i co najgorsze, zaczela podwazac moj... I tu mnie strzelilo juz maksymalnie. Szkoda ze mu kuzwa jeszcze kanapeczek do pracy nie zaproponowala, ze zrobi !!! Jakos nie przypominam sobie, zebym kiedykolwiek podwazala jej zdanie przy jej mezu, albo grzebala w szafkach, tudziez przestawiala meble w jej domu wedle wlasnego uznania !!!

Na koniec, tak zeby mi dopieprzyc, g. zaczal dogryzac mi durnymi tekstami typu " siedzialem ostatnio u A. 3 godziny, milo sie nam rozmawialo", albo dzwonie do niego kiedy powinien byc jezcze w pracy i pytam co robi a on na to " jestem od 2 godzin w domu, pijemy z A. kawe, dzieci spia, a co?". Kurwicy dostawalam w tym szpitalu... A on sobie zartowal ze mnie w najlepsze... A ja po ciazy, gruba, z mocna niska ostatnio samoocena, czujaca sie zaniedbana i brzydka... Ryczalam w poduszke ;]. Mam nadzieje, ze zartowal. Nie ufam kobietom. Nawet swojej przyjaciolce. Bo sama jestem kobieta. I wiem jak to jest... ;].

 

 

nareszcie chwila dla siebie
Autor: magicsunny
Tagi: uff  
18 października 2007, 09:06

Wreszcie mam dla siebie chwile. Ktora i tak zaraz sie skonczy ;]. Wiec dopoki Igor spi po porannym jedzeniu, a Misiek oglada bajke, moge sobie cos skrobnac. W poniedzialek po poludniu wyszlismy wreszcie ze szpitala, to bylo 10 dni koszmaru... Najgorszy oddzial patologii nowordka we Wroclawiu... Okazalo sie ze maly mial zapalenie miedniczek nerkowych, posiew wyszedl bardzo zly. Antybiotyk i  kroplowki na "przeplukanie". On plakal, bo co chwile go przekluwali - a to zle wklucie, a to lekko wyjal sobie wenflon, a to cos innego, a ja dostawalam kota i ryczalam razem z nim. Wylam tez za Miskiem. Bo nawet jakby wymienic sie na kilka godzin z g. zeby pojechac do domu, to byloby jeszcze gorzej, Misiek urzadzilby histerie, ja pewnie tez. Igora samego tam tez nie chcialam zostawic, bo widzialam co sie dzieje z dziecmi, ktore sa bez matek, z reszta, nigdy bym na to nie pozwolila, chocby nie wiadomo jaka opieke tam mial. To naprawde byla meczarnia... Po trzech dniach w szpitalu, maly dostal takich kolek, ze szkoda slow. Nie pomaaly ani krople, ani herbatki, ani masaze. Meczymy sie do tej pory. Zaczyna sie codziennie tak ok. 15-16, a konczy jak z zegarkiem w reku - 23.30. Na szczescie ( bo to wieeeeelkie szczescie) spi pozniej do 5-6 rano bez karmienia, zuch chlopak :D. Przez kolejne 20 dni mamy jeszcze leki doustne, co dwa tygodnie ogolne kontrole moczu, co miesiac posiew, zeby wykluczyc nawroty przez nastepne 3 miesiace.

A poza tym... wrocilam ze szpitala - Misiek od tygodnia bez smoczka ;) - dziekuje Bogu ze mnie przy tym nie bylo, bo pewnie nie dalabym rady. Nawet o nim nie wspomina ! Oprocz tego, sam zasypia w swoim lozku, po poludniu i wieczorem o 20.00 zaraz po kapaniu ! :D Jestem baaaaaardzo dumna z moich mezczyzn :). Szczegolnie z tego najwiekszego ze byl taki dzielny i tak wiele zrobil ;). I teraz ... teraz chce juz wyjechac do UK. Chyba nawet bardziej czekam na ten wyjazd stad niz g. ... Tak mnie wzielo jak poogladalam sobie rzeczywistosc polska w szpitalu. A tak.

No i karmie piersia - jeszcze. I mam nadzieje, ze nie bedzie tak jak przy Misku, ze skoncze po  miesiacu... Do ktorego z reszta niewiele juz brakuje, bo Igor w poniedzialek bedzie mial miesiac :).

 

Kuzwa...
Autor: magicsunny
Tagi: szpital  
05 października 2007, 13:54
No i mam zapalenie drog moczowych... Jedziemy do szpitala, pieknie Igor zaczyna, pieknie... Kuzwa... Jak pomysle o wenflonie w glowce itd to az mnie skreca ;/. Do przeczytania za jakis tydzien :(.