Archiwum październik 2007, strona 1


Szlak
Autor: magicsunny
Tagi: goraczka  
05 października 2007, 08:22
Maly od wczoraj wieczorem temperatura - na noc 38, telefon do szpitala, pol czopka pracetamolu i cala noc stekania... bo on nie placze, nie drze sie, je normalnie, nic poza tym mu nie jest, tylko tak sobie steka, bo goraczka go meczy... Po czopku nic nie zeszlo. Przed chwila kolejny pomiar - 38,0. Zdurnialam, nie wiem co sie dzieje. Na szczescie akurat dzisiaj mamy umowiona wizyte patronazowa w przychodni, bedzie tez lekarka, zobaczymy... Mam tylko nadzieje, ze nie przynieslismy "jakiegos cuda" ze szpitala, bo dzisiaj to tak najczesciej... ;/ Moj  bidus malenki, steka mi teraz a rekach i steka... :(.
czy jestem zakochana w swoim malenstwie?
Autor: magicsunny
Tagi: a  
04 października 2007, 00:24

kilka razy juz slyszalam to pytanie... oczywiscie jak kazda mama, ale w zwiazku z tym ze nie chcialabym zeby Misiek mial powody do zazdrosci, nie chodze po domu i nie rozczulam sie nad malym slowami typu " moje sloneczko, rybka, kotek" itd... staram sie chociaz momentami mam ochote o schrupac ;]. bo slodki jest, no co ;).

"Zanim zostałeś poczęty-pragnęliśmy Cie
Zanim sie urodziłeś-kochalismy Cię

Zanim minęła pierwsza godzina Twojego życia-byliśmy gotowi umrzeć za Ciebie"

sex i inne...
Autor: magicsunny
Tagi: sex  
03 października 2007, 00:41
Tia... chodzi juz za mna od jakiegos czasu... jesli mozna to tak okreslic ;]. I co? I pochodzi jeszcze troche, bo trza poczekac ;/. A g. byl dzisiaj wyjatkowo "sympatyczny"... ale ktoz by nie byl po takiej "abstynencji" i po pol litra wodki na glowe ;]. Zrobilismy sobie dzisiaj taka mala imprezke, przyszli znajomi i oblewalismy narodziny Igora... Oni wodka, ja Redds'em, mlody mlekiem ;]. Impreza z czworka dzieci w tle, ale bylo calkiem milo, taka odmiana od mniejszego wariatkowa ktore jest na codzien. Bo to bylo wielkie wariatkowo, dobrze ze psa przezornie wywiozlam do babci, zeby nie zostal zmaltretowany ;).  Wracajac do mojego meza - sympatyczny byl dopoki pil i znajomi byli. Po ich wyjsciu pogadal sobie cos pod nosem o kobietach, ktore unikaja facetow w pewnych sytuacjach i padl na podlodze obok lozka Miska, gdzie spi do teraz - sympatycznie ;]. Podczas gdy ja jeszcze dobre 2 godziny walczylam z nienajedzonym Igorem i spiacym, ale niechcacym za nic zasnac Michalem oraz garami zalegajacymi w zlewie - jeszcze bardziej sympatycznie. Faceci swietnie spia - dziacko wyje jak syrena alarmowa tuz nad uchem, a ten dalej chrapie i nic go nie rusza, ciekawe stworzenia... :D. Zastanawiam sie - zrobic mu jutro awanture ze tak mnie z tym wszystkim zostawil, czy odpuscic? Hmmmm.... raz chyba odpuszcze, a co, nie taka zolza ze mnie do konca ;). Dorbanoc ;).
Bog daje, Bog zabiera...?
Autor: magicsunny
Tagi: zycie   smierc  
01 października 2007, 00:25

Nie mialam netu, router padl. Teraz tez nie jest najciekawiej bo co chwile rozlacza, zlosliwosc rzeczy martwych.

Do szpitala trafilam jak pisalam w przedostatniej notce 24 wrzesnia. Za nim jednak zdecydowalam sie pojechac, zamiast pojsc sie przespac, zdobylam sie jeszcze na odkurzenie mieszkania, umycie podlog, i zrobienie prania. Tak zeby w razie czego wszystko jeszcze przyspieszyc. Skurcze byly juz dosc mocne gdy dojechalismy do jedynego szpitala we Wroclawiu, w ktorym byly miejsca - na drugim koncu miasta swoja droga.  Przyjeli mnie o 15.30, g. nie mogl uwierzyc ze jednak wszystko sie juz zaczelo. O 16.30 siedzial juz ze mna na sali porodowej i sluchalismy bicica serduszka malego na ktg. Skurcze byly juz wtedy co 9 minut, bolesne mocno ;]. Kolo 17tej lekarz stwierdzil ze jeszcze poczekamy, bo rozwarcie na 2 cm ( czyli zadne w zasadzie ) i wyslal mnie na sale. Przed 18.00 g. pojechal do domu, ktos musial odciazyc moja babcie od Miska. Poszlam na usg. Okazalo sie ze maly ma problem z nerkami, cofa mu sie mocz i po porodze bedzie musial byc pod kontrola nefrologa, dopoki nerki nie "dorosna" i nie zaczna same pracowac. Potem padlo jeszcze dziwne pytanie - czy dr.B. nie dal pani skierowania na cesarke? Nie, odpowiedzialam. A nie bral tego wogole pod uwage? powiedzialam nie... I na tym skonczyly sie pytania. Po usg sie zaczelo - przed 19ta skurcze co 3 minuty, co dwie, co jedna... Byly juz skurcze parte, a ja nadal chodzilam po korytarzu. Do dyzurki i kwicze ze boli jak szlak, ze brzuch jakos dziwnie boli, kluje itd. W jednej sekundzie wyladowalam na fotelu do badan, dr patrzy, patrzy i ... jasne, rozwarcia dalej zero, a ja juz wyje bo nawet przerw nie ma miedzy skurczami. I wtedy uslyszalam cos, od czego serce mi sie o malo nie zatrzymalo - prosze podpisac zgode na operacje, musimy ciac, dr P. zauwazyl na usg ze sciana macicy ma 2 mm grubosci i w kazdej chwili moze peknac, to zagrozenie dla zycia pani i dziecka, musimy szybko dzialac. Szlak! Nawet mi nie zdazyli zdjac kolczykow, obraczki i lancuszka. Przy znieczuleniu dokregowym skurcz, ja sie ruszylam, igla w kregoslupie, anastezjolog ryknal, ja tez ze stali nie jestem a skurcze bola ;]. Poprosilam polozna zeby mnie trzymala, bo znow sie rusze. Udalo sie. Zdazyli w ostatniej chwili jak mowil dr P. No i o 19.45 urodzil sie Igor :). W drugiej dobie mial robione usg nerek, zaczely same pracowac i wszystko jest juz w porzadku :). A g. przed 21.00 byl z powrotem w szpitalu, zeby zobaczyc synka, ktory wazyl 3400, mial 54 cm i dostal 10 punktow ... :).

 

Wczoraj dowiedzialam sie ze zmarl moj tato. Sepsa, zapalenie pluc i goraczka sie cofnely na dzien przed jego smiercia, mieli wypisywac go do domu ( a raczej do jakiegos osrodka w ktorym bylby pod stala opieka ze wzgledu na 90% paraliz ciala). Ale na nastepny dzien po tych dobrych wiadomosciach, stanelo mu serce... Tak po prostu... W piatek wychodzilam ze szpitala do domu z moim dopiero co narodzonym synkiem... I wtedy umieral moj tato... A ja nawet nie moglam wczesniej do niego wejsc, ani byc przy nim w chwili jego smierci...

 

Poza tym wszystkim... jestem szczesliwa. Kocham swojego meza, mam cudowne dzieciaczki, ladne i wlasne ( przede wszystkim ) mieszkanie, psa ktory szczeka kiedy nie trzeba... A gdy siedze rano na balkonie, pije kawe i patrze jak wstaje dzien, wpadam w jakis taki dziwny stan, ogarnia mnie blogostan... I takie chwile chce pamietac do konca zycia...