Archiwum styczeń 2007


DZIEWCZYNA WIDMO czyli ostrzezenie dla facetow......
Autor: magicsunny
30 stycznia 2007, 00:04

Temat notki nie jest zartem. Wszystko co tu przeczytacie to nie film sensacyjny, nie komedia, nie fikcja. Wszystko sie naprawde zdarzylo. A bylo tak.

Moj brat poznal ja kilka miesiecy temu na jakims przystanku autobusowym. Wracal z baletow, oboje czekali na autobus. Byla noc. Zagadal do niej i tak sie zaczelo. Spotykali sie, wtedy jeszcze wynajmowal mieszkanie, nie mieszkal w domu. Zamieszkala z nim. U nas widywalismy ja rzadko - gdy bratu skonczyla sie kasa a mial pusta lodowke, przychodzil po "prowiant" a ona razem z nim. Az wreszcie skonczyla sie tez kasa na wynajem mieszkania. Wrocil do domu. A ona  razem z nim. Babcia i mama, ktora jeszcze wtedy byla w Polsce, nie byly zachwycone. Po prostu weszli i ona juz tak zostala, bez jakiegokolwiek zapytania, czy chocby poinformowania ze "bedzie z nami mieszkac". Tak bylo miesiac, moze dwa. Babcia miala dosc, mama wiecznie sie z nim klocila o to. Spali do 15tej, nie pracowali, ona rzekomo w jakims lombardzie. No i rzeczywiscie, po akcjach mojej mamy, zaczela rano wychodzic do pracy. Nastal dzien, w ktorym wszystkim sie przelalo, bo ona traktowala to "ze tak ma byc i juz, co wam do tego, oboje jestesmy dorosli". Wiec przelalo sie. Ja mialam swoje mieszkanie,stalo puste. Brat poprosil mnie ze zanim nie znajdzie pracy i jakiejs "chaty", czy nie mogliby tam mieszkac. Zgodzilam sie. Dokupialam im to co bylo najpotrzebniejsze i dalam klucze. Zobowiazalam jednak ja do tego, zeby jakos dbala o mieszkanie. Zgodzila sie. I tak sobie mieszkali, ona raz pracowala, raz nie, bo "ja moge isc, albo nie isc, szefow mam fajnych, dzwonia po mnie jak jestem potrzebna zeby po towar pojechac". Cos mi nie pasowalo, ale przeciez nie powiem dziewczynie "pieprzysz, nie pracujesz". Ok. W domu wieczny syf. Moj brat zaczal narzekac ze ona nic nie robi, ze nawet szklanki nie umyje, tylko spi i baluje. Stwierdzilam ze to jego sprawa. Potem "zachcialam" poznac ja lepiej. Zaczelysmy kiedys rozmawiac. Oto co mi opowiedziala o sobie - "jak bylam mala, matka podrzucila mnie swojej przyjaciolce i wyjechala do Francji a pozniej osiadla w Niemczech, jest prostytutka. Ta mama wychowywala mnie i wychowuje do tej pory. Z domu zawsze uciekalam, bo starszy "brat" lal wszystkich, mnie, matke, siostry... na poczatku tego ( 2006 ) roku zmarl moj prawdziwy tato". Biedna dziewczyna pomyslalam. Na chwile przestalo mnie wkurzac jej balaganiarstwo ( lekko powiedziane ! ). Potem nagle wypadek jej matki - kolejna historyjka, ktora polkneli wszyscy - ja, moja rodzina, moj brat, cala "parafia" - wypadek samochodowy, matka w szpitalu z dwoma siostrami, matce musza amputowac noge, jedna z siostr stracila pamiec". Biedna dziewczyna, nie? W tym czasie moj brat wyjechal... Miala jechac z nim, ale nagle , dwa dni przed wyjazdem, gdzie mieli juz wykupione bilety, ona stwierdza, ze nie ma dokumentow, bo poniewaz ze wzgledu na matke w Niemczech, ma podwojne obywatelstwo i d.o. wyslali jej do Niemiec a paszport gdzies jej zginal !!! Brat pojechal sam. Miala do niego dojechac najpozniej po 3 tygodniach. Poprosila mnie, czy w tym czasie moze pomieszkac jeszcze u mnie. Zgodzilam sie. Kilka dni pozniej dowiadujemy sie ze ona jest w ciazy - 6 tydzien. Ok. Nastepnych kilka dni pozniej umiera jej matka ( nawet jedna z notek na moim blogu gdzies mowi o tym ). Wszyscy skladaja kondolencje, cala parafia, moja rodzina, dzwonia, ona placze w glos. Kilkanascie dni pozniej jej babcia dostaje wylewu i nie wiadomo czy nie bedzie sparalizowana. Ojczym nie daje sobie rady z siostrami ( jest ich 4 ) wiec ona nie moze na razie wyjechac, musi opiekowac sie nimi razem z ojczymem. Dwa tygodnie temu byl pogrzeb jej matki. Ojczym trafia do szpitala, ma cukrzyce, cos sie dzieje. Ona zostaje sama z dziewczynami. Do tego w miedzyczasie moje kilkukrotne "akcje" w mieszkaniu, gdzie jest syf ( to tez malo powiedziane - jedna z notek opisujaca stan mojego mieszkania po powrocie z UK ). Nagle przestaje odbierac telefony. Jade do mieszkania. Kaze sie jej spakowac i oddac mi klucz. Znika. Nie odbiera, rozlacza rozmowy. Po kilku dniach mojego dzwonienia nawet o 3 nad ranem ( taka bylam uparta ) jej "siostra" przynosi mi klucz i mowi ze "ona jest na badaniach" Od trzech dni !!!! Wyrzywam sie na siostrze. W srode miala jechac do mojego brata. W zeszlym tygdoniu. Miala jechac z szefami z lombardu, ktorzy mieli otwierac w Londynie kolejny. Sroda wieczor - moj brat dzwoni do niej - odbiera siostra - tak, ona wyjechala, ale zapomniala komorki i kilku innych rzeczy. W czwartek po poludniu dzwoni do niego Ona - jestem w Holandii, o 12 jutro bede w L. wyjedz po mnie. Wyjechal. Jej tam nie bylo. Moj brat dostaje szalu i zaczyna "dochodzenie". Dowiadujemy sie od "jej kuzynki" ze JEJ MATKA ZYJE !!!!!!!!!!!!!! NIE BYLO ZADNEGO WYPADKU, ZADNEGO POGRZEBU !!!!!! Moj brat jest wsciekly, my wszyscy zreszta tez. Babcia czuje sie swietnie, ojciec normalnie pracuje. A jej MACOCHA to jej matka !!!!!!!!!!!!!!!!!!! ONA NIE JEST W CIAZY !!!! Nie wytrzymalam. Czulam sie jak w zasranym amerykanskim filmie !!!! Ta dziewczyna zabierala nieraz na dwa dni moje dziecko !!! Takie zaufanie sobie u nas zaskarbila !!!!!!!!!!  Dzis rano pojechalam z kolega mojego brata do lombardu w ktorym pracowala - nikt nigdy o niej tam nie slyszal.... Pojechalismy do miejsca w ktorym mieszkala, zeszlismy wszystkie bramy, pytalismy kilkunastu osob - nikt jej nie zna, nigdy nikogo takiego nie widzieli na oczy, ludzie ciezko zszokowani.... Ponoc nazywala sie KAROLINA STELMACH... Nikt jej nie zna, nikt jej nie widzial, nikt nic o niej nie wie.... Znalazlam zeszyt w ktorym kilka kartek bylo zapisane tym imieniem i nazwiskiem... Jakby sie go uczyla... Godzine temu dowiedzialam sie ze jej matka i babka sa chore psychicznie... Ale nadal nikt nie wie gdzie ona tak naprawde mieszka, skad miala pieniadze na wszystko( i nabila mi rachunki w domu na ponad 600 zlotych !! ) DZIEWCZYNA WIDMO. Dobry scenariusz na ksiazke albo film? REWELACYJNY. Tylko ze teraz wsciekla jest na nia cala dzielnica. I jesli tylko wystawi nos z domu... Osmieszyla wszystkich... Zmaltretuja ja. A ja bede pierwsza... ;]. Za mojego brata... ;]. Powiedzcie mi tylko, jak bardzo mocno zle trzeba miec z glowa, zeby wymyslic takie rzeczy i wkrecic w to tyle osob? Bo jest ich okolo 20tu... I jak bardzo trzeba byc bezwzgledna, zeby potrafic powiedziec ze wlasna matka umarla, ze bylo sie na jej pogrzebie i plakac takimi lzami, jak plakala ona...

Przepraszam za brak ladu i skladu czasem w zdaniach, ale jeszcze nie opadly ze mnie emocje i chyba nawet dobrze opisac tego nie umiem. To wszystko to i tak 1/3 wszystkiego co sie zdarzylo, po prostu te wazniejsze rzeczy. Reszta ... reszta niech pozostanie milczeniem, bo moglabym ja tym razem, nie wytrzymac psychicznie... ;].

CD WCZORAJSZEJ NOTKI
Autor: magicsunny
26 stycznia 2007, 11:15

Apropo's tamtego spaceru... ja nie uwazam sie za stara, wiec jak juz wylaczylam aparat... lezalam na sniegu razem z Miskiem :P. Na sankach nie udalo mi sie tylko pojezdzic, bo lobuz za nic nie chcial mnie pociagnac :D. A Sunny wyglada tak... ( G. mnie za to zamorduje ;] ):

Zanim scielam wlosy i zrobilam baleyage - z Miskiem w Zoo....

...i po wizycie u fryzjera... tu z G. w Manchesterze :P.

Wyszlam lekko jak pijana, ale to wina G. :P.

Bedziecie mnie reanimowac jak G. mnie dorwie za to zdjecie ? :P.

P.S. Wlasnie mi wcielo szablon i cala reszte, nie wiem jakim cudem... Wrrrr, Sakama, ja nic nie ruszalam, wrzucilam tylko linki do zdjec... ;>.

Matka wariatka
Autor: magicsunny
25 stycznia 2007, 23:42

Tak zostalam "ochrzczona" jakis czas temu przez kolege mojego G. ;). Wiec dla potwierdzenia, wczoraj okolo godziny 19.40 gdy juz nie padal prawie snieg, ( a moje dziecko pownno szykowac sie do snu... akurat :P )postanowilam wziasc mojego Miska na sanki przed dom, choc na pol godziny... Bylo super, tylko... potem nie moglam zaciagnac go z powrotem do domu. Ale wrocilismy, wykapalam go i padl po 5 minutach :D. A tak sie tarzal w bialym puchu...

 

Moj chrzesniak niestety wystraszyl sie sniegu i jego mama, musiala zabrac go do domu. Misiek byl niezrazony jego krzykiem :).

 

Rozmowy z moja babcia...
Autor: magicsunny
24 stycznia 2007, 21:58

Jakos tak dzisiaj weszlysmy z babcia ( 76 lat ), na temat komuny i komunistycznej Polski lat temu "dziesiat". I sluchalam o tym, jak bylo, gdy bylam mala, jak z dziadkiem po kartki stalam w kilometrowych kolejkach, jak w sklepach na polkach byl ocet, a o slodyczach czy owocach mozna bylo pomarzyc. W Pewexach kupowalo sie za zdobyte gdzies na lewo dolary, spodnie tzw jeans... Czasem pomarancze, a kto bogatszy to i klocki lego mial pozniej. Ja to wszystko dobrze pamietam... Ale to nie byla komuna. Komunizm, to zbior pogladow ideologicznych i zbudowany na tej podstawie program polityczny dazacy do stworzenia bezklasowego spoleczenstwa, wprowadzenia zasad egalitaryzmu i zniesienia własnosci prywatnej. Spoleczenstwo komunistyczne mialo byc ujednolicone pod wzgledem przekonan i zachowan politycznych (encykl. WIEM ). Jednak nasz "komunizm" byl oparty na zasadach totalitaryzmu, ktorego jedna z cech jest ujednolicenie zycia spoleczenstwa. No i skutkiem tego bylo przejecie rowniez innych cech totalitaryzmu - m.in. calkowite podporzadkowanie spoleczenstwa przez wprowadzenie systemu kontroli policyjnej opartego na terrorze, zmonopolizowanie wladzy panstwowej, ktora jest skupiona w rekach jednej partii ( tu partii komunistycznej) lub masowego ruchu politycznego ( faszystowskiego),itd. Wiec tak naprawde mowiac o "naszej komunie", o czym mowimy? Bo juz sie zgubilam kto tu mowil prawde, a kto klamal i koloryzowal, by ta prawde zataic... Nie lubie polityki. Nie z samej zasady, ze "polityka jest glupia" tylko z zasady, ze "politycy sa glupi". W zwiazku z tym nigdy nie interesuje mnie to, kto akurat kogo przelecial w kancelarii ministra, czy na sejmowym korytarzu. Albo co bylo w teczkach bylych ubekow... Bzdura. Zamiast wziasc sie do pracy i stworzyc wreszcie normalne panstwo, oni zajmuja sie praniem swoich brudow przed kamerami. No. To bedziemy miec slawna Polske na cala Europe, bo pna premier G. spal kiedys z pania posel K. itd... Wrrrr. Za to interesuje mnie historia naszego kraju. Bo chcialabym sie kiedys wreszcie dowiedziec JAK BYLO NAPRAWDE...  :P.

Gwoli wyjasnienia...
Autor: magicsunny
24 stycznia 2007, 12:22

To nie bylo ani zabojstwo ani samobojstwo. Prawdopodobnie jakas alergia o ktorej nie mial pojecia. Mam teraz lekki stres, bo jak tylko dostane szczegolowe wyniki sekcji zwlok, bede musiala jak najszybciej zrobic testy alergologiczne Miskowi, mogl dostac jakis gen Ryska, odpowiedzialny za ta wlasnie alergie. Co prawda mial juz robione testy jak mial 10 miesiecy, bo ja jestem alergiczka, ale nic nie wyszlo na podstawowych. I teraz boje sie zeby... zeby jemu cos sie nie stalo :(. Co do zycia w UK... Choc posrana ta nasza Polska, ale... to jest moj dom i tyle. Ja nie nadaje sie do zycia gdzie indziej, nie umiem. Jesli bede tam tesknic to uschne. I wtedy spakuje sie w jednej chwili i dwie godziny pozniej tu wroce... To nie patriotyzm. Ja tak po prostu mam. Bardzo sie przywiazuje. Do miejsc, do ludzi, do rzeczy... Taka glupia jestem ;). I nie glodze sie. Po prostu nie moge jesc. A nawet jak zjem, a po 5 minutach mam znow uczucie glodu, to mdli mnie na sama mysl o jedzeniu ;). Taka przekora organizmu. Uroki ciazy ;]. Prenatal przerabialam w poprzedniej ciazy. Nic z tego. I kilka innych roznych preparatow. Nawet homeopatie juz. I nic... Szpikowali mnie wiec Relanium przez 8 miesiecy. Bo maly byl zagrozony. Nie jadlam, nie pilam nawet, kilka pobytow w szpitalu itd. Przy Relanium jakos bylo lepiej. Moglam zyc ;). I na cale szczescie nie zaszkodzilo Miskowi. Tyle ze jest bardziej nadpobudliwy teraz - od urodzenia. No to tyle.  

FUCK !!!
Autor: magicsunny
23 stycznia 2007, 23:53

Ballada gwizdana Scorpions, slone lzy, slodka zielona herbata z cytryna i mandarynki.... I dlugi.... Kupa zaleglych rachunkow... Rysiek zmarl od uduszenia. Tak brzmi raport koronera. Szczegolow przez telefon brak. Beda w karcie zgonu. Do tego mdlosci od dwoch dni - nie do zniesienia, zaczyna sie jak z Michalem w ciazy - rzygalam od 5 tygodnia do 9 miesiaca. Swietnie. Caly dzien z zacisnietym gardlem. I nie pomaga "jedz czesto a malo", ani sucharki, ani nic innego. Ani nawet Hydroxyzyna. Poza tym dobijam wszystkich swoim nastrojem i marudzeniem, placzem, bezsilnoscia i wsciekloscia. Jakby mi bylo malo. To nie. To ja jeszcze musze tym innych obarczac. Fuck !!! Fuck !!! Fuck !!! I boje sie wyjazdu na dluzej do UK. Boje sie tam porodu, calej ciazy, opieki medycznej innej niz nasza, USG tylko 2 razy w ciazy i oddania mojego synka do angielskiego przedszkola i zalatwiania tego wszystkiego tam, zycia tam i.... I wogole sie boje. To tak jakby mi malo bylo tego co powyzej. A co. Trzeba sobie podokladac. DUUUUUUUPAA !!!!!!!

Nie moge spac.
Autor: magicsunny
22 stycznia 2007, 02:56

Nie moge usnac, wiec siadam znow, wlaczam kompa i pisze. Znow wrocily do mnie pewne wspomnienia sprzed ponad 15 lat... Cos, o czym mowilam juz tysiace razy... Swojemu panu psychopseudocostam, sobie samej, obcym ludziom... Nigdy nikomu z bliskich. Czasem tak jest. Czasem to wraca. I tak juz pewnie bedzie. Tylko ze wtedy, zeby nie zwariowac, musze o tym mowic. Zeby znow nie obarczac tym siebie. Nie winic...

Rok 1991 , wakacje

Mialam wtedy 11 lat. Dokladnie 11 i pol. Mialam znajomych, kolezanki, wychowywalam sie w dzielnicy w jakiej sie wychowywalam i tyle. Wiekszosc facetow. Zawsze bylam najwyzsza, szczupla, dlugie blond wlosy, wielkie niebieskie oczy i duuuuuuuuzy biust. Z tego powodu jako nastolatka mialam straszne kompleksy. X poznalam na basenie, gdzie zawsze wszyscy jezdzili. Mial 16 lat, byl wysoki, dobrze zbudowany, ciemna karnacja, cwiczyl kickboxing. Szalaly za nim wszystkie dziewczyny. Ale zwrocil uwage na mnie. Wtedy mnie to cieszylo... Wracalismy razem z basenu. Zaproponowal mi posluchanie u siebie w domu nowej kasety ( cd wtedy bylo rzadkoscia ) SNAPu. Uwielbialam szczegolnie jedna piosenke -  hit tamtego lata - Rhytm is dancer. Niczego nie podejrzewalam. Byl zbyt mily, zbyt usmiechniety, taki... taki slodki. Poszlam. Wlaczyl kasete, zrobil mi herbate, sluchalismy, pokazywal mi swoje zdjecia..... Gdy zaczela leciec moja ulubiona piosenka, zaczal sie do mnie dobierac. Spanikowalam. Zamknal na zamek drzwi swojego pokoju, po czym uslyszalam jak ktos przekreca klucz w zamku drzwi wyjsciowych. To jego mama wychodzila... Zaczal mnie rozbierac. Krzyczalam, prosilam... Nic nie slyszal... Wiecie jaki wzrok ma zwierze na polowaniu? Taki nic nie widzacy, oprocz swej ofiary... On mial wlasnie takie oczy. Zamglone. Oczy zdobywcy. Blagalam zeby przestal, plakalam, krzyczalam ze boli, ze.... W tle caly czas lecialo Rhytm is dancer. Potem wylaczyl kasete. Zalegla cisza. Otworzyl zamek w drzwiach. Kazal mi sie ubrac i isc do domu. Poslusznie jak marionetka wykonywalam wszystkie jego polecenia... Nie pamietam jak dotarlam do domu. Spalam wtedy chyba cala dobe. Wszystko mnie bolalo. Wszystko mnie brzydzilo... Po dwoch dniach uswiadomilam sobie co sie stalo. Po prostu mnie zgwalcil... Tak po prostu. Chcialam o tym komus powiedziec, ale... on mial opinie nieskazitelnego, uczynnego chlopca, ktory nosi zakupy starszym paniom pod drzwi, zawsze mowi dzien dobry i do widzenia, kiedys byl misitrantem.... Kto by mi uwierzyl? 11letniej gowniarze, "ktora pewnie go sprowokowala" ? Nikomu nic nie powiedzialam. Balam sie. Wzielam wine na siebie. Zamknelam sie w domu. Rok czasu. Rok koszmaru. Udawania ze zyje. Ze jem. Ze oddycham. Po roku zaczelam powoli wychodzic. Wygladalam juz wtedy jak wampir. Znow pojechalam na basen. Na ten sam. Chyba chcialam sie zmierzyc ze swoich koszmarem. Przekonac sie o tym, ze to byl tylko straszny sen. Nie bylo go. Raz, drugi, piaty... Bylam spokojniejsza. Ale wystarczyl wzrok jakiegokolwiek chlopaka, a wystawialam pazury i warczalam... Poznalam R. Byl taki... taki inny. Skads znalam jego twarz, nie moglam sobie przypomniec skad. O nic nie pytal. Cierpliwie czekal az minie czas, po ktorym sama przytule sie do niego. I tyle. Niczego wiecej nie chcial. Byl dwa lata starszy ode mnie. Nigdy nie powiedzialam mu co sie stalo. Za ktoryms razem zaprosil mnie do siebie. Mial siostre, ktora miala byc w mieszkaniu. Poszlam. Naiwnie? Ze wchodze do tego samego bloku i na to samo pietro gdzie mieszkal X. zorientowalam sie gdy bylo juz za pozno. Weszlismy do tego samego mieszkania. Myslalam ze to jakies nieporozumienie. Ale nie. Zapytalam gdzie jestesmy. R. odpowiedzial, ze tu mieszka jego ciocia i kuzyn, do ktorego czesto przyjezdza razem z siostra. Stad jego twarz !!! Mial podobne rysy do X. !!! W mieszkaniu nie bylo nikogo. Usiedlismy i rozmawialismy. W tym samym pokoju... Nogi mialam jak z waty. Rece mokre od potu. Chcialam wyjsc jak najszybciej. R. poszedl przyniesc cos do picia. Otworzyly sie drzwi... Wszedl X. Jednym ruchem zamknal zamek w drzwiach pokoju, wypychajac jednoczesnie wracajacego wlasnie R. Zrobil znow to samo... W tym czasie gdy ja krzyczalam, R. probowal wywazyc drzwi. Walil w nie, kopal. Wszystko na nic. Potem X. otworzyl drzwi i z szyderczym usmiechem powiedzial do zaplakanego z wscieklosci i bezsilnosci R " wiedziales kogo mi przyprowadzic do domu" .... Ucieklam stamtad. R. dzwonil, pisal listy, przychodzil, przepraszal, blagal, mowil ze to nie jego wina, ze on... Nie wazne. Nie chcialam juz wtedy niczego od zycia. Niczego. Wiecej go nie widzialam.  Znow minal rok. Wscieklosc zaczela we mnie rosnac. Na siebie sama, na facetow. Przestalam sie obwiniac. Zaczelam GRAC. Mialam kilku tygodniowo, tak jak playboy'e uganiajacy sie za dziewczynami. Gralam z nimi, traktowalam ich przedmiotowo, wykorzystywalam, po czym wysmiewalam. Pamietam jak skrzywdzilam w ten sposob kogos, kto mnie wtedy kochal... Nie darowalam sobie tego do dzis. Rozkochiwalam ich w sobie, a potem dostawali " w pysk". Tak bylo przez dlugi czas. W miedzyczasie poznalam T. ( mojego bylego meza, wtedy chlopaka ). Na poczatku bylo super. Potem... potem wracaly do mnie koszmary z przeszlosci i zaczynalam wszystko na nowo. Tak bylo...

Teraz jest inaczej. Od wielu, wielu lat jest inaczej. Spotykam na ulicy X. Niedawno wyszedl, niestety nie za grzechy wobec mnie placil. Patrze mu za kazdym razem prosto w oczy z usmiechem na ustach. Dawno sie tego nauczylam. Bo jestem silniejsza. Jestem silniejsza o te lata jego wolnosci, a ktorych byc nie powinno. Jestem silniejsza o spojrzenie mu prosto w oczy, z glowa uniesiona do gory, gdy wtedy on chcialby ominac moj wzrok ale cos kaze mu patrzec. Jestem silniejsza o slowa, ktore potokiem tyle razy wyplywaly ze mnie i ktore zabily ten bol i gniew. Jestem silniejsza o uczucia ktore wobec niego teraz zywie - o dziwo lubie go. Bo lubie siebie. Nie umiem juz nienawidzic. Za duzo juz. Nie umiem juz nie wybaczac. Za wiele juz. I musze umiec sobie z tym radzic na swoj sposob. Musze umiec nadal mowic o tym obcym, ale nie bliskim... uciekac, gdy to wraca... i umiec zyc. Bo tak juz zostanie. Do konca. To takie rany, ktore nawet sie nigdy nie zabliznia.

Nie chce wspolczucia. Bo to tylko moment mojego zycia, w ktorym znow sobie sama musze radzic z koszmarami z przeszlosci... A takich koszmarow jest jeszcze wiele. To tylko jeden z nich... A ja jestem silna. Jestem silniejsza.... Jestem silniejsza bo umiem wybaczac...

 

Bez tytułu
Autor: magicsunny
22 stycznia 2007, 01:13

Alez jestem nijaka dzisiaj. Chce mi sie spac, ale nie chce mi sie spac. Cisinienie mam na eks G. mojego, wiec moze dlatego tez. Wrrrrrrrrr, jakbym miala ta babe pod reka, to .... eh, szkoda slow. Jak kasa zaczyna wchodzic w gre, to takie jak ona zaczynaja robic sie drapiezne. A juz jak ktos chce im ta kase ograniczyc ( bylo zrodelko - wyschlo zrodelko )... zabijaja glosem, o wzroku pewnie nie wspominajac, przez tel. na szczescie nie widac. Kurcze, jak ja nie znosze materialistow. Pieniadze szczescia nie daja. Daja tylko mozliwosc zycia. Mozliwosc jakiegos bytu.

Bylam u siebie w mieszkaniu, gdzie mieszkala do tej pory moja przyszla bratowa. Kuuuuuuuuuurrrrrrr........ Juz po raz kolejny taki syf, ze opisac nie potrafie. Pominmy. Wrzucalam dzisiaj pranie, bo hrabinie rece przyrosly. Wszystkie reczniki jakie byly w domu - wlaczajac reczniki Miska - w stanie agonalnym !!! Jakby ktos nimi podloge wycieral !!! W lazience zamiast papieru, serwetki swiateczne, ktore kupilam przed wyjazdem do UK !!! Podloga wszedzie sie lepila, kleilam sie do niej, dwa nowe lozka ktore kupilam jakis m-c temu - juz wygladajace jakby mialy 10 lat ( w tym jedno Miska ;] - musiala wyprobowac czy sie dobrze spi ;] ). Fotele, do ktorych prania zamawialam 2 m-ce temu faceta - zakrwawione. Siostra dostala okres, czy ona nie jest w ciazy? ;] Posciel ktora kupilam malemu, Disney, zalozona na jej koldre, bo "reszta byla juz brudna" !!!! Kuuuuuur......... !!!! Nie. Dalej nie bede wymieniac, a to dopiero poczatek. Uruchomcie sobie wyobraznie. Mi musi zejsc to cale cisnienie. Jaki z tego moral? Pozwol komus mieszkac w swoim nowym mieszkaniu, a po m-cu poczujesz sie jak w starej norze i zginiesz od czyjegos brudu. A ona zginie w syfie jak urodzi dziecko. No.

Czasem slowa potrafia wiele.
Autor: magicsunny
21 stycznia 2007, 00:02

Uslyszalam wczoraj cos, co spowodowalo wyzbycie sie wszelkich lekow... Oby na zawsze juz...Nigdy wczesniej nie slyszalam tych slow. Nie w tej kolejnosci. Nie skierowanych do mnie...

"Teraz Mam Rodzine. I musze o nia dbac. Kocham Was".

 

A to znalazlam wczoraj w nocy w necie. I uparlam sie. Taka ma byc i juz. G. zostal odpowiednio poinstruowany ;). Delikatna, skromna i piekna :).

Raz i...

dwa ;).

 

Bez tytułu
Autor: magicsunny
19 stycznia 2007, 16:59

Kiepski nastroj dzis mam, wiec nawet tematu wymyslac mi sie nie chce. Raz jest lepiej, raz jest gorzej... W sumie ten Nowy Rok, zaczal sie bardzo sympatycznie w porownaniu do ostatnich. Wiec powinnam sie cieszyc. Nie liczac oczywiscie niepozalatwianych spraw z zeszlego roku, ktore jeszcze do polowy maja prawdopodobnie beda sie za mna ciagnely. Ale pal je licho. Pal licho Ryska, ktory .... ehhhh, znow mam te same glupie mysli. Cos mi podpowiada, ze juz wiem na co zmarl... Ale. Poczekamy, zobaczymy. Koroner stwierdzil, ze ich prawo przewiduje zakonczenie sprawy do pol roku od momentu smierci. Nic wczesniej, nic pozniej. Angole. Jak zwykle nigdy nigdzie im sie nie spieszy. Tego wlasnie nie lubie w UK, zero pospiechu, a ja... ja jestem w goracej wodzie kapana. Zawsze.

Moja dzidzia w sobote bedzie miala 5 tygodni. Na razie wszystko jest w porzadku. Nastepna wizyta 15 lutego, dzien po wyjezdzie G. Kurcze, szkoda ze nie pojdzie ze mna, ale moj pan doktor przyjmuje tylko w czwartki. Za to w UK mu nie odpuszcze ;). Z reszta on sam sobie nie odpusci :). A wlasnie. Mam pytanie jedno. Bo nie wiem czy wlasciwie mysle. G. ma syna. Ma w tym roku komunie. I wlasnie sie dowiedzialam, ze G. zoobowiazal sie na prosbe swojej eks do oplacenia w calosci kosztow imprezy w knajpie. Wiec moje myslenie jest takie - po pierwsze - dwie lewe raczki i nie chce sie gotowac, piec, a potem myc, no to wykorzystamy G. On sie dal. Po drugie - pani eks ma swojego faceta z ktorym zyje i mieszka. Oboje pracuja, wiecej dzieci nie maja, nie planuja. Mlodego sponsoruje G. Ciuchy mu kupuje G. Ostatnio nowe lozko "bo ona nie miala na to" tez G. Mlody jest chory, kasa na leki - G. Itd. Czy ja mam jakies bledne pojecie o rodzinie i podziale obowiazkow? Bo zdaje mi sie, ze skoro oni oboje pracuja, a G. placi grzecznie alimenty prawie razy dwa tych, ktore zasadzil sad, to szanowna pani eks powinna troche przystopowac, he? A ten tylko jelenia daje z siebie robic... Nie to zebym byla jakas materialistka, nie. Ale mnie to wkurza. Ja rozumiem, naprawde - to jest jego syn. Kocha go, stara mu sie jakos wynagrodzic to, ze nie jest z nim na codzien. Ale ona zaczyna to coraz bardziej wykorzystywac. I chyba okaze sie wredna suka, jak porozmawiam z nim i powiem jakie mam zdanie na ten temat - alimenty takie jak zasadzil sad a reszta... wg uznania G. a nie wg widzimisie eks. Juz sama nie wiem. Ja mu niczego nie zabraniam i  nie mam takiego zamiaru. Ale trzeba otworzyc oczka i zobaczyc, ze ludzie potrafia pieknie wykorzystywac. No.

A Misiek wymiotowal cala noc. Przez sen, z zamknietymi oczami. Od rana biegunka taka, ze sie z niego leje. Na razie wciskam w niego soki marchwiowe, na szczescie je lubi. I Smecte. Jak do jutra nie przejdzie, do lekarza. A ja... ja coraz czesciej senna jestem. Moglabym tak spac i spac i spac...