Archiwum 30 stycznia 2007


DZIEWCZYNA WIDMO czyli ostrzezenie dla facetow......
Autor: magicsunny
30 stycznia 2007, 00:04

Temat notki nie jest zartem. Wszystko co tu przeczytacie to nie film sensacyjny, nie komedia, nie fikcja. Wszystko sie naprawde zdarzylo. A bylo tak.

Moj brat poznal ja kilka miesiecy temu na jakims przystanku autobusowym. Wracal z baletow, oboje czekali na autobus. Byla noc. Zagadal do niej i tak sie zaczelo. Spotykali sie, wtedy jeszcze wynajmowal mieszkanie, nie mieszkal w domu. Zamieszkala z nim. U nas widywalismy ja rzadko - gdy bratu skonczyla sie kasa a mial pusta lodowke, przychodzil po "prowiant" a ona razem z nim. Az wreszcie skonczyla sie tez kasa na wynajem mieszkania. Wrocil do domu. A ona  razem z nim. Babcia i mama, ktora jeszcze wtedy byla w Polsce, nie byly zachwycone. Po prostu weszli i ona juz tak zostala, bez jakiegokolwiek zapytania, czy chocby poinformowania ze "bedzie z nami mieszkac". Tak bylo miesiac, moze dwa. Babcia miala dosc, mama wiecznie sie z nim klocila o to. Spali do 15tej, nie pracowali, ona rzekomo w jakims lombardzie. No i rzeczywiscie, po akcjach mojej mamy, zaczela rano wychodzic do pracy. Nastal dzien, w ktorym wszystkim sie przelalo, bo ona traktowala to "ze tak ma byc i juz, co wam do tego, oboje jestesmy dorosli". Wiec przelalo sie. Ja mialam swoje mieszkanie,stalo puste. Brat poprosil mnie ze zanim nie znajdzie pracy i jakiejs "chaty", czy nie mogliby tam mieszkac. Zgodzilam sie. Dokupialam im to co bylo najpotrzebniejsze i dalam klucze. Zobowiazalam jednak ja do tego, zeby jakos dbala o mieszkanie. Zgodzila sie. I tak sobie mieszkali, ona raz pracowala, raz nie, bo "ja moge isc, albo nie isc, szefow mam fajnych, dzwonia po mnie jak jestem potrzebna zeby po towar pojechac". Cos mi nie pasowalo, ale przeciez nie powiem dziewczynie "pieprzysz, nie pracujesz". Ok. W domu wieczny syf. Moj brat zaczal narzekac ze ona nic nie robi, ze nawet szklanki nie umyje, tylko spi i baluje. Stwierdzilam ze to jego sprawa. Potem "zachcialam" poznac ja lepiej. Zaczelysmy kiedys rozmawiac. Oto co mi opowiedziala o sobie - "jak bylam mala, matka podrzucila mnie swojej przyjaciolce i wyjechala do Francji a pozniej osiadla w Niemczech, jest prostytutka. Ta mama wychowywala mnie i wychowuje do tej pory. Z domu zawsze uciekalam, bo starszy "brat" lal wszystkich, mnie, matke, siostry... na poczatku tego ( 2006 ) roku zmarl moj prawdziwy tato". Biedna dziewczyna pomyslalam. Na chwile przestalo mnie wkurzac jej balaganiarstwo ( lekko powiedziane ! ). Potem nagle wypadek jej matki - kolejna historyjka, ktora polkneli wszyscy - ja, moja rodzina, moj brat, cala "parafia" - wypadek samochodowy, matka w szpitalu z dwoma siostrami, matce musza amputowac noge, jedna z siostr stracila pamiec". Biedna dziewczyna, nie? W tym czasie moj brat wyjechal... Miala jechac z nim, ale nagle , dwa dni przed wyjazdem, gdzie mieli juz wykupione bilety, ona stwierdza, ze nie ma dokumentow, bo poniewaz ze wzgledu na matke w Niemczech, ma podwojne obywatelstwo i d.o. wyslali jej do Niemiec a paszport gdzies jej zginal !!! Brat pojechal sam. Miala do niego dojechac najpozniej po 3 tygodniach. Poprosila mnie, czy w tym czasie moze pomieszkac jeszcze u mnie. Zgodzilam sie. Kilka dni pozniej dowiadujemy sie ze ona jest w ciazy - 6 tydzien. Ok. Nastepnych kilka dni pozniej umiera jej matka ( nawet jedna z notek na moim blogu gdzies mowi o tym ). Wszyscy skladaja kondolencje, cala parafia, moja rodzina, dzwonia, ona placze w glos. Kilkanascie dni pozniej jej babcia dostaje wylewu i nie wiadomo czy nie bedzie sparalizowana. Ojczym nie daje sobie rady z siostrami ( jest ich 4 ) wiec ona nie moze na razie wyjechac, musi opiekowac sie nimi razem z ojczymem. Dwa tygodnie temu byl pogrzeb jej matki. Ojczym trafia do szpitala, ma cukrzyce, cos sie dzieje. Ona zostaje sama z dziewczynami. Do tego w miedzyczasie moje kilkukrotne "akcje" w mieszkaniu, gdzie jest syf ( to tez malo powiedziane - jedna z notek opisujaca stan mojego mieszkania po powrocie z UK ). Nagle przestaje odbierac telefony. Jade do mieszkania. Kaze sie jej spakowac i oddac mi klucz. Znika. Nie odbiera, rozlacza rozmowy. Po kilku dniach mojego dzwonienia nawet o 3 nad ranem ( taka bylam uparta ) jej "siostra" przynosi mi klucz i mowi ze "ona jest na badaniach" Od trzech dni !!!! Wyrzywam sie na siostrze. W srode miala jechac do mojego brata. W zeszlym tygdoniu. Miala jechac z szefami z lombardu, ktorzy mieli otwierac w Londynie kolejny. Sroda wieczor - moj brat dzwoni do niej - odbiera siostra - tak, ona wyjechala, ale zapomniala komorki i kilku innych rzeczy. W czwartek po poludniu dzwoni do niego Ona - jestem w Holandii, o 12 jutro bede w L. wyjedz po mnie. Wyjechal. Jej tam nie bylo. Moj brat dostaje szalu i zaczyna "dochodzenie". Dowiadujemy sie od "jej kuzynki" ze JEJ MATKA ZYJE !!!!!!!!!!!!!! NIE BYLO ZADNEGO WYPADKU, ZADNEGO POGRZEBU !!!!!! Moj brat jest wsciekly, my wszyscy zreszta tez. Babcia czuje sie swietnie, ojciec normalnie pracuje. A jej MACOCHA to jej matka !!!!!!!!!!!!!!!!!!! ONA NIE JEST W CIAZY !!!! Nie wytrzymalam. Czulam sie jak w zasranym amerykanskim filmie !!!! Ta dziewczyna zabierala nieraz na dwa dni moje dziecko !!! Takie zaufanie sobie u nas zaskarbila !!!!!!!!!!  Dzis rano pojechalam z kolega mojego brata do lombardu w ktorym pracowala - nikt nigdy o niej tam nie slyszal.... Pojechalismy do miejsca w ktorym mieszkala, zeszlismy wszystkie bramy, pytalismy kilkunastu osob - nikt jej nie zna, nigdy nikogo takiego nie widzieli na oczy, ludzie ciezko zszokowani.... Ponoc nazywala sie KAROLINA STELMACH... Nikt jej nie zna, nikt jej nie widzial, nikt nic o niej nie wie.... Znalazlam zeszyt w ktorym kilka kartek bylo zapisane tym imieniem i nazwiskiem... Jakby sie go uczyla... Godzine temu dowiedzialam sie ze jej matka i babka sa chore psychicznie... Ale nadal nikt nie wie gdzie ona tak naprawde mieszka, skad miala pieniadze na wszystko( i nabila mi rachunki w domu na ponad 600 zlotych !! ) DZIEWCZYNA WIDMO. Dobry scenariusz na ksiazke albo film? REWELACYJNY. Tylko ze teraz wsciekla jest na nia cala dzielnica. I jesli tylko wystawi nos z domu... Osmieszyla wszystkich... Zmaltretuja ja. A ja bede pierwsza... ;]. Za mojego brata... ;]. Powiedzcie mi tylko, jak bardzo mocno zle trzeba miec z glowa, zeby wymyslic takie rzeczy i wkrecic w to tyle osob? Bo jest ich okolo 20tu... I jak bardzo trzeba byc bezwzgledna, zeby potrafic powiedziec ze wlasna matka umarla, ze bylo sie na jej pogrzebie i plakac takimi lzami, jak plakala ona...

Przepraszam za brak ladu i skladu czasem w zdaniach, ale jeszcze nie opadly ze mnie emocje i chyba nawet dobrze opisac tego nie umiem. To wszystko to i tak 1/3 wszystkiego co sie zdarzylo, po prostu te wazniejsze rzeczy. Reszta ... reszta niech pozostanie milczeniem, bo moglabym ja tym razem, nie wytrzymac psychicznie... ;].