23 stycznia 2007, 23:53
Ballada gwizdana Scorpions, slone lzy, slodka zielona herbata z cytryna i mandarynki.... I dlugi.... Kupa zaleglych rachunkow... Rysiek zmarl od uduszenia. Tak brzmi raport koronera. Szczegolow przez telefon brak. Beda w karcie zgonu. Do tego mdlosci od dwoch dni - nie do zniesienia, zaczyna sie jak z Michalem w ciazy - rzygalam od 5 tygodnia do 9 miesiaca. Swietnie. Caly dzien z zacisnietym gardlem. I nie pomaga "jedz czesto a malo", ani sucharki, ani nic innego. Ani nawet Hydroxyzyna. Poza tym dobijam wszystkich swoim nastrojem i marudzeniem, placzem, bezsilnoscia i wsciekloscia. Jakby mi bylo malo. To nie. To ja jeszcze musze tym innych obarczac. Fuck !!! Fuck !!! Fuck !!! I boje sie wyjazdu na dluzej do UK. Boje sie tam porodu, calej ciazy, opieki medycznej innej niz nasza, USG tylko 2 razy w ciazy i oddania mojego synka do angielskiego przedszkola i zalatwiania tego wszystkiego tam, zycia tam i.... I wogole sie boje. To tak jakby mi malo bylo tego co powyzej. A co. Trzeba sobie podokladac. DUUUUUUUPAA !!!!!!!