03 listopada 2006, 21:57
Nienajfajniejszy był. Zresztą nie on jeden. Było ich kilka. Nie wiem już sama, czy to brak jakichś tabletek, czy którychś nadmiar. Koszmary męczyły mnie do momentu, w którym za oknem zaczęło robić się jasno. Budziłam się co 15 minut z chwili na chwilę coraz bardziej zlana potem. Czyżby w ten wczorajszy dzień zaduszny, ktoś "tam" przypomniał sobie o mnie i chciał zabrać do siebie?? Jest ktoś taki... Tylko, że to było tak dawo temu... 14 lat... Kawał czasu. W zasadzie nie wierzę w takie rzeczy. No ale w magię też nie wierzyłam. Ot, takie tam bzdury. Ale te "nocne bzdury" przeraziły mnie nie na żarty.
Moje zawroty głowy nie mijają. Nie wiem co się dzieje. Zaczęłam normalnie jeść, piję jakieś okrutne soki warzywne, owocowe, jem witaminy, owoce... I nic. To już nawet nie jest tak, że co jakiś czas zakręci mi się w głowie, tylko kilkanascie minut w ciągu dnia, mi się w niej nie kręci... Jakbym cały czas była naćpana albo pijana.
Jeszcze tylko 6 dni... Sześć dni, aby móc nareszcie dotknąć moje przeznaczenie...