Archiwum 14 listopada 2006


Miłość i śmierć chodzą w parze... ?
Autor: magicsunny
14 listopada 2006, 22:44

Było cudownie, było wspaniale. Nie potrafię tego opisać słowami, może jutro, może za rok. Kocham... I teraz już wiem o tym na pewno... Były rozmowy, długie/krótkie noce, piękne dni, gdy budziłam się przy boku G., wspaniałe wieczory gdy obok Niego zasypiałam. Sielanka... I to jest właśnie MIŁOŚĆ.

Nadszedł dzień odlotu, przebukował bilet, by móc zostać ze mną jeszcze choć dwa dni. I został. Najchętniej wogóle by nie wyjeżdżał. A ja najchętniej, nigdzie bym go nie puściła. Ale wiem, że musiał wrócić. Jeszcze na jakiś czas. A potem... potem zadzwonił mój telefon. Mama z Anglii, że mam natychmiast jechać do babci, że będzie tam dzwonić. Nie chciała nic powiedzieć przez komórkę... Pojechała. Zadzwoniła. W słuchawce usłyszałam.... "Madziu, tylko spokojnie.... posłuchaj... R. nie żyje"............................................................w pracy w nocy dostał zawału, zmarł w karetce............................ Krzyczałam, że to jakiś podły żart, że ktoś ze mnie kpi !!!!!! Jak tak można, to nie możliwe !!!!!!!!!!!!!!!!!! Waliłam głową w ścianę, wyłam jak ranne zwierzę !!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie pamiętam co było dalej, nie pamiętam... Wzięłam jakieś tabletki, pomogły. Dużo wzięłam, żeby móc przestać płakać... Żeby przestało boleć... Co z tego, że go nie kochałam? Cóż z tego, że nie chciałam z nim być? Jest.... był ojcem mojego synka.... Miał dopiero 38 lat..........

Nasuwa mi się tysiące pytań, na które nigdy nie dostanę już odpowiedzi. Nie widział nawet mieszkania, jak wiele serca włożyłam w wykończenie go, jak bardzo się starałam mimo wszystko. Dla Michałka...Co mam teraz robić, od czego zacząć? To wszystko za świeże, za wiele myśli jeszcze w głowie na raz. Ale boję się, co będzie jutro, jak tabletki przestaną działać. Trzeba sprowadzić ciało, załatwić pogrzeb, polecieć do Angii, zabrać Jego rzeczy, pozałatwiać wszystko... Boże, daj mi siłę.... Bo już za wiele jej nie mam. Mój syn, nie będzie nawet pamiętał swojego ojca.... Gdzie jesteś Boże w takich chwilach?! Chciałeś mnie ukarać? Ale jaim kosztem?! I to jest właśnie ŚMIERĆ.... Jak nie daleko od miłości do śmierci... Jakie kruche jest życie....

Dobrze, że jest "przy mnie" G.... Bez Niego nie dałabym rady... Kocham Go.... Najbardziej na świecie kocham.... Pomimo wszystko kocham...