Archiwum 16 listopada 2006


Ból, strach...
Autor: magicsunny
16 listopada 2006, 11:57

Zrobiono sekcję. To nie był zawał. To nie wina serca. Serce miał silne... Na tyle silne, by znosić moje oskarżenia, moje pretensje... Zawsze myślimy o tym co mogłoby być, lub czego mogłoby nie być, gdy wydarzy się to najgorsze. Miał raka.... I wiedział o tym. Musiał wiedzieć. Za tydzień będzie wiadomo od kiedy i czego dokładnie. Tylko po co? Czy to teraz jest ważne? Boże, daj mi siłę, proszę... Muszę sprowadzić Jego ciało z Anglii. Nie wiem czy stać mnie na to, żeby tam polecieć teraz. Muszę. Ale nie wiem czy dam radę... A mój "przyjaciel" A. .... Ten, na którego zawsze mogłam liczyć... zapytał mnie czy ma składać mi kondolencje, czy gratulować, bo chyba mi na rękę śmierć R. .... Myślałam A. że mnie znasz. Nie znasz wogóle. Jak mogłeś ?!!!!!!! Nie potrafię Ci tego wybaczyć. Co z tego, że mam G. ? Co z tego, że kocham.... Czy to oznacza, że nie mam serca? Że nie boli mnie to co się stało?!! Jak mogłeś !!!!!!!!  Znów powtórzę - na całe szczęście mam G.  ..... i I. .... gdyby nie oni, gdyby nie mój synek.... nie umiałabym dać sobie z tym rady. Do tego matka R. Oskarża mnie, że to moja wina, że gdyby nie wyjechał...Przecież ja Go nie zmusiłam. Sam podjął taką decyzję !!! Wiem, że był jej jedynym synem, ale...