26 listopada 2006, 01:22
Towarzyszyłam mu w niej wraz z naszym synkiem... Było źle, bardzo źle. Ale ponoć byłam dzielna. Tak mówili Jego koledzy. Niewiele pamiętam. Naćpałam się prochów, musiałam... Nie chciałam odejść od trumny, to pamiętam... Nie chciałam puścić... Najgorzej było gdy kładłam na niej wieniec od Michałka, który kazałam zrobić na mchu w kształcie serca, usłany maleńkimi białymi różyczkami, przeplatany liśćmi paprotki i większymy białymi różami z czerwonymi obramówkami... Na wstędze widniał napis - Najwspanialszemu Tatusiowi - synek Michał - Kocham Cię ! Położyłam go na trumnie, między kwiaty wetknęłam zdjęcie Rysia z Michałkiem, a obok... obok położyłam małego białego misia z serduszkiem na brzuszku... ulubionego misia naszego synka... Gdy trumna zaczęła zjeżdżać w dół wraz z tymi rzeczami, pękłam. Dobrze, że trzymało mnie dwóch kolegów, bo pewnie wskoczyłabym za nią....
Jestem już poza tym. Ponoć dalej może być już tylko lepiej... Ciekawe kto mądry tak powiedział. Bo jest mi źle, strasznie źle !!! Wiem, to minie, kiedyś na pewno minie, potrzeba czasu ale... Od czterech godzin próbuję dodzwonić się do mojego G. I nic. Nie odbiera. Dzwoniłam już nawet do jego kolegi D. czego wcześniej nawet bym nie zrobiła, z wiadomych względów. Nie wie gdzie jest, od niego telefonów też nie odbiera. A tak bardzo potrzebuje Go w tej chwili !!! Tak bardzo chcę się mu wyżalić i wypłakać !!! I martwię się. Strasznie się martwię!!! Gdzie jesteś G ?! Czemu nie odzywałeś się cały dzień?! Czemu nie odbierasz?! Nie mogę Cię stracić!!! Nie Ciebie !!! Dobrze że jest jeszcze moja "maleńka przyjaciółka" I. Przynajmniej mogłam się trochę rozładować.... Dziękuję Ci...Jak zwykle "podarowałaś" mi uśmiech. :*
Myślę, że na więcej, będzie mnie stać jutro. Może. Napiszę też, jak żyło się w UK Rysiowi. Tak... Bo tego tu brakuje. Jak on tam żył....