Archiwum 16 stycznia 2007


Czyzby bajeczka? ;)
Autor: magicsunny
16 stycznia 2007, 00:20

Byla sobie pewna dziewczyna, ktorej nigdy nic nie wychodzilo - zwiazki byly do dupy, faceci byli do dupy, przeszlosc byla do dupy i wracala co jakis czas jak bumerang.... Jedyne co sie jej "udalo" to synek Michal. Wychowywala go sama bo... patrz wyzej. Przestala szukac kogokolwiek, kto zapelnilby pustke bo im bardziej szukala, tym wiekszych spotykala popaprancow. Smutne? Nie... Zyciowe ;). Po kilku latach znow podlaczyla net, ktory kiedys "wyrzuciala", bo ja ranil. i stalo sie... Bylo to 24 pazdziernika 2006 roku. Tego feralnego roku... Poznalismy sie na jakims forum. Ja napisalam jakis bzdurny temat, przyszlo pare osob, rozkrecilo sie, G. czytal, nigdy nie pisal. I w koncu temat sie urwal. Zmienilismy forum, a on szukal... I znalazl. Od tamtego dnia nie rozstawalam sie z nim nawet na jeden dzien - nie wazne czy to byly rozmowy na gg czy skype. Potrafilismy rozmawiac o wszystkim i o niczym, milczec gdy byla taka potrzeba, a nawet sie klocic... Dopelnialismy sie w kazdym zdaniu. To tak jakbym ja zaczynala mowic, a on konczyl slowami moje mysli. Smialismy sie z tego... Potem przyszedl czas na kamere. Nastapil punkt kulminacyjny.... Stwierdzil, ze przyjedzie 9 listopada. Po dwoch tygodniach znajomosci na necie !!! Stwierdzilam ze albo swiruje, albo jest wariat. No i okazalo sie ze wariat, bo przylecial z UK :). Dostalam wymarzonego bialego misia i bukiet roz :). Byl u mnie prawie tydzien. To wlasnie w tym czasie zmarl R. ... Po Jego wyjezdzie nie moglam sobie znalesc miejsca. Tesknilam. Wiec spakowalam siebie i malego i... polecielismy :). Odwiedzilam przy okazji moja mame, ktora tam pracuje :). Bylam u G. wtedy 3 dni i nie chcialam juz nigdy wyjezdzac. Ale musialam. Sprawy w Polsce byly wazne. Potem znow czekanie i ten wyjazd teraz na swieta, w sama Wigilie... Nie moglam sie go doczekac. Przed nim byly codzienne telefony, tesknota, smsy i znow tesknota... Niby glowe mialam zajeta zalatwianiem wszystkiego w zwiazku ze smiercia R. , lataniem po bankach, pisaniem podan, deweloperem i cala reszta z ktora nie dawalam sobie rady, ale... Boze, jak bardzo mi Go brakowalo !!! Bylam taka samotna... 24 grudnia o 13tej bylam juz na lotnisku. Mialam 30 kg nabagazu i zeby za niego nie placic musialam byc pierwsza do odprawy i trafic na faceta ;). My kobiety jakos dziwnie zawsze umiemy sobie poradzic w takich sytuacjach ;). Ostatnio przeszlo mi 20 kg ;). Tym razem nie dalo sie. Za 10 musialam zaplacic, reszta poszla gratis :P. Ale... 15.10 - uwaga, samolot na East Mindlands jest opozniony o 25 minut, mgla. Ok. 15.40 - Samolot odwolany, prosze sobie przebukowac bilet na najblizszy termin. Kurrrrr...... Najblizsze sa na 7 stycznia ;]. No coz, mala awantura i "mila" pani przebukowala mi na Liverpool, lot za 45 minut  :P. Blizej G. I w zwiazku z tym Swiat nie spedzilam z moja mama tylko z G.  :D Ale poczatek podrozy suuuuper ;]. Swieta, swieta i po swietach, wiec G. poszedl do pracy, ja gotowalam obiadki, sprzatalam i urzadzalam w miare nowowynajety dom. G. robil sniadanka Miskowi, kapal go, bawil sie z nim, przebieral ( i wymiotowal przy zmianie pieluchy z kupa hi hi hi ) a ja moglam troche odpoczac :P. Kochany G. :*. Potem odwiedzilam mame na kilka dni. I wrocilam do G. Sylwester - hmmm.... zrobie test. I nic. No to mozna pic :). Maly siedzial z nami do 4 rano. lobuz :).  11 stycznia, jakos dziwnie sie czuje... Test.... I... Dwie kreseczki :D. I skad ja wiedzialam po 2 tygodniach ze jestem w ciazy? Przeczucie jakies? ;) G. polecial do sklepu po kolejne 2 testy, zeby sie upewnic :P. To samo, nie chce byc inaczej. Wraz z testami dostalam bukiet przecudnych roz :). I tak oto, znamy sie z G. niecale 3 m-ce, a bedziemy miec dzidziusia, ktorego zaplanowalismy ( blogoslawiony kalendarzyk z netu, ktory i tak sie nie sprawdzil, bo w ciaze zaszlam 4 dni przed tym, gdy niby mialoby to byc :P ) no i na swieta wielkanocne, czyli na poczatku kwietnia, bierzemy slub :D. Ciekawe... Nadal nie moge uwierzyc, ze to sie dzieje naprawde .... :D.

A dzis bylam na pierwszym USG i widzialam moja kropeczke malenka :). Wszystko jest dobrze. I tak juz zostanie :).

A Misiek zaczal mowic. I zaczal mowic TATO do G. Sam. Sam z siebie... Tez ciekawe.

A ja tego nie spieprze :D. Nie tym razem :D.