Archiwum 17 września 2007


dni...
Autor: magicsunny
Tagi: zostalo  
17 września 2007, 11:45

Po raz trzeci probuje wkleic ta notke. Zaraz dostane szalu. Moj maz ma na laptopie jakies dziwne skroty klawiaturowe i co chwile jak przycisne cos nie tak, zamyka mi strone albo czysci tekst ;]. Poza tym nie ma literki zaczynajacej jeo imie ;]. Nie chce mi sie co chwile wklejac ;].

 

Pozostalo 4 dni. I nic. Na 27 wrzesnia jestem zarejestrowana do swojeo pana dr po skierowanie do szpitala na wywolanie porodu. W zasadzie po tym wszystkim powinnam juz urodzic jakis czas temu. Widac mam za silne nerwy... Codzienne wstaje juz tak obolala ze szlak mnie trafia - brzuch boli jak skopany, biodra rypia strasznie, bo spac sie juz nie da nawet na bokach, wszystko uciska, naciska i dretwieje. Wypralam dywany w domu na kolanach, codziennie sprzatam, myje podloi, wydurniam sie z Miskiem i... dupa. A wolalabym tak wywolac porod niz oksytocyna, bo wtedy sa bole silniejsze i dluzej wszystko trwa po kroplowkach, pamietam po Misku. Poza tym pewien masaz na rozwarcie nie nalezy do najprzyjemniejszych ;]. Ma ktos jeszcze jakies pomysly, oczywiscie takie zeby malemu nie zaszkodzic? Olej rycynowy nie wchodzi w re, nie dam rady temu smacznemu czemus ;].

 

U ojczyma bez zmian - nadal w szpitalu, lecza odlezyny zeby mol siadac na wozek. Czucia nadal zero... Przestalismy sie ludzic jak na razie. Zalatwilam za to wiele. Bo pracowal na czarno wtedy. Tak zjechalam faceta u ktoreo robil, ze poszedl, zarejestrowal ojca wstecz, wiec ma teraz juz ubezpieczenie i dostanie przynajmniej odszkodowanie za wypadek przy pracy. Od inwestorow budowy wycianelam troche kasy na pampersy, masci itd. W NFZcie dzieki ubezp. udalo mi sie zalatwic zwrot kasy za gorset-300 zlotych nie lezy na ulicy. Mam nadzieje ze uda mi sie jeszcze zlozyc mu papiery do ZUSu na rente i w opiece o dodatki rehabilitacyjne. Potem przyjdzie juz tylko czkeac na decyzje i orzeczenie o niepelnosprawnosci. Mama opieprzyla mnie ze tak sie anazuje i ze nie powinnam ojca przyzwyczajac do teo ze jezdze do nieo codziennie i robie co w mojej mocy, bo co bedzie jak urodze? Ale ja nie umiem inaczej. Poki jeszcze moe - dzialam.

 

U mojeo taty tez bz. A ostatnio byl kryzys  oranizm poddal sie na chwile. Uratowali. Po prostu leki ktore dostaje sa za silne, a oranizm juz mocno oslabiony. Dzisiaj bede rozmawiac z ordynatorka, zobaczymy co powie. W kazdym razem szanse na przezycie zamiast rosnac - maleja. Zaczynam sie jakos do teo przyotowywac, w pewnym sensie nawet przyzwyczajac...

 

Moj synek je sam sniadanie - platki z mlekiem :). Popija herbatka, bo tak lubi i wyciera buzie chusteczka. Jak tak na nieo patrze, jestem strasznie z nieo dumna :). I wtedy nie wazne ze nie chce jeszcze robic na nocnik ( bo sie uparl po prostu, umie, ale nie chce ), czekam cierpliwie az mu przyjdzie ochota na to. I nie wazne ze nie umiem o oduczyc od smoczka, nie mam po prostu sily i cierpliwosci na razie, sluchac placzu przez kilka dni. Moje kochanie obecalo ze zajmie sie tym jak bede w szpitalu, ciekawe ;]. Nauczylam tez maleo ubierac samemu koszulke, posprzatac po sobie jak zje, myc zabki i cala reszte... Tak mu sie podoba ta samodzielnosc ze sam dopomina sie o mycie zabkow rano i wieczorem itd... mam nadzieje ze juz ak zostanie :).