09 października 2006, 22:42
23 luty 2005 rok, godzina 16.17
Tego dnia po 9 godzinach męczarni, moja mama usłyszała mój płacz... A najciekawiej nie było, uwierzcie. Wcale mi się tu nie spieszyło. Zimno, za oknem śnieżyca, a tu nagle wszyscy dookoła stwierdzili, że już na mnie czas. Ani mi się śniło! U mamusi cieplutko, przyjemnie... Zaparłem się. I tak bite dziewięć godzin, aż w końcu gdy stwierdzili, że się nie poddam, postanowili mnie stamtąd po prostu wyjąć. Kurczę, jak się przestraszyłem! Aż zacząłem krzyczeć żeby przestali! A oni nic. Jakaś obca baba zabrała mnie od mamy, zaczęła mnie myć czymś wściekle zimnym, wkładać mi coś do noska, uszu, ech szkoda gadać. No to rozdarłem się jej prosto w ucho ile sił w płucach, na co oddała mnie jakiejś innej. Tej przynajmniej dobrze z oczu patrzyło, więc doszedłem do wniosku, że nie będę jej krzywdził swoimi decybelami ;-). Zaniosła mnie na chwilę do mamy, ta pocałowała mnie w nosek i zabrali mnie dalej, na zwiedzanie tego waszego okropnie głośnego świata. Swoją drogą, ciekawe czemu moja rodzicielka wyglądała na taką wykończoną? :-o
8 godzin później...
Zanieśli mnie do jakiegoś pomieszczenia gdzie było więcej takich dziwnych stworków jak ja. Tak przynajmniej mi się wydawało. Czekałem na mamę, czekałem i czekałem, a jej nigdzie nie było. Zacząłem więc ją wołać, na co przyszła znów ta wredna od dłubania w nosie i zaczęła mnie rozbierać. No to ja w ryk! Kurczę, jak wy znosicie to okropne zimno?! Potem coś tam porobiła (nie widziałem co, wstać mi się nie chciało) i nareszcie mnie ubrała. Zasnąłem sobie i śniło mi się jak mnie zabierają od mamy. Chyba ją wołałem przez sen, bo jak otworzyłem oczka to trzymała mnie już w ramionach. Mamusiu, nareszcie jesteś! - chciałem zawołać, ale coś mi nie wiadomo czemu nie wychodziło. Tylko pisk jakiś. Apropo's, wiecie skąd ja taki wygadany jestem? Bo jak jeszcze byłem tam gdzie ciepło i słychać bicie serduszka mamy, to czytała mi dużo na głos, słuchaliśmy razem muzyki i oglądaliśmy telewizję, ale tylko te programy dla dzieci oczywiście ;-).
17 luty 2005 - drugi dzień z mojego życia
Dziś jestem w znacznie lepszym nastroju. Mam cały czas obok siebie mamusię, tuli mnie, uważnie mi się przygląda, uśmiecha, karmi i przewija ( już wiem o co chodzi z tym rozbieraniem, mama mi wyjaśniła wszystko po kolei, a nie jak ta baba, rozebrała i wyj sobie ;-p ). Spacerujemy sobie po korytarzu i rozmawiamy z innymi mamami jak to było wczoraj. Odwiedziła nas dzisiaj moja babcia i mój tato... Hmmm, babci głos znam, ale co to znaczy "tato" i czemu ten gość bierze mnie na ręce i zabiera od zapachu mamy?! Niech sobie już idą, ja chcę się zdrzemnąć, aaaaa....
18 luty 2005 - mam trzy dni
Jestem cały czas głodny, a mama daje mi tylko po 30 ml mleczka ! Dopominam się i dopominam, a ona "że to może pieluszka mokra, może kupka, może..." A ja tylko jeeeeeeść chcę ! Chyba się wreszcie zorientowała o co chodzi, bo dała mi prawie 60 ml i nareszcie się najadłem :-D. Teraz jem dwa razy tyle co inne dzieci bo muszę nadrobić zaległości - urodziłem się drobny i maleńki - 3.160 g i 53 cm. Ale jeszcze urosnę i wam pokażę co potrafię.
19 luty 2005 - jestem o kolejny dzień starszy
Dzisiaj jedziemy do domu. Ciekawe co to takiego? Już powoli zacząłem się przyzwyczajać do tego dziwnego miejsca, które nazywacie szpitalem, a tu coś nowego. Zobaczymy czy mi się tam spodoba. Jak nie, będę darł się w niebogłosy, tak jak tej okropnej babie do ucha he he...