Archiwum październik 2006, strona 1


Uzależnienie to brzydka rzecz...
Autor: magicsunny
23 października 2006, 18:02

Już to kiedyś gdzieś pisałam, tylko że wtedy odnosiło się do innej sytuacji... Teraz jest kiepsko. AFOBAM - lek przeciwlękowy, antydepresyjny, psychotrop... Pozwala normalnie funkcjonować w wielu przypadkach różnych chorób itd. Leczyłam się, leczę się, co za różnica. Po trzech miesiącach - trach, skończyły się tabletki, nie ma lekarza. No to nie wezmę, przeżyję. Następny dzień - delirka rano. Dwa dni później - zjazd po ścianie jak po ślizgawce. Trzeci dzień - jeszcze większa delirka, jadłowstręt utrzymujący się do dziś ( a to już ponad tydzień ). Kawa, fajki, kawa, fajki, coraz więcej kawy, coraz więcej fajek... Sińce pod oczami już na stałe. Skombinowałam sobie 2 tabletki. Było dobrze przez dwa dni... Poszłam wreszcie do lekarza, nie widział mnie półtora miesiąca. Przywitał mnie tekstem, że wyglądam jak śmierć i "ile pani schudła przez ten czas" ? Nie wiem ile, nie mam odwagi stanąć na wagę... Kazał wyciągnąć dłonie przed siebie - delirka jak szlag!!! Koniec z Afobamem pani M. Uzależniła się pani. To co kurde, sama sobie go przepisałam?! Nie, lekarze lecząć, zwykle sami uzależniają swoich pacjentów, robią to świadomie i informują o zagrożeniu. Zgodziłam się. Wtedy... Teraz już bym na to nie poszła. Żołądek mi siada. Jedzenie rośnie w ustach, oczy podkrążone, codziennie zjazdy - w domu, na dworze. Zaczynam się bać wychodzić z małym sama na spacer... Kurwa,. kurwa, kurwa. Przepraszam. Czuję sie jak jakaś cholerna narkomanka, w dodatku nie z własnego wyboru ( po części może). Nie wiem, można kupić... Lepiej nie chyba. Ale już nie daję rady. W domu awantury, że nie jem, że nie wychodzę, że wyglądam jak ćpun... Jak ja mam wyjść, skoro się boję? A jak zjadę gdzieś na ulicy, co z małym? Do dupy choroba, do dupy leczenie... No to zaczęłam sobie pić na przykład. Fajnie. Na drugi dzień kaca brak, ale delirka taka, że szklanka z rąk leci, papieros... Piwo. Uspokoiłam się trochę.

Boże, nie wiem co się ze mną dzieje. Przestałam to kontrolować...

Pecha mam do facetów i tyle...
Autor: magicsunny
12 października 2006, 12:45

Jak nie kryminaliści, to playboy'e, albo kompletne popaprańce, zagubione cholerne owieczki, nie mogące drogi odnaleść, dupki, goście myślący naiwnie, że mają do czynienia z "blondynką" ( co z tego, że mam taki kolor włosów ), po czym okazuje się, że nagle znikają i piszą " sorry, fajna jesteś dziewczyna, ale nic z tego nie będzie" czytaj: " sorry, ale się Ciebie boję, bo to dziwne jest, że dajesz z siebie wszystko, a niczego nie wymagasz, ja w totka nie wygrywam". KURWA, co jest z wami facetami ?!!! JESTEM TAKA I TYLE. NAWET JAK NIE ZAKOCHANA, TO NAPRAWDĘ SIĘ STARAM!!! Mówić, tłumaczyć, żadnych zobowiązań, żadnych warunków, z czasem samo się okaże co będzie dalej. To nie. Ale jak z drugiej strony kobieta liczy na jakiś trwały związek i też prosto z mostu, że jest tak i tak, że chce, to samo kurde, też nie. TO CZEGO WY DO CHOLERY CHCECIE ?! Albo ja jakichś nieodpowiednich facetów poznaję, albo już sama nie wiem o co chodzi. Może mi to ktoś wyjaśnić? Bo ponoć to kobiety są bardziej skomplikowane. Więc coś mi tu nie pasuje...

Pierwsze 3 dni z życia mojego synka :D.
Autor: magicsunny
09 października 2006, 22:42

 23 luty 2005 rok, godzina 16.17

Tego dnia po 9 godzinach męczarni, moja mama usłyszała mój płacz... A najciekawiej nie było, uwierzcie. Wcale mi się tu nie spieszyło. Zimno, za oknem śnieżyca, a tu nagle wszyscy dookoła stwierdzili, że już na mnie czas. Ani mi się śniło! U mamusi cieplutko, przyjemnie... Zaparłem się. I tak bite dziewięć godzin, aż w końcu gdy stwierdzili, że się nie poddam, postanowili mnie stamtąd po prostu wyjąć. Kurczę, jak się przestraszyłem! Aż zacząłem krzyczeć żeby przestali! A oni nic. Jakaś obca baba zabrała mnie od mamy, zaczęła mnie myć czymś wściekle zimnym, wkładać mi coś do noska, uszu, ech szkoda gadać. No to rozdarłem się jej prosto w ucho ile sił w płucach, na co oddała mnie jakiejś innej. Tej przynajmniej dobrze z oczu patrzyło, więc doszedłem do wniosku, że nie będę jej krzywdził swoimi decybelami ;-). Zaniosła mnie na chwilę do mamy, ta pocałowała mnie w nosek i zabrali mnie dalej, na zwiedzanie tego waszego okropnie głośnego świata. Swoją drogą, ciekawe czemu moja rodzicielka wyglądała na taką wykończoną? :-o

 

8 godzin później...

Zanieśli mnie do jakiegoś pomieszczenia gdzie było więcej takich dziwnych stworków jak ja. Tak przynajmniej mi się wydawało. Czekałem na mamę, czekałem i czekałem, a jej nigdzie nie było. Zacząłem więc ją wołać, na co przyszła znów ta wredna od dłubania w nosie i zaczęła mnie rozbierać. No to ja w ryk! Kurczę, jak wy znosicie to okropne zimno?! Potem coś tam porobiła (nie widziałem co, wstać mi się nie chciało) i nareszcie mnie ubrała. Zasnąłem sobie i śniło mi się jak mnie zabierają od mamy. Chyba ją wołałem przez sen, bo jak otworzyłem oczka to trzymała mnie już w ramionach. Mamusiu, nareszcie jesteś! - chciałem zawołać, ale coś mi nie wiadomo czemu nie wychodziło. Tylko pisk jakiś. Apropo's, wiecie skąd ja taki wygadany jestem? Bo jak jeszcze byłem tam gdzie ciepło i słychać bicie serduszka mamy, to czytała mi dużo na głos, słuchaliśmy razem muzyki i oglądaliśmy telewizję, ale tylko te programy dla dzieci oczywiście ;-).

 

17 luty 2005 - drugi dzień z mojego życia

Dziś jestem w znacznie lepszym nastroju. Mam cały czas obok siebie mamusię, tuli mnie, uważnie mi się przygląda, uśmiecha, karmi i przewija (  już wiem o co chodzi z tym rozbieraniem, mama mi wyjaśniła wszystko po kolei, a nie jak ta baba, rozebrała i wyj sobie ;-p  ). Spacerujemy sobie po korytarzu i rozmawiamy z innymi mamami jak to było wczoraj. Odwiedziła nas dzisiaj moja babcia i mój tato... Hmmm, babci głos znam, ale co to znaczy "tato" i czemu ten gość bierze mnie na ręce i zabiera od zapachu mamy?! Niech sobie już idą, ja chcę się zdrzemnąć, aaaaa....

 

18 luty 2005 - mam trzy dni

Jestem cały czas głodny, a mama daje mi tylko po 30 ml mleczka ! Dopominam się i dopominam, a ona "że to może pieluszka mokra, może kupka, może..." A ja tylko jeeeeeeść chcę ! Chyba się wreszcie zorientowała o co chodzi, bo dała mi prawie 60 ml i nareszcie się najadłem :-D. Teraz jem dwa razy tyle co inne dzieci bo muszę nadrobić zaległości - urodziłem się drobny i maleńki - 3.160 g i 53 cm. Ale jeszcze urosnę i wam pokażę co potrafię.

 

19 luty 2005 - jestem o kolejny dzień starszy

Dzisiaj jedziemy do domu. Ciekawe co to takiego? Już powoli zacząłem się przyzwyczajać do tego dziwnego miejsca, które nazywacie szpitalem, a tu coś nowego. Zobaczymy czy mi się tam spodoba. Jak nie, będę darł się w niebogłosy, tak jak tej okropnej babie do ucha he he...

PRZYPOMNIAŁAM SOBIE HASŁO DO BLOGA, DOBRZE...
Autor: magicsunny
09 października 2006, 00:56

Zacznę od podziękowania administratorowi, za to, że nawet mi NIE ODPISAŁ NA MOJĄ PROŚBĘ O POMOC, GDY ZAPOMNIAŁAM HASŁA. Na maila mi nie mogło dojść, bo MAILA MI ZLIKWIDOWALI  za nieudzielanie się przez prawie 3 lata w necie. Dobrze mi tak, a co :P. Merci jak nie wiem co...

Od czasu do czasu, to od znajomych, to z kafejki, zaglądałam sobie tutaj z ciekawości, czy pan P. na przykład: zmienił przekonania, tryb życia, przestał lub ograniczył picie itd ;). Ale niespodzianki nie było hi hi :P. Buźka.

Moje życie przez te 3 lata toczyło się jak w kalejdoskopie. Najpierw jak już kiedyś pisałam, rozstałam się z gościem po prawie 7 latach. Potem szybko wyszłam za mąż ( w międzyczasie przewinął się jeszcze A. który do dziś jest obecny w moim życiu, teraz już jako marzenie o niespełnionej miłości i wierny przyjaciel ), następnie jeszcze szybciej się rozwiodłam. Na początku rozwodu poznałam R. i ( tak jakoś ponoć, z jego punktu widzenia, w każdym razie w nieodpowiednim czasie i miejscu) zaszłam w ciążę. Dziwne, że dla facetów jakoś nigdy czas na to nie jest odpowiedni, a dla kobiety siłą rzeczy być musi :P.

Więc 23 lutego 2005 roku urodził się mój najdroższy skarb i nawiększy dar od losu ( co nie tyczy się kompletnie jego tatusia ) - MICHAŁEK :D . Gdy mały miał 6 m-cy wysłaliśmy tatusia do roboty do Anglii, skąd przysyła nam pieniążki, bo wyjścia naszym zdaniem, raczej nie ma :P.

No, to na razie tyle. Net już na stałe w domku ( chyba że płacić przestanę, ale nie grozi :) ), to sobie codziennie zaglądnę, jak Misiu zaśnie, czyli jakoś po 22 -giej. A teraz WITAM WSZYSTKICH Z POWROTEM :D !!!!!!!!!!!!!!!!!!