Archiwum marzec 2007, strona 1


Część druga - listy...odwiedziny...
Autor: magicsunny
03 marca 2007, 22:36

Nie, nie był dilerem, daleko mu do narkotyków nawet teraz. List więc napisałam. Co się działo u mnie przez te lata, jak żyłam, na jakiego Cerbera Go zamieniłam, że poszłam na studia, że pracuję pierwszy raz w życiu... To był tylko list. Odpisał. Potem kolejne, conajmniej jeden w tygodniu. Z czasem doszło do tego, że nie mogłam się już doczekać tych Jego listów. Były też telefony, raz na dwa, trzy dni. Rozmowy po 5 minut... Wszystko to zaczęło być mało.  Poprosił bym przyjechała go odwiedzić. Bałam się... Po tygodniu się zdecydowałam. Pierwsze wejście tam, było jednym z najkoszmarniejszych przeżyć w moim życiu. Najpierw zdanie telefonów i wszystkich osobistych rzeczy, potem pozostawienie całej reszty w innej szafce, na końcu przejście przez bramkę wykrywającą metale, a później jeszcze dodatkowo "osobisty skaner" dookoła ciała. Czasem był też pies... Jedna brama, druga, trzecia... Za czwartymi drzwiami sala widzeń - masa ludzi wyglądających jakby przyjechali w odwiedziny do sanatorium, wyczekiwanie z uśmiechem na ustach na ukochaną osobę, która zaraz pojawić się miała w kolejnych drzwiach... Szczęk tych okropnych kluczy... Jeden skazany, drugi, kolejny... Potem zobaczyłam T. Boże, jak On się zmienił... Nogi się pode mną ugięły, zbladłam...

Część pierwsza - "spotkanie" po latach....
Autor: magicsunny
03 marca 2007, 13:42

Był jakoś przełom lutego i marca 2003 roku. Zadzwonił telefon stacjonarny....

- Cześć Magda. Co słychać? Dawno się nie widzieliśmy. To będzie już jakieś... 7 lat? "

- Przepraszam, z kim rozmawiam, nie poznaję.

- No jak to, T. z tej strony... Nie pamiętasz?"

- Hmmm.... nie znam żadnego T. Nie przypominam sobie...

- No coś Ty, Myszko...."

Nogi się pode mną ugięły. Już wiedziałam co za T. Boże, czego on znów chce po tylu latach... Był moją pierwszą, taką prawdziwą miłością. Taką nie tylko usłaną różami, ale też ich kolcami... Nie było sielanki, choć dużo momentów z tamtego czasu wspominam dobrze. Dobrze, bo nie widziałam siebie, ani tego co on wtedy ze mną wyczyniał, jako osoba trzecia... Tak jak moja przyszywana ciocia, która zawsze powtarzała - "Madzia, on nie jest Ciebie wart, niszczy Cie..." Wtedy nie słuchałam, byłam mądrzejsza od wszystkich. Mądrzejsza, bo... zakochana. Uderzył. Raz, drugi, trzeci, piąty.... Nie ważne. Wtedy uważałam, że słusznie. Przepraszał, kochał. Kiedyś przyszłam do domu tak obita, że matka mnie nie poznała w drzwiach. Wtedy jednak dostałam potrzebnie - za eksperymenty z narkotykami. Choć teraz myślę, że wcale nie musiałam dostać aż tak... Skłamałam, że biłam się z jakąś laską, co mnie zaczepiała. I to jego "Myszko".... Nie zapomnę tego do końca życia...

- T. czego Ty ode mnie chcesz - spytałam z drżącym głosem

- Czemu się mnie boisz? Nie zrobię Ci krzywdy... Madziu, stęskniłem się za Tobą, szukałem Cię, ale zniknęłaś, wyprowadziłaś sie z domu, przepadłaś. Nikt nie miał Twojego numeru, dopiero teraz... Myszko... Spotkajmy się... Porozmawiamy?

Tak, przepadłam jak kamień w wodę. Chciałam uciec, schować się jak najdalej od niego, od całego tamtego towarzystwa, które nie było dobre. Wyprowadziłam się z domu jak miałam niecałe 17 lat. 7 lat mieszkałam "gdzieś". W ciszy i spokoju....

- Boję się Ciebie T. Nie chcę.

- Pisałem do Ciebie, nie dostałaś żadnych listów, kartek? Nic?

- Nie, nic.

- Napiszesz do mnie? Madzia, napisz, proszę... To tylko list...

- Dobrze, napiszę...

Gdzieś w oddali slychać głos - T. kończ już, starczy na dzisiaj !!!

- To napisz, pa !

- Pa...

Już wiedziałam  gdzie nadal jest.... A ten list... to nie był tylko list. Gdybym tylko wiedziała jak się skończy jedno, głupie napisanie listu...

CDN

 

Miały być wyznania...
Autor: magicsunny
02 marca 2007, 23:11

...ale nie będzie. Naszło mnie jakąś godzinę temu, ale... Misiek przyszedł, żebym położyła sie z nim do łóżka. I już mi przeszło "wyznawanie" czegokolwiek.... Ale na to też pewnie przyjdzie czas w końcu... Na opowiedzenie całej prawdy o moim byłym mężu, małżeństwie i całej reszcie tego kawałaka mojego życia, zamkniętej w celi 2 na 2... Miłej nocy.

Bez tytułu
Autor: magicsunny
01 marca 2007, 22:47

Kiepsko się dzisiaj czuję. Wstałam przed 9 rano razem z Miśkiem, bo innego wyjścia nie miałam. Nakramiłam jego, siebie, psa i snułam się w pidżamie do około 12tej, po czym padłam jak kawka po powrocie babci z zakupów i wstałam o zgrozo po 15tej !!! Na całe szczęście Misiek też zasnął w tym czasie więc nie obarczyłam babci za bardzo. Ale tak jest coraz częściej. Padam w najmniej odpowiedniej chwili i zasypiam tam gdzie siedzę/leżę. Poza tym cały dzień znów mdłości i ból głowy. Nie wysypiam się w nocy, bo odkąd zaczęłam brać Relanium, pamiętam każdy swój sen ze szczegółami, a nie są to sny przyjemne, tylko męczące i durne. Budzę się co godzinę, nie mogę potem zasnąć, a jak już zasnę, śni mi się dalej to samo durnoctwo. Paranoja. Z koleji jak probowałam odstawić Relanium, nie daję rady - rzygam... Zamknięte koło. Dzisiaj usłuszałam od swojego gina, że "rzeczywiście ciężki ze mnie przypadek". Bo jak nie w tą, to w tą i jeszcze się do szpitala nie położyła, a po leki przychodzi. Wiem, durna jestem. I marudzę dzisiaj i krzyczę znów i jestem " nie mów do mnie bo gryzę, najlepiej zejdź mi z oczu"... Dzidzia ma prawie 3 miesiące... Czy to może się już skończyć ???????????? Dobranoc.