Prawie koniec roku... Moze to jeszcze nie czas na rachunek sumienia, ale kontynujac coroczna tradycje ( to juz 8 lat tutaj... ), moze przynajmniej zaczne.
Ten rok byl ciezki... Bardzo ciezki. Wiele sie wydarzylo. I zlego i dobrego. Kto czyta i nie rozgrzesza, ten wie, ze czasem robie glupie rzeczy. Czasami postepuje zbyt pochopnie. Taka jest prawda. Nie potrafilam nigdy tego w sobie zmienic.
Przez ten rok przewinelo sie w moim pokreconym zyciu kilku facetow. Jak to okreslil ostatnio moj dobry znajomy ( tylko znajomy ;-) ), "facetow popapranych, z zaburzeniami emocjonalnymi " heheheheh ;-). Ale taka jest prawda. Mam jakas dziwna zdolnosc do przyciagania takowych. Nie wiem. Moze sama podswiadomie ich wyszukuje?
W tym roku postawilam na dawanie. Staralam sie pomagac jak umialam. Mam nadzieje, ze mi wyszlo chociaz troche. Bilans - 4 szczesliwsze o choc troche rodziny w Polsce. Ostatnio tracacy wzrok chlopiec. Akcji jeszcze nie zakonczylam. Czekam na transport zebranych rzeczy. Niestety Anglie nawiedzil mroz i snieg, wiec wiekszosc firm sparalizowalo ;-). Poczekamy, dostanie wszystko pod choinke mam nadzieje ;-).
Ale ja nie o tym w sumie chcialam...
Ida Swieta. To taki specjalny czas. Nie wiem, moze dlatego tak wyszlo jak wyszlo...
Wiem, ze potrzebny byl ten czas, ten rok, ten rozwod. Zrozumialam wiele. M.in to z czym powinnam byla wtedy walczyc, a czego wogole nie ruszac. O czym rozmawiac i jak to robic, a jakich tematow wogole nie poruszac... Jak powinnam sie zachowywac. Jak podtrzymac ten ogien. Bo on byl. Ci, ktorzy sa tu od dawna, wiedza jak byl goracy...
Wiele mojej winy w tym wszystkim, wiele... Nie wybielam G. Ale taka jest prawda. Prawda, z ktorej istnienia zdalam sobie sprawe w czwartek, gdy G. przyjechal.
Tesknilam. Strasznie tesknilam. Brakowalo mi go. Naszego "razem" i "osobno" tez... Tego co dobre i nawet troszke tego, co bylo nie tak... Ja go ciagle kocham. Z tego tez zdalam sobie sprawe.
Nie potrafie, nie chce, nie moge znalezc nikogo, kto by mi go zastapil chocby w jakiejs czesci... I taka jest prawda. Przyznaje sie bez bicia.
Ja wiem, ze zaraz mi tu napiszecie w komentarzach, ze popelniam wielki blad, zebym ochlanela, ogarnela sie, przemyslala ( Martyniu, moze patrzylas na zle zdjecie ;-) ), ale ja juz dawno ochlonelam ;-).
Nie chce roztrzasac tego co bylo. To juz dawno zalatwione. Juz przemyslane. I moze nie tyle zapomniane, co ulozone w odpowiedniej kolejnosci i schowane gleboko w szufladach...
Moglabym tak dalej jeszcze.
I... naprawde ciezki byl ten rok.
A teraz... teraz to ja chce sprobowac od nowa.
Ulozyc wszystko od poczatku, na swiezo, na nowo... Sprobowac.
Bez parcia na przyslowiowe szklo. Bez slubu - bo przeciez wlasnie dostalam rozwod. Bez mieszkania razem na razie - bo tak bedzie chwilowo lepiej...
CHCE SPROBOWAC RAZ JESZCZE.
I nie tylko ja tego chce...
I sprobuje ;-).
Po Swietach napisze jak to sie stalo. I dlaczego sie stalo...
A Swieta bede miala w PELNYM rodzinnym gronie - przylatuje moja babcia z PL ( jedyna bliska osoba, ktora mi tam zostala ) i bedzie G.... :-)
I nawet nie wiecie jak sie ciesze...
I cos jeszcze - jak bardzo nie docenia czlowiek tego, co ma na codzien... Po dlugim czasie dopiero to dociera... ;-)
Kochani moi, ja nie wiem czy ja tu jeszcze cos naskrobie przed Swietami, bo mase zmian mnie czeka, mase pracy i zajec... M.in musze dokonczyc akcje z niedowidzacym Czarkiem.
Wiec za wczasu - zycze Wam wszystkiego co najpiekniejsze w te Swieta, samych radosci, usmiechu przy Wigilijnym stole, ciepla, szczerych zyczen przy dzieleniu sie Oplatkiem, oraz wiele milosci... Ktorej nie widzimy na codzien, bo zatracamy sie w rutynie i codziennosci :-).
Wszystkiego najlepszego :-).
MagicSunny - ta, ktora odzyskala znowu swoje promyczki ;-).