Najnowsze wpisy, strona 9


...
Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
04 listopada 2008, 09:13

Prace zaczelam... wczoraj ;). Kciuki trzymac, zebym rade dala ;). Pracuje od 17.00 do 24.00 a nieraz ponoc i do 2.00 ;]. W soboty od 7.00 ( o zgrozo !!! ) do 18.00, a niedziele od 8.00 ( jeszcze wieksza zgroza !!! :D ) do 16.00-17.00.  O 6.30 Igor wstaje... Dam rade, nie? ;]

...
Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
25 października 2008, 09:18

To od czego czlowiek ucieka nawet myslami, zawsze wraca w najmniej odpowiednich momentach. I jest tak sprytne, ze chocby nie wiadomo jak gleboko zakopac to cos w szufladach wspomnien, wylezie i bedzie dreczyc...

 

Pewnie powinnam sama przyznac sie do tego, ze cos nie tak ze mna pod tym wzgledem. Zawsze jesli o niego chodzilo, bylo ze mna cos nie tak. Przypadek, ze Tomasz ma na imie? Pewnie nie, bo jakos kraza wokol mnie cale zycie "Tomasze". 

 

Snil mi sie cala noc. Juz ktoras z kolei. Budzilam sie po kilka razy, wstawalam, zasypialam, a on cholera caly czas wracal. Tak we snie jak i w zyciu bylo. Jak udawalo mi sie juz o nim zapomniec - o tych najgorszych, ale tez o tych cudownych chwilach - pojawial sie zawsze niespodziewanie, mieszal mi w prawie poukladanym i posprzatanym po nim  zyciu. Jakby robil mi na zlosc. Jakby nie chcial zebym kiedykolwiek zapomniala. Nie znamy sie krotko.... Bo to jakies.... jakies 16 lat.

 

Gdzies gleboko w sercu chowam ta idiotyczna milosc do niego. Milosc, ktora zawsze tam zostanie. To cieplejsze miejsce, ktore zawsze bedzie tylko dla niego, mimo, ze zwykle okazywalam chlod, szczegolnie ostatnio.... Ostatnimi laty... Lza zakreci sie zawsze w oku, mimo ze staram sie byc szczesliwa, bo przeciez G. kocham. Kochac sie staram... Ale tamto.... to jest cos innego. Cos tak innego i niezrozumialego dla mnie samej nawet, ze chce o tym nie pamietac. O nim nie chce pamietac. Bo to taka milosc jest.... taka, ktora boli. Bo to skurwiel byl.... Jest. Ale ich zwykle sie kocha....

 

Dwoje kochanych dzieci mam. Wlasnie.... dwoje....  Meza. Dom. Psa ;].   Zycie posklejane nareszcie jakos. Ale Tomasz.... Tomek moj.... Cholera by go wziela !!! Tulilam sie do niego we snie. I bylo mi tak dobrze, tak bezpiecznie, tak... spokojnie. I wiem, ze byloby tak. Znow byloby. Na chwile... ;]. Do teraz czuje jego objecie.... I wkurwa dostalam jak mnie G. obudzil 6.45 bo z psem trzeba, zanim on do pracy wyjdzie... Bo chcialam jeszcze. Mojego Tomka chcialam. Zesz kurwa mac ... !!!

 

I czasem, kiedy tak patrze na mojego Michala.... Eh.

Moj byly maz...

 

 

Wyladowalam....
Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
17 października 2008, 13:50

.... juz trzy tygodnie temu. Jesien nie sprzyja ani mojemu samopoczuciu, ani moim sprawom. Wiele niedobrego zastalam w PL, wiele.... Az czasem nie moge uwierzyc, ze takie rzeczy sie dzieja, nie chce. Nie umiem pomoc w pewnych sprawach, bezsilna jestem, a bezsilnosc rozklada moja dusze na lopatki... I potem zyc sie nie chce, nic sie nie chce.

 

W PL Igor skonczyl roczek ( G. nie pamietal.... pamietal za to ze cztery dni pozniej jego syn z pierwszego malzenstwa mial urodziny... ;/ ), dostalam znow kopa od G. .... takiego prosto w dupe.... Oklamuje mnie, oszukuje na kazdym kroku. Ale zeby klamac trzeba umiec to robi. On nie potrafi. Wiec kolejne awantury... Wystarczylo mi wyjechac na tydzien, a on zaczal tu sam odpierdalac szopki. Potem co bylo? Jak zwykle uslyszalam "to Twoja wina" ;]. Pieknie co? ;] On czego by nie robil, to i tak zawsze wychodzi, ze moja wina. Juz nie wiem jak mam na to reagowac. Chyba wogole przestane, bo po co sobie nerwy szarpac. I bede przytakiwac tylko dla swietego spokoju. W sumie.. w sumie to potrzebny mi jest juz tylko teraz, by adoptowac dziewczyny, pozniej sobie poradze, juz nawet wiem jak ;). Mimo, ze go kocham, nie mam zamiaru dac robic z siebie kozla ofiarnego. Uwierzylam naareszcie w slowa jego bylej zony ;]. Wredna to suka, ale prawde mowila ;]. To sobie teraz pogramy. Ciekawe.... ciekawe kto lepiej na tym wyjdzie ;). No. Dosc. Bo po przedwczorajszej kolejnej klotni o jego klamstwo, omoglabym napisac wiecej. Ale po co skoro wszyscy znaja zakonczenie? ;] Przeciez to moja wina byla ;]. I uslyszalam "Ciebie trzeba oklamywac, bo jak mowie prawde, to potem tylko problemy sa". Nooooo ..... :D. Wiec perspektywa zycia do konca w klamstwie jakos mnie nie kusi ;]. Tyle.

 

Igor od poltora tyg po szczepieniu chory jak cholera. Kaszle okropnie, charczy mu plucach, leje sie z nosa, biegunka, temp. od 38,5 do 39,5 a nawet raz w nocy 40,1. Lekarz co? Nic nie dawac, czekac. Zadnych syropow, kropli do noska, nic. Tylko mieszac ( !!! co w PL jest niedopuszczalne, tu widac inna polityka !!! ) paracetamol z ibuprofenem w syropie, zeby goraczke zbijac. No ok. Ja rozumie, juz sie nawet troche przyzwyczailam, ze organizm u nich, to sam sie musi bronic ;]. Ale skoro ma sie sam bronic, to po co mam dawac przeciwgoraczkowe, jesli goraczka to "naturalna obrona organizmu przed wirusami"? ;] Piekna polityka. Ale poniewaz jest dzis dzien nr 9 i nadal nic, a moje roczne dziecko meczy sie, nie spi po nocach, malo je itd itd itd, dzis idziemy od pana dr na sile antybiotyk wyciagnac. Bo ja tu do cholery jestem matka !!!!! I to ja wiem, ze on sie meczy i ze jest gorzej zamiast lepiej. I nie mam zamiaru juz czekac !!!!!!!!! A jak mi nie da..... ;] zrobie tam taka awanture, ze mnie bedzie w Walii slychac !!! ;]

 

Misiek tez chory. I ja. I G. tez. Jego to akurat mi nie zal ;]. Pies kuzwa kaszlec zaczal. A wiecie, ze zwierzeta sie od ludzi normalnie np grypa zarazaja? ;] I ze ja mam lubiec jesien... Taaaaa..... Lubie.... rano. Jak ide z psem o 6.30 na spacer, jak jeszcze ciemno jest, wszyscy spia... Lisy mi droge przebiegaja... a las pachnie niesamowicie... I tylko liscie mi pod nogami szeleszcza.... Wtedy lubie jesien :).

 

Dziewczyny do mnie przylatuja na dwa tyg ferii w styczniu :). Wlasnie im jutro bede bukowac bilety :). Nie pytalam o zgode, nie prosilam. Postawilam przed faktem po prostu ich zasranego "opiekuna prawnego" i tyle. On sie chyba mnie boi ;]. Powiedzial, ze wyrobi im paszporty ;]. A zona starszego brata juz tego dopilnuje.... Ciesze sie jak male dziecko ;].

 

Carnation, co jest z Twoim blogiem? ;>

...
Autor: magicsunny
Tagi: aaa  
17 września 2008, 11:08

W niedziele lece z dziecmi do Polski na tydzien. Wszyscy jestesmy chorzy, super... mam nadzieje, ze do niedzieli jakos przejdziie... choc troszke ;/.

 

Okazalo sie, ze nie moge przejac ot tak sobie opieki nad dziewczynami. Mieszkajac za granica, musze je adoptowac... Myslimy nad tym. W zwiazku z tym, mam dzisiaj o 19tej spotkanie z potencjalna opiekunka do chlopakow... bo musze isc do pracy, nie damy razdy z czworka dzieci przy jednej pensji G. Trzeba jeszcze zaplacic adwokata, na to musmy wziasc kredyt, a ten trzeba pozniej miec z czego splacac. Trzeba kupic wieksze auto, bo bedzie nas szescioro... Trzeba zmienic dom na wiekszy, co wiaze sie z wiekszymi kosztami, nwyzszymi kosztami utrzymania wogole.. Trzeba na spokojnie, powoli... Bo nie na tym rzecz polega, zeby sie zarznac... Z glowa... Zobaczymy... Mam nadzieje, ze ulozy sie pomyslnie, bo one MUSZA TU PRZYJECHAC. I kropka.

 

Moj dzielny przedszkolak, codziennie wyje jak mamy wracac do domu. Zaskakuje mnie tez co dzien nowymi slowami :). Wracamy a ja go pytam "- co jadles? - rodzynki i krakersy. A co pani dala do picia? Wode i milk, ale milk nie pilem"
:D hehehehehehe

 

Wczoraj odbieram go z przedszkola, wychodzi z obrazkiem, rybke wyklejali.

Pytam " a co pieknego zrobiles mi dzisiaj? - No przeciez fish mamooo" :D ( tonem jakbym nie wiedziala )

 

 

A to... to zrobilam ostatnio bezczelnie sama, dla G. specjalnie ;]. A potem mu na telefon wyslalam i tapete z tego pierwszego zrobilam :P.

A jeszcze pozniej, zeby go zirytowac, wzielam psa i tak z nim poszlam :P. Daaaaaarl sie... Pol Anglii go chyba slyszalo ;). Ale nie zawrocilam :P.

Na nasza klase jednak nie wrzuce :P.  

 

 

 

...
Autor: magicsunny
Tagi: aaa  
10 września 2008, 10:32

Jak zwyke po burzy wychodzi slonce, wiec wyszlo i tym razem. Ale to nie dzieki G. tylko mojemu Misiowi :). O tym za chwile.

 

G.

Od kilku dni chodzi z glowa do gory, dumny z siebie jak paw, bo dostal czego chcial, czyli przeporosiny. Nawet nie zdaje sobie sprawy ile one mnie kosztowaly i jak bardzo mnie ta sytuacja zeszmacil, nikt w zyciu jeszcze mnie tak nie ponizyl, nikt... Coz, wszystkiego w zyciu trzeba sprobowac, czy jest slodkie, czy gorzkie, nie? ;] No i do lozka laskawie ( ale dopiero wczoraj, zeby pokazac jaka ma wladze ) przyszedl, obrucil sie dupa, zasnal... Udawal ze nie slyszy placzu Igora, ktory od wczoraj zakatarzony, kaszle, spac nie moze, gardelko boli, bo przy kazdym kaszlnieciu placz straszny :(.

 

Misiek od poniedzialku chodzi do przedszkola. Na razie na 2,5 godziny dziennie, bo tu tak jest - sprawdzaja czy dziecko zostanie bez rodzica, czy sie zaaklimatyzuje, czy potrzebuje wiecej tam byc. I jesli panie dojda do wniosku, ze potrzebuje, to bede mogla laskawie zaplacic za przedszkole - bo na razie mamy za darmo te 2,5 godziny. A tanio nie jest. Tydzien w przedszkolu angielskim kosztuje ok. 150-170 futnow, masa kasy. Mamy tu  polskie przedszkole. I tam tydzien to 75 funtow. Tylko teraz musze sie dowiedziec czy sa miejsca, poza tym... nie wiem czy polskie przedszkole do dobry pomysl, biorac pod uwage, ze za rok ( tak, za rok, sama jestem w szoku !!! )  pojdzie do angielskiej szkoly. No zobaczymy. Co do tej szkoly. Mam dylemat. Misiek bedzie mial za rok 4,5 roku. U nich jest tak, ze 5latki ida do I klasy i to nie rocznikowo, ale jakos miesiacami tu mieszaja, polapac sie nie idzie. Generalnie kazali do polowy listopada zabukowac miejsce w szkole, bo potem ich nie bedzie. I zastanawiam sie - jak mam poslac do pierwszej klasy moje 4,5 letnie wowczas dziecko?! To jakies chore jest !!! Moze mu zrobic jeszcze z  rok ( od przyszlego wrzesnia rok ) lub dwa lata "wakacji" ? Ale z drugiej strony skoro tu ma mieszkac, tu sie uczyc,musi byc na tym samym poziomie wiekowym i klasowym co inne dzieci. Strona trzecia - angielskie szkoly maja tak niski poziom, ze w zasadzie oprocz pisania, czytania i kontaktu z dziecmi, nie nabedzie tam zadnych rewelacyjnych umiejetnosci. Wiec ciezko tez mu nie bedzie ( jednak przeraza mnie fakt, ze wyksztalca mi glaba, bede musiala ostro go douczac, zeby nie byl jak angielskie - niestety - tuamny ). Przykre ale prawdziwe... Takie realia sa tutaj, a ze niby oni to taki pepek swiata. Osly. Coz. Nie wiem, dylemat mam cholerny z ta szkola i z tym przedszkolem... Jakies pomysly?

 

Ale ja chcialam o czym innym 0 w poniedzialek przezywalam bardziej niz Misiek gdy szlismy pierwszy dzien do przedszkola. Myslalam ze bedzie wyl, ze nie pozwoli mi wyjsc ( na codzien jest tylko mama, mama ubierze, mama rozbierze, z mama siusiu, mama da jesc itd. ), ale co sie okazalo... zobaczyl dzieci, zabawki... pooooooszedl ;]. Wrocil na chwile jak zawolalam, zeby dal buziaka, powiedzial "kocham Cie, ale wrocisz po mnie? " odpwoeudzialam, ze jasne i poszlam. Zero placzu, zero krzyku, raz tylko zapytal kolezanke polke, ktora zostaje tam ze swoja corka, bo mala nie chce jej wypuscic, gdzie mama, ona powiedziala, ze wroci i poszedl sie bawic.

Na codzien mam relacje jak sie tam zachowuje, bo kolezanka zaostaje codziennie z coreczka. Jest grzecznym bawi sie, spiewa, uczestniczy w roznych zajeciach ktore panie organizuja, da sie ubrac na dwor itd. Jestem w szkou... I jestem straaaaaaaasznie z n9iego dumna :D. Bo juz wiem, ze nie bedzie problemu z calym dniem pozniej w przedszkolu, ani potem ze szkola :D. To chyba ja - doszlam do wniosku - robilam wiecej szumu wokol tego, on przyjal to normalnie... Zrobilam z niego nieswiadomie maminsynka? Moze... Wlasnie sie ucze jak przestac :).

 

P.S. Obie dziewczyny swiadomie zgodzily sie na wyjazd do mnie. Mlodsza nawet chciala sie juz pakowac :D. Teraz czeka nas przeprawa w sadzie - a latwo nie bedzie z tego co wiem po rozmowie z adwokatem... ;/. Musimy miec mocne argumenty na wywiezienie dziewczyn z Polski. bardzo mocne... Dam rade :).

...
Autor: magicsunny
Tagi: aaa  
06 września 2008, 23:42

Oczy mam zapuchniete od placzu. Jak spojrzalam przed chwila w lustro, to az sie przerazilam...

Poszlo o byle co, jak zwykle... Ale potem wyciagnie spraw, bledow, klotni, tego co boli nadal, boli znow. I jak zwykle odwracanie kota ogonem, ze to wszystko moja wina, ze to ja prowokuje te klotnie, ze to przeze mnie... I przeprosin sie domagal... ostro. Za tamta sobote dzien przed chrzcinami Igora... I za to, ze powiedzialam ze rzygac mi sie chce jak pomysle, ze znow mam sie polozyc kolo niego w lozku. Tak bylo, powiedzialam. Bo moze ma mi byc przyjemnie gdy klade sie kolo faceta, ktory "jest zmeczony codziennie" i odwraca sie dupa, udajac ze spi, a potem slysze tylko chrapanie. Noge ewentualnie na mnie zarzuci. Ale doslownie zarzuci. Jak powiem zeby sie przytulil. I proszenie codziennie "przytul mnie, potrzebuje tego"... O zainteresowanie prosby, o spedzenie wspolnie czasu choc troche... Nie. Wiec skwitowane wreszcie, ze rzygac sie chce...

 

Wlasciwie to nie napisalam za co domagal sie przeprosin za ta sobote... Po klotni o to, ze stoje caly dzien przy garach, robie obiad dla 6ciu osob (byla jego mama, chrzesnica i syn plus nas troje, Igora nie licze, bo maly ), do tego przygotowuje rozne rzeczy na niedzielne chrzciny, a nikt nawet mi pomocy nie zaproponuje, nie zapyta, a moze cos trzeba, cokolwiek... Wzial dzieci gdy konczylam robic obiad miedzy jedna a druga salatka i pojechal do MacDonalda. Wkurwa dostalam. Poszlo m.in. o to. Ze nie pomyslal, ze nie docenia, ze w dupie ma. A ja zmeczona, dosc juz mialam, ale robilam, robilam, robilam... Itd. Generalnie po kilku piwach lyknal sobie dwa op. tabletek p/alergicznych, nacpal sie, pozegnal ostentacyjnie z matka, dziecmi i powiedzial "zegnajcie". Wyszedl. Ja zawal, jego matka i syn tez...

Godzina, dwie, trzy.,., matka wychodzila z siebie, jego syn plakal... Nie odbieral tel... na mojego ktoregos tam esa odpisal "ide dokonczyc to co wlasnie zaczynam". I tyle. W nocy wsiadlam z bratem w auto, wzielam jego zdjecie, zaczelam jezdzic po pubach, baletach, z nadzieja, ze go znajde. Wchodzilam, pokazywalam zdjecia i wychodzilam z placzem, bo nikt go nie widzial... Nie macie pojecia co przezywalam za kazdym razem... Gdy widzialam krecenie glowa i tylko "no, sorry". Wszystkie balety w miescie, wszystkie puby... Wylam, W pewnym momencie juz w glos wylam. I czulam sie jednoczesnie jak kretynka. Brat nie mogl mnie uspokoic, nigdzie nie bylo tego idioty. Zeszlismy kilka hoteli. Nic. Ludzie wspolczuli, ale nie wiedzieli... Postawilam na nogi o 2 nad ranem tych ktorych znalam i tych ktorych nie znalam... Po 3 postanowilismy wrocic. Siedzial przed domem... Zabilabym go wtedy gdybym mogla... Jak go zobaczylam, zaczelam plakac znowu, a potem podeszlam, mialam ochote przytulic, ze jest, ze nic mu sie nie stalo... I zaczelam go walic po plecach... Nie wytrzymalam. Potem byly 2 godziny rozmow, do rana... z pijanym, nacpanym, brudnym... nie chcial wejsc. Potem siedzialam pod lazienka jak durna, bo jak juz wszedl,to poszedl sie kapac. Balam sie ze tam... Przepraszalam go wtedy w nocy. Blagalam... Bo balam sie znow wyjdzie, ze nie wroci, ze cos zrobi... A w takim stanie...

Tak bylo. To sytuacja o ktorej nie moglam pisac. To co teraz, to i tak tylko skort straszny.

Ale dzisiaj gdy uslyszalam, ze mam go przepraszac za tamto, ze to byla moja wina ze tak zrobil... ze to przeze mnie wszyscy sie tak martwili o niego... To jakis kurewski szantaz emocjonalny jest !!! Ja juz nie daje rady dziewczyny !!!

Rzucilam mu obraczke... Wyrzucil do ogrodu, nie wiem, gdzies w kwiaty...

Napisal cale cztery strony tego, za co ja niby powinnam byc przeproszona - ze ja tego chce - a w czym on czuje sie niewinny.

Zostalam porownana do jego bylej zony - ze jestem gorsza od suki.

Ze "jak Monika kiedys zrobila...", "jak Monika kiedys powiedziala..."

Ze moze o kase mi chodzi... O jaka kurwa kase?! Czy ja kiedys od niego na siebie cos chcialam? Prosze o pieniadze? Pieniadze mam w dupie jesli o mnie chodzi. Dzieci... dla nich... nie dla siebie...

Ze chocby nie wiadomo jak zle bylo, on by mi nigdy obraczki nie rzucil, ze to koniec oznacza, ze nie mamy o czym rozmawiac juz...

Ze chocby nie wiadomo jak zle bylo... a co on kurwa zrobil? Raczej moje rzucenie obraczka to pikus !!!

Wszystko pisane tak, jak o obcej kobiecie,...

Szlak mnie trafil, rozpierdolilam co mialam pod reka - zastawiony stol...

Na koniec, gdy sie juz uspokoilo... zapytalam czy by mnie nie przytulil, ze tak bardzo tego potrzebuje - IDIOTKA !!!- wiecie co uslyszalam? Ze nie, dopoki go nie przeprosze za te dwie rzeczy...

I wiecie co zrobilam? Zeszmacilam sie - ukleklam przed nim pijanym, przepraszalam i blagalam o wybaczenie... Zeszmacilam sie...ponizylam jak nigdy jeszcze...

Boze, gdyby nie dzieci... gdyby nie dzieci... to tak boli, tak kurewsko boli, ze az chce sie cos z tym zrobic, ulzyc, stchorzyc...

Pojde sie kurwa leczyc... Ja sie musze leczyc, ja juz nie mam zdrowej psychiki...

Samotnosc i bezradnosc, nijak moznosc wytlumaczenia, sprostowania, pokazania na czym polega blad.

"bo nawet gdy cos powiem czy zrobie a okaze sie to bledem, nie wycofuje sie" - to jego slowa. Slowa idioty.

... samotnosc obok kogos moze kurewsko bolec... Bol niemalze fizyczny...

Psychika tez boli,uwierzcie. Na slowo. Nie na skorze wlasnej...

Moj najwiekszy problem - Grzesiek, ktorego kocham. Niepotrzebnie z reszta...

A teraz spi. Spity. Na podlodze w livig roomie...

Jest tego wiecej. Ale brak mi sil juz, zeby opisac. Brak mi sil do zycie...

Help...

...
Autor: magicsunny
Tagi: aaa  
03 września 2008, 13:38

Nigdy nie powiedzialam, ze nie kocham G. Kocham. I to bardzo. Mimo wszystkich sytuacji, mimo prob rozwodu, blagania o spokoj w zyciu, mimo akcji jakie urzadza, jakie potrafie zrobic ja... Nigdy nie powiedzialam, ze go nie kocham. I dlatego nie powinno byc dziwne, ze kluje gdy czytam gdy rozmawia ze swoim synem na gg - " :-* a to od mamy". Wkurwia mnie to. Irytuje ponad wszystko. Bo suka to jest. Bo potrafi go zeszmacic gdy rozmawiaja przez telefon, robi jazdy o rozne dziwne rzeczy. A tu nagle mila, sympatyczna... Wie, ze mnie tym wkurwi. Wie suka o tym... ;>. Przerabialismy juz numerowanie mi dzieci, jechanie do mnie na G., pytania "nie tesknisz za byla zonka,co?"...

 

Jest jak jest miedzy nami. I moze to dziwne i sprzeczne z niektorymi sytuacjami, ale ja go naprawde strasznie kocham. I tu lezy moj problem...

 

Od dwoch tygodni ponad spi na kanapie na dole. A mnie kurwica bierze. Bo obraza sie o byle gowno jak male dziecko i czeka az to ja reke wyciagne. Mamy podobne charaktery, zawziete jak szlak. Tyle, ze to ja zwykle kapituluje. Ze wzgledu na atmosfere w domu, ze wzgledu na dzieci...

Ostatnio znow klotnia o brak zainteresowania... Po 5 piwie nagle slysze "ladnie wygladasz, czemu sie tak nigdy nie ubierasz?, dobrze Ci w tym, ale biustonosz by inny pasowal, musisz kupic, ja nie kupie, bo sie nie znam...".

Potem proba przytulenia i pocalowania, ale po 5ciu piwach, to ja juz mam w dupie i po prostu sie odsuwam, co prowokuje kolejna klotnie, ze dlaczego, ze przeciez chcial cos zrobic lepiej... ;/.

No to zrobil - pokazal mi ze interesuje sie mna tylko jak wypije... ;/.

I tak go kocham. Tylko ostatnio ciezko mi to okazywac. Bo jak tu... ehhh....

 

 

Staram sie o przejecie praw opiekunczych nad moimi dwoma nieletnimi siostrami przyrodnimi - corkami mojego zmarlego taty. Jazdy sa od roku z bratem, ktory po smierci taty przejal opieke nad nimi. Wiecznie brakuje kasy, wiecznie zarzuty ze darmozjady, ze nie ma. Potrafil je bez jedzenia na tydzien zostawic i pojechal ze swoja dziewucha nad morze. Gowniarz jeden. Za ich pieniadze. A dla nich nie ma. Ustalone juz jest z reszta rodzenstwa i z nimi rowniez - wszyscy sie zgodzili, dziewczyny chca ze mna mieszkac w Anglii. Mam nadzieje, ze sad nie bedzie mial nic do zarzucenia w swietle takiej sytuacji, do tego wszyscy beda zeznawac przeciw obecnemu opiekunowi.

G. oczywiscie sie zgodzil... szukamy wiekszego domu... :).

Swoja droga... Boje sie troche tej odpowiedzialnosci. Bede miala dwoje dodatkowych dzieci - 15 i 10 lat... Boje sie... Ale jak ja nie dam rady, to kto? ;)

 

P.S. Tomasza poslalam tam, gdzie miejsce "Tomaszow" - DO WSZYSTKICH DIABLOW ;-].

...
Autor: magicsunny
Tagi: aaa  
28 sierpnia 2008, 14:59

I zaskoczyl mnie... Po wczorajszym pytaniu czy bedzie ze mna jezdzil na terapie, najpierw powiedzial "nie wiem", a pozniej, ze "skoro chcesz to moge jezdzic". Wyjasnilam, ze bez sensu "skoro chcesz", wiec po namysle uslyszalam "ok"...  W sobote po poludniu jedziemy wiec razem...

Psycholozka stwierdzila, ze na wejsciu bedzie musiala postawic go pod murem "ze dlaczego on tam, ze po co, itd"... Nie bede go uprzedzala ;].

No, moze cos jeszcze z tego bedzie...

 

 

 

Chwilowo swego rodzaju "terapia" jest dla mnie Tomasz... nie wiem czy to dobrze, czy zle. Wiem tylko, ze mi pomaga. I tak to na razie traktuje. Jak terapie wlasnie. Tylko, ze mu sie telefon "zawiesil" po zdjeciach jakie mu wyslalam i do dzis dnia zasiegu nie ma ;]. ( zbieg okolicznosci :P ).  Na gadu jednak uspokaja moja dusze... ;].

...
Autor: magicsunny
Tagi: aaa  
26 sierpnia 2008, 20:18

Nie mam juz sily zyc obok niego - nic sie nie stalo - rzygac mi sie chce... Uciec chce jak najdalej... Na koniec swiata, byleby jak najdalej...

 

 

Zdecydowalam sie na terapie. Na razie sama. G. pewnie i tak sie nie zgodzi chodzic. Zobaczymy...

 

 

...
Autor: magicsunny
Tagi: xxx  
24 sierpnia 2008, 00:12

 

Pozasypiali... Ten w srodku, to syn G. ....

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Z babcia... czyli z moja mama :).

 

 

Z chrzestnym :)

 

Pysiol... :D

 

A to mnie po nocnych baletach tesciowa zlapala na rannej pobudce - czyli kawa i papieros na ogrodzie ;].

 

I z moim juz aniolkiem :).

 

 

Miskowi nikt zdjec nie robil... tego dnia w centrum zainteresowania byl Igor...