Najnowsze wpisy, strona 30


Uzależnienie to brzydka rzecz...
Autor: magicsunny
23 października 2006, 18:02

Już to kiedyś gdzieś pisałam, tylko że wtedy odnosiło się do innej sytuacji... Teraz jest kiepsko. AFOBAM - lek przeciwlękowy, antydepresyjny, psychotrop... Pozwala normalnie funkcjonować w wielu przypadkach różnych chorób itd. Leczyłam się, leczę się, co za różnica. Po trzech miesiącach - trach, skończyły się tabletki, nie ma lekarza. No to nie wezmę, przeżyję. Następny dzień - delirka rano. Dwa dni później - zjazd po ścianie jak po ślizgawce. Trzeci dzień - jeszcze większa delirka, jadłowstręt utrzymujący się do dziś ( a to już ponad tydzień ). Kawa, fajki, kawa, fajki, coraz więcej kawy, coraz więcej fajek... Sińce pod oczami już na stałe. Skombinowałam sobie 2 tabletki. Było dobrze przez dwa dni... Poszłam wreszcie do lekarza, nie widział mnie półtora miesiąca. Przywitał mnie tekstem, że wyglądam jak śmierć i "ile pani schudła przez ten czas" ? Nie wiem ile, nie mam odwagi stanąć na wagę... Kazał wyciągnąć dłonie przed siebie - delirka jak szlag!!! Koniec z Afobamem pani M. Uzależniła się pani. To co kurde, sama sobie go przepisałam?! Nie, lekarze lecząć, zwykle sami uzależniają swoich pacjentów, robią to świadomie i informują o zagrożeniu. Zgodziłam się. Wtedy... Teraz już bym na to nie poszła. Żołądek mi siada. Jedzenie rośnie w ustach, oczy podkrążone, codziennie zjazdy - w domu, na dworze. Zaczynam się bać wychodzić z małym sama na spacer... Kurwa,. kurwa, kurwa. Przepraszam. Czuję sie jak jakaś cholerna narkomanka, w dodatku nie z własnego wyboru ( po części może). Nie wiem, można kupić... Lepiej nie chyba. Ale już nie daję rady. W domu awantury, że nie jem, że nie wychodzę, że wyglądam jak ćpun... Jak ja mam wyjść, skoro się boję? A jak zjadę gdzieś na ulicy, co z małym? Do dupy choroba, do dupy leczenie... No to zaczęłam sobie pić na przykład. Fajnie. Na drugi dzień kaca brak, ale delirka taka, że szklanka z rąk leci, papieros... Piwo. Uspokoiłam się trochę.

Boże, nie wiem co się ze mną dzieje. Przestałam to kontrolować...

Pecha mam do facetów i tyle...
Autor: magicsunny
12 października 2006, 12:45

Jak nie kryminaliści, to playboy'e, albo kompletne popaprańce, zagubione cholerne owieczki, nie mogące drogi odnaleść, dupki, goście myślący naiwnie, że mają do czynienia z "blondynką" ( co z tego, że mam taki kolor włosów ), po czym okazuje się, że nagle znikają i piszą " sorry, fajna jesteś dziewczyna, ale nic z tego nie będzie" czytaj: " sorry, ale się Ciebie boję, bo to dziwne jest, że dajesz z siebie wszystko, a niczego nie wymagasz, ja w totka nie wygrywam". KURWA, co jest z wami facetami ?!!! JESTEM TAKA I TYLE. NAWET JAK NIE ZAKOCHANA, TO NAPRAWDĘ SIĘ STARAM!!! Mówić, tłumaczyć, żadnych zobowiązań, żadnych warunków, z czasem samo się okaże co będzie dalej. To nie. Ale jak z drugiej strony kobieta liczy na jakiś trwały związek i też prosto z mostu, że jest tak i tak, że chce, to samo kurde, też nie. TO CZEGO WY DO CHOLERY CHCECIE ?! Albo ja jakichś nieodpowiednich facetów poznaję, albo już sama nie wiem o co chodzi. Może mi to ktoś wyjaśnić? Bo ponoć to kobiety są bardziej skomplikowane. Więc coś mi tu nie pasuje...

Pierwsze 3 dni z życia mojego synka :D.
Autor: magicsunny
09 października 2006, 22:42

 23 luty 2005 rok, godzina 16.17

Tego dnia po 9 godzinach męczarni, moja mama usłyszała mój płacz... A najciekawiej nie było, uwierzcie. Wcale mi się tu nie spieszyło. Zimno, za oknem śnieżyca, a tu nagle wszyscy dookoła stwierdzili, że już na mnie czas. Ani mi się śniło! U mamusi cieplutko, przyjemnie... Zaparłem się. I tak bite dziewięć godzin, aż w końcu gdy stwierdzili, że się nie poddam, postanowili mnie stamtąd po prostu wyjąć. Kurczę, jak się przestraszyłem! Aż zacząłem krzyczeć żeby przestali! A oni nic. Jakaś obca baba zabrała mnie od mamy, zaczęła mnie myć czymś wściekle zimnym, wkładać mi coś do noska, uszu, ech szkoda gadać. No to rozdarłem się jej prosto w ucho ile sił w płucach, na co oddała mnie jakiejś innej. Tej przynajmniej dobrze z oczu patrzyło, więc doszedłem do wniosku, że nie będę jej krzywdził swoimi decybelami ;-). Zaniosła mnie na chwilę do mamy, ta pocałowała mnie w nosek i zabrali mnie dalej, na zwiedzanie tego waszego okropnie głośnego świata. Swoją drogą, ciekawe czemu moja rodzicielka wyglądała na taką wykończoną? :-o

 

8 godzin później...

Zanieśli mnie do jakiegoś pomieszczenia gdzie było więcej takich dziwnych stworków jak ja. Tak przynajmniej mi się wydawało. Czekałem na mamę, czekałem i czekałem, a jej nigdzie nie było. Zacząłem więc ją wołać, na co przyszła znów ta wredna od dłubania w nosie i zaczęła mnie rozbierać. No to ja w ryk! Kurczę, jak wy znosicie to okropne zimno?! Potem coś tam porobiła (nie widziałem co, wstać mi się nie chciało) i nareszcie mnie ubrała. Zasnąłem sobie i śniło mi się jak mnie zabierają od mamy. Chyba ją wołałem przez sen, bo jak otworzyłem oczka to trzymała mnie już w ramionach. Mamusiu, nareszcie jesteś! - chciałem zawołać, ale coś mi nie wiadomo czemu nie wychodziło. Tylko pisk jakiś. Apropo's, wiecie skąd ja taki wygadany jestem? Bo jak jeszcze byłem tam gdzie ciepło i słychać bicie serduszka mamy, to czytała mi dużo na głos, słuchaliśmy razem muzyki i oglądaliśmy telewizję, ale tylko te programy dla dzieci oczywiście ;-).

 

17 luty 2005 - drugi dzień z mojego życia

Dziś jestem w znacznie lepszym nastroju. Mam cały czas obok siebie mamusię, tuli mnie, uważnie mi się przygląda, uśmiecha, karmi i przewija (  już wiem o co chodzi z tym rozbieraniem, mama mi wyjaśniła wszystko po kolei, a nie jak ta baba, rozebrała i wyj sobie ;-p  ). Spacerujemy sobie po korytarzu i rozmawiamy z innymi mamami jak to było wczoraj. Odwiedziła nas dzisiaj moja babcia i mój tato... Hmmm, babci głos znam, ale co to znaczy "tato" i czemu ten gość bierze mnie na ręce i zabiera od zapachu mamy?! Niech sobie już idą, ja chcę się zdrzemnąć, aaaaa....

 

18 luty 2005 - mam trzy dni

Jestem cały czas głodny, a mama daje mi tylko po 30 ml mleczka ! Dopominam się i dopominam, a ona "że to może pieluszka mokra, może kupka, może..." A ja tylko jeeeeeeść chcę ! Chyba się wreszcie zorientowała o co chodzi, bo dała mi prawie 60 ml i nareszcie się najadłem :-D. Teraz jem dwa razy tyle co inne dzieci bo muszę nadrobić zaległości - urodziłem się drobny i maleńki - 3.160 g i 53 cm. Ale jeszcze urosnę i wam pokażę co potrafię.

 

19 luty 2005 - jestem o kolejny dzień starszy

Dzisiaj jedziemy do domu. Ciekawe co to takiego? Już powoli zacząłem się przyzwyczajać do tego dziwnego miejsca, które nazywacie szpitalem, a tu coś nowego. Zobaczymy czy mi się tam spodoba. Jak nie, będę darł się w niebogłosy, tak jak tej okropnej babie do ucha he he...

PRZYPOMNIAŁAM SOBIE HASŁO DO BLOGA, DOBRZE...
Autor: magicsunny
09 października 2006, 00:56

Zacznę od podziękowania administratorowi, za to, że nawet mi NIE ODPISAŁ NA MOJĄ PROŚBĘ O POMOC, GDY ZAPOMNIAŁAM HASŁA. Na maila mi nie mogło dojść, bo MAILA MI ZLIKWIDOWALI  za nieudzielanie się przez prawie 3 lata w necie. Dobrze mi tak, a co :P. Merci jak nie wiem co...

Od czasu do czasu, to od znajomych, to z kafejki, zaglądałam sobie tutaj z ciekawości, czy pan P. na przykład: zmienił przekonania, tryb życia, przestał lub ograniczył picie itd ;). Ale niespodzianki nie było hi hi :P. Buźka.

Moje życie przez te 3 lata toczyło się jak w kalejdoskopie. Najpierw jak już kiedyś pisałam, rozstałam się z gościem po prawie 7 latach. Potem szybko wyszłam za mąż ( w międzyczasie przewinął się jeszcze A. który do dziś jest obecny w moim życiu, teraz już jako marzenie o niespełnionej miłości i wierny przyjaciel ), następnie jeszcze szybciej się rozwiodłam. Na początku rozwodu poznałam R. i ( tak jakoś ponoć, z jego punktu widzenia, w każdym razie w nieodpowiednim czasie i miejscu) zaszłam w ciążę. Dziwne, że dla facetów jakoś nigdy czas na to nie jest odpowiedni, a dla kobiety siłą rzeczy być musi :P.

Więc 23 lutego 2005 roku urodził się mój najdroższy skarb i nawiększy dar od losu ( co nie tyczy się kompletnie jego tatusia ) - MICHAŁEK :D . Gdy mały miał 6 m-cy wysłaliśmy tatusia do roboty do Anglii, skąd przysyła nam pieniążki, bo wyjścia naszym zdaniem, raczej nie ma :P.

No, to na razie tyle. Net już na stałe w domku ( chyba że płacić przestanę, ale nie grozi :) ), to sobie codziennie zaglądnę, jak Misiu zaśnie, czyli jakoś po 22 -giej. A teraz WITAM WSZYSTKICH Z POWROTEM :D !!!!!!!!!!!!!!!!!!

**************
Autor: magicsunny
15 maja 2004, 13:34

I znów znikam. Muszę znaleść sobie jakieś nowe zajęcie, bo zwariuję. Komputer postanowił mnie wykończyć i musiałam zrobić okularki. Hmmmm, całkiem nieźle nawet wyglądam jak na "okularnicę" ;). Pozdrowionka dla wszystkich... Do zobaczenia/przeczytania za jakiś czas ;).

;)))))))))))))))))))))))))))))))))
Autor: magicsunny
20 kwietnia 2004, 16:19

      Tia, zachowuję się jak szczeniara, ale właśnie tak się czuję w tym momencie :p. Zaczynam sobie przypominać jak to było, gdy miałam 15 lat i umawiałam się na "randkę" :p. Czas dłużył się w nieskończoność, ja nie mogłam znaleść sobie miejsca, myślami byłam gdzieś daleko... Uśmiecham się sama do siebie i czuję się jak wariatka ;). Od trzech dni praktycznie nic nie jem, nie mogę zasnąć, a jak już się uda, to mam dziwne sny ( nie mylić z - seksistowskie ;) ). Chyba pójdę do lekarza, ale... przecież i tak wiem jaką diagnozę postawi ;). Wczoraj pomyliłam się nawet przez telefon, podając nazwisko klienta, zamiast swojego. Klienci coś do mnie mówią... nie słyszę ich. Światło zielone, czerwone - daltonizm, bo wzrok gdzieś w dali... :p. Gotówka, czy hipoteka ? Hmmmm, a jest różnica ? Patrzą jak na kretynkę. Hi hi hi, ZWARIOWAŁAM !!! Ale podoba mi się to, w końcu zaczęłam się znów usmiechać :D. I złapałam sens... A dziś wychodzę z biura punkt 17.00 i wcale nie mam ochoty dłużej zostać. Też kolega popatrzył jak psychoterapeuta i spytał, czy może mnie odwieść, bo chyba się źle poczułam :p. Przecież ja tu potrafię do 22.00... Dzisiaj jest inaczej. Oby już tak zostało :). Oby to "dzisiaj" ciągnęło się jak najdłużej... :D. Buziaki cieplutkie dla wszystkich....
E, jaka ładna pogoda dzisiaj :D...

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami,...
Autor: magicsunny
19 kwietnia 2004, 11:04

       No to sobie Sunny pozwoliła w sobotę :p. Wczoraj umierałam ale warto było ;). Już dawno tak dobrze się nie bawiłam. I dawno już tyle nie wypiłam :p. Tylko, że po całej zabawie i nadal w stanie wskazującym (albo nawet bardziej ;p ), zaczęłam myśleć... A mi myśleć nie wolno po wypiciu, bo to się kończy dołkiem ;). Doszłam do wniosku, że gdzie bym nie poszła, tam słodzą jak cholera. Towarzystwo - bez względu na wiek, stan cywilny i ilość aktualnie spożytego akolholu - zwykło przyjmować mnie do swojego grona, jakby od zawsze mnie znali. Fajnie... Zawsze w centrum zainteresowania - taki mam charakter niestety - wszędzie mnie pełno. Tylko, że wszędzie wobec tego, jestem jak u siebie... Ale okazało się, że ja tak naprawdę nie wiem gdzie jest to "u siebie"... :(. Dom? W domu też jak u obcych... Tak jakbym nie miała swojego azylu. Dlatego znów zaczynam uciekać... Tym razem do biura. Potrafię tu siedzieć po 20 godzin. Pracoholizm, czy po prostu tu dopiero czuję sie pewnie ? Zaczynam odczuwać pewne braki. I nawet chcę coś na to poradzić, tylko... nie bardzo mi to wychodzi.

Rozmowy.
Autor: magicsunny
16 kwietnia 2004, 11:28

     Odkąd zaczęłam rozmawiać z panem P. zaczęłam zastanawiać się zanim coś napiszę, czy powiem. Nie to, żebym wcześniej tego nie robiła, ale teraz zamiast trzech razy, myślę razy dziesięć nim wypowiem się na jakikolwiek temat. Dziwne. Nie robię tego specjalnie. Nawet próbowałam przestać, ale mi nie wychodzi. Wogóle pan P. ma na mnie jakiś dziwny wpływ. Błędy ortograficzne - nigdy mi się nie zdarzały - teraz zaczynają być na porządku dziennym. Nie w moim stylu jest również staranie się zaimponować innym. Nagle zaczęło mi zależeć na tym, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. A przecież nigdy nie gram ( od reguły zawsze są jednak wyjątki, kiedy trzeba, to trzeba :p ), lubię naturalność. Zaczynam odkrywać w sobie cechy, które dotąd chowały się gdzieś na dnie mojego "ja". Ciekawa jestem, czy on tylko na mnie tak działa. Zwykle mam wiele do powiedzenia na każdy prawie temat, nie mówię tylko o tym, na czym się nie znam ( ale wtedy szukam informacji i staram się dowiedzieć jak najwięcej ). Od pewnego czasu brzydko mówiąc "zatyka" mnie, coś blokuje. Nawet jeśli chciałabym cokolwiek powiedzieć, "coś" trzyma moje struny głosowe od wewnątrz i szepta "zamknij się, bo się zbłaźnisz". A przecież uwielbiam dyskusje ! Cholernie głupie uczucie ! Mam też ostatnimi czasy zbyt wiele przemyśleń na temat pana P. Konkretniej mówiąc, zastanawiam się co by było gdyby... Rozkojarzona jakaś jezdem... :p Ech, życie. Nawet sklecić nic porządnie nie potrafię... Miłego dnia.

I nie jestem pacyfikantką w stosunku do facetów ( do capów też nie :p ) !!!

Mijają lata
Autor: magicsunny
14 kwietnia 2004, 13:26

Sunny 4 dni temu skończyła lat -dzieścia kilka... Znów życzenia, miłe słowa, tym bardziej, że prz okazji świąt. Pamiętali Ci, których bym o to nie posądzała ;-). Jak zwykle w życiu. Ale w końcu... każda świnia ma urodziny :p.


Chcę spróbować czegoś innego niż zwykle. Nie chcę nad niczym się zastanawiać. Nie chcę myśleć w niektórych momentach. Na razie ;-). Pójść na żywioł, choć raz... brak konsekwencji. Nie lubię odstraszać od siebie ludzi. Przyzwyczajenie to brzydka rzecz - lubię się powtarzać ;p.
Szczerość aż do bólu. Nie podoba się ? Odbij... Przez to pozostają przy mnie tylko desperaci. Przekonałam się o tym wczoraj. Bywam upierdliwa, to prawda. Ale tylko w momentach, kiedy mi na czymś bardzo zależy i próbuję osiągnąć zamierzony cel, zdobyć... Uparta i wtedy tylko konsekwentna. To jedna z moich twarzy. Apropo's - wczoraj straciłam swoje drugie życie - nie spadłam na cztery łapy, bo za późno wyciągnęłam pazurki, nie zdążyłam. Ale jak na kotkę przystało, pozbierałam się, otrzepałam futerko i z dumnie uniesioną głową poszłam znów swoją ścieżką, liżąc rany. Mam cel i mimo kaleczenia łapek - nie odpuszczę :p.

ZMYSŁ SEKSUALNY ;)
Autor: magicsunny
13 kwietnia 2004, 18:07

Zmysł seksualny (siła odczuć seksualnych).

Znajduje się na karku. Silny, uwypuklony, szeroki tzw. "byczy" oznacza wrażliwość seksualną i olbrzymie rezerwy sił. Zapadnięty, zwiędły, wątły oznacza utratę tychże sił. Tym samym utratę chęci do życia ponieważ jest to siedziba tajemnicy życia. Byczy kark w połączeniu z rozbudowaną dolną częścią twarzy (szeroka szczęka, duże usta, wysunięta broda) wskazuje na niepohamowany, wręcz zwierzęcy instynkt zachowania gatunku.

Zmysł seksualny sam w sobie nie jest dobry ani zły, świadczy tylko o woli natury do przetrwania i zachowania gatunku. Aczkolwiek zbyt rozbudowany niszczy charakter człowieka. Całe życie zostaje wówczas mu podporządkowane, myśleniem o seksie, powodując "obsesję seksualną", która może prowadzić, do różnych dewiacji seksualnych (parafilia), w tym do; agorafilii, ksenofilii, pedofilii, nekrofilii, sodomii itp., których głównym celem jest, stopniowanie doznań seksualnych.
Granice tych doznań, nie mają charakteru etyczno-moralnego, wyznacza je tylko i wyłącznie, fantazja danej osoby.
Fetyszem może być tu zarówno, bezpośrednia obecność obiektu pożądania, którym może stać się również jakiś zwykły przedmiot, jak i wspomnienie takiego obiektu.

Brak tego zmysłu powoduje brak chęci do życia. Zmysł ten, to siła, która pcha nas do życia, tzw. energia socjalna.
Problem w tym, aby umiejętnie nią sterować, co w dzisiejszych czasach w których wszystke media, czy chcemy czy nie chcemy, donoszą nam o rzeczach i faktach o których z punktu widzenia ludzkiej psychiki a ściślej jej labilności, niekoniecznie powinniśmy wiedzieć, nie jest rzeczą łatwą do zrealizowania.

 

według - dr Gustawa Scheve
w opracowaniu - Emila Petersa i Dariusza Czajkowskiego