Najnowsze wpisy, strona 21


Dzien Dziecka w "Pieskownicy" :)
Autor: magicsunny
02 czerwca 2007, 19:33

Wlasnie wrocilam z moim synkiem z festynu organizowanego w Szkole Dla Psow we Wroclawiu. Organizatorami byli Szkolka dla dzieci Urwisek oraz Fundacja Dogolandia zajmujaca sie dogoterapia, bezplatnie pomagaja chorym dzieciom i doroslym. Psy byly cudne, moj Misiek tak wariowal, ze nie moglam go uspokoic. Choc przyzwyczajony do psow, nigdy chyba nie widzial tylu naraz, ktore daly sie glaskac, ciagnac za wszystko i gonic :). Byly rozne zabawy i konkurencje, tanczylismy dokola pieskow spiewajac "Puszka Okruszka", mlody czolgal sie po torze przeszkod, m.in. pod wieeeeelkim dogiem :D. Ale najfajniejsze bylo gonienie biednych psiakow, dobrze ze one do tego przyzwyczajone :). Fuksiarz maly wygral nawet zabawke w loterii i dostal dyplom Przyjaciela Psow :). Fajnie bylo. Szkoda tylko ze po 2 godzinach krzyz czulam juz w pietach ;). Ciesze sie ze tam z nim poszlam. Psy to najwspanialsi przyjaciele... :). A tu mozecie zobaczyc sobie jakie pieski sie z nami bawily. Za jakis czas maja tam byc zdjecia z dzisiejszej zabawy...

www.fundacja-dogolandia.pl

 

USG 3D...
Autor: magicsunny
30 maja 2007, 19:19

No i SIUSIAK ;].

Bez tytułu
Autor: magicsunny
27 maja 2007, 23:38

Dzisiaj mialam imieniny... Milo slyszec skladane chocby przez telefon zyczenia od tylu osob :).A jutro bedzie 6 miesiac ciazy. A ja przytylam juz 9 kilo i jest mi coraz ciezej. Wczoraj mialam glupi sen - snil mi sie ktos, kogo kiedys znalam. I przez kogo mialam wtedy same klopoty. Przyszedl do mnie i plakal... Ciekawe, bo nie widzialam go od wielu lat... Sny potrafia byc intrygujace.

Spotykalam dzisiaj samych psycholi na ulicach. Najpierw baba w tramwaju, patrzyla mi tak dlugo prosto w oczy z powaga, ze nie umialam sie nie rozesmiac... Potem druga na przystanku z wylupiastymi oczami, siedzi obok mnie na lawce, nagle obraca sie w moim kierunku i pyta powaznym glosem - "wierzy pani w Krolestwo Niebieskie"? Hehehehe..... Po przesiadce mloda kobieta wygladajaca jak zaniedbana prostytutka zachwyca sie przez 15 minut moimi klapkami za 20 zlotych i nie moze wyjsc z podziwu... Na szczescie dla moich klapek przyjezdza tramwaj i wsiadam. Albo te temperatury tak dzialaja na ludzi, albo to ja powinnam wrocic na leczenie :D.

Zaczynam doceniac chwile spedzane z moim synkiem. Strasznie go kocham... A juz nie dlugo nie bedziemy mieli tyle czasu tylko dla siebie... Boje sie... Tego ze albo bede poswiecala mu za malo czasu, albo nie bede umiala obdarzyc drugiego dziecka taka miloscia jak jego... ze nie bede umiala jej "dobrze" podzielic...

Tu mialo byc cos jeszcze ale zamyslilam sie i wyparowalo ;P.

Aaaaa, ciesze sie ze magna wrocila :).

Bez tytułu
Autor: magicsunny
23 maja 2007, 15:07

Strasznie tęsknię za G. Gdy idę na spacer z Miśkiem, jestem sama, gdy wychodzę do sklepu, siedzę na ławce, kładę się spać, wstaję... Źle mi z tym. Ale dzisiaj uświadomiłam sobie coś jeszcze - gdy patrzę w niebo, coś ściska mnie w środku, za czymś tesknię... Lubię latać... Przyzwyczaiłam się jednak do tej chorej Anglii... I za tym też tęsknię...

Bez tytułu
Autor: magicsunny
16 maja 2007, 15:14

Nienawidzę takich dni jak wczorajszy. Wszystko mnie drażni, wszyscy mnie wkurzają, co chwilę mam łzy w oczach. Bez konkretnego powodu. Wtedy jestem "nie podchodź, nie mów do mnie, nie dotykaj, nie patrz". Najdrobniejszy szczegół tak wyprowadza z rownowagi, że chce się wyć, a wszystko w środku drży. Jestem niespokojna i wściekam się, że nie mogę nic poradzić na te nastroje. Mam kilka rzeczy do zrobienia, lecz ze względu na brzuszek nie mogę się za nie wziąść. Wkurza mnie nie powieszona szafka w kuchni i nie przymocowany blat. Wkurza mnie zmęczenie po 15 minutach biegania za Michałem po placu zabaw. Denerwuje mnie to, że ludzie traktują mnie jak chorą, a ja chora nie jestem !!! Mam dosyć. Dosyć myślenia jak to będzie, czy dam radę, czy wszystko się ułoży. Na dokładkę powróciły te cholerne ataki duszności, walenia serca i braku tchu. W najmniej oczekiwanych momentach zaczynam tracić świadomość i lecę tam gdzie stoję. Bez przemęczania, bez wysiłku. Tak po prostu. One po prostu są. Nie mogę nawet pójść do mojego pana psychopseudocośtam, bo i tak w ciąży nie dostanę nic, co mogłoby to zneutralizować. Ostatnio trzy razy w ciągu dnia robię się to przeźroczysta, to czerwona jak burak i babcia o mało nie dostaje zawału ze strachu co się ze mną dzieje. Kurewska nerwica. Ostatnio chciała wzywać pogotowie, ale nie pozowliłam. Po co. I tak zawsze nim dojeżdżają, mi wszystko przechodzi. Tak już mam i tyle. Uhhhh... Trochę mi lżej...

Apropo's komentarza gk - nie wiem kim jesteś, ale Twój wywód na temat macierzyństwa i zakładania rodziny to jakaś kompletna bzdura. Nie pchnął mnie do tego ani żaden instynkt, ani też "oglądanie bobasków u cioci na imieninach", tylko najnormalniejsza na świecie chęć, by mieć rodzinę i kogoś, kogo można kochać i kto będzie mnie kochał bezwarunkowo całe życie. Kto da radość w życiu... Kto nada mu sens... Bo życie bez rodziny, bez dzieci... coż to za życie. A ciąża jako porażka zdrowotna? Cóż. Może i znosiłam i znoszę po raz drugi źle ciążę, ale nie traktuję tego jak porażki. O porażce zdrowotnej można mówić, nie mogąć zajść w ciążę i mieć dzieci. To że jestem w ciąży dowodzi, że jestem zdrowa ;). A sflaczałe później piersi i rozstępy? Coś za coś... Poza tym wszystko da się "naprawić" ;).  Kłótnie o wychowanie dziecka itd? A co, jak nie ma dzieci to nie ma kłótni? Też są, powód zawsze się znajdzie. I bez "takich" powodów ludzie się kłócą i rozstają.

 

Bez tytułu
Autor: magicsunny
05 maja 2007, 12:23

Żyję... ;) Tylko coraz ciężej mi już. Brzuch rośnie, oooooj rośnie :). Michał szaleje i to jak. A ja mam jeszcze ponad 3 miesiące czekania aż G. wróci z UK... I ponad cztery miesiące w oczekiwaniu na dzidziusia... Ciąża stanowczo powinna trwać połowę swojego czasu :P. Kopie, spać już nie daje czasem jak się wierci... Najgorsze dopiero przede mną, ostatnie miesiące ;). A ja się wtedy uśmiecham sama do siebie. Na koniec maja ( albo juz za tydzień ) będzie wiadomo czy rzeczywiście będzie Julka :). I jeszcze... Kocham Cię mocno G. :D.

Bez tytułu
Autor: magicsunny
17 kwietnia 2007, 16:48

No to od tygodnia jestem mezatka ;). A od niedzieli znow sama, bo G. wrocil do UK. Tia... byle do sierpnia? ;/

No to nie jest idealnie...
Autor: magicsunny
04 kwietnia 2007, 22:50

Na cale szczescie :P. Tak, wiem, jestem ( i nie tylko ja raczej ) mistrzynia w dopatrywaniu sie podstepu, gdy jest za dobrze... Tak przeciez bylo na poczatku tej znajomosci ;). Poza tym, gdy jest za slodko, mdli mnie i robi sie nuuuudno :P. Wiec chyba wole te problemy, ktore mam teraz, od domyslow co jest nie tak. Poza tym... Troche zaczyna sie wyjasniac, pewne sprawy wychodza na prosta. Np. - pieniadze ponoc szczescia nie daja, ale... pewna kwota, ktora niespodziewanie szybko wlasnie "plynie" do mnie, dala mi wiele szczescia, bo dala mi spokoj. A to jest teraz dla mnie najwazniejsze. W koncu, na jakis czas oczywiscie, nie bede musiala sie martwic ze raty za miezkanie sa zalegle i takie tam rozne inne ciekawe rzeczy. Spokojnie spedze swieta...

Dziekuje za przypomnienie Wiesz Kto :P.

A dzisiaj grzecznie pomylam okna, popralam firanki, pomylam kwiaty i zrobilam ostatnie zakupy. Market to masakra w te ostatnie dni. Jutro jeszcze jedno okno, dywan, meble i podlogi, no i moi kochani moga przyjezdzac w piatek :P.  Swoja droga, to dopiero 4 miesiac, a ja po umyciu 1 okna i powieszeniu firan, bylam zasapana jakbym przebiegla maraton...

A... nie znosze kobiet. Nie wiem... Jakos tak. Ogolnie w zyciu jakos ich nie akceptuje. Choc sama ponoc jestem kobieta... :P. Wkurzaja mnie. Tok myslenia, histerie, nieumiejetnosc postepowania z facetami, ktorzy zwykle kochaja te zolzy bezgranicznie. Wlasnie tych nie znosze najbardziej... Takich wredot, co nie umieja uszanowac uczuc faceta. Cytat: " Tesknisz za mezem? Taaaaaa... nie ma mi kto w piecu napalic..." Woooooow ;).

Pewna rozmowa z Mezczyzna :

- a co dziecko w brzuchu pije?

- wody plodowe

- a sika?

- no pewnie ze sika

- i nie rzyga od tego? ja bym sie porzygal....

Hehehehe, faceci sa swietni ;).

 

Bez tytułu
Autor: magicsunny
03 kwietnia 2007, 23:18

Nic mi sie nie chce....

Za 5 dni bede juz mezatka...

Nic mi sie nie chce...

Usmiecham sie czasem....

Nic mi sie nie chce...

Chcialabym przespac caly miesiac i nie musiec wstawac z lozka...

Nic mi sie nie chce...

Wracaja ataki dusznosci i walenia serca, prawie zemdlalam na spacerze z psem, puls mam wtedy ok. 150 na minute, az moja ciocia pielegniarka byla w szoku, ciekawe...

Nic mi sie nie chce...

Blagam, niech moje zycie nareszcie usiadzie na dupie i da mi odpoczac, bo nie nadazam... Niech nareszcie sie wszystko ulozy, niech przyjdzie Magiczny Pan, sypnie z rekawa kwiatami bez kolcow i swiat znow stanie sie sensowny i poukladany.... Dzieki. Hmmm.... Swoja droga... ciekawe czemu Pan a nie Pani... Pewnie, bo tak i juz.

 

Bez tytułu
Autor: magicsunny
27 marca 2007, 22:48

Wrocilam wlasnie ze spaceru z psem... Wiosenne powietrze, piekne rozgwiezdzone niebo i zapach budzacej sie mimo nocy natury, przywolal wspomnienia... wspomnienia, gdy mialam -nascie lat, -dziescia, -dziescia kilka ( o kilka mniej niz teraz ). Bylam taka beztroska, umialam cieszyc sie zyciem. Potrafilam pracowac przez 18 godzin a kolejne 6 spedzic na baletach, po czym bez snu znow do pracy za barem i mimo tego wygladalam kwitnaco... Teraz padam o 22-23 ;]. Cieszylo mnie zycie, mialo jakis sens, na pewno inny niz teraz, brak zobowiazan, brak odpowiedzialnosci za druga osobe... Odkad zaszlam w ciaze z Miskiem, wszystko sie zmienilo. Nic juz nie bedzie tak samo. A brakuje mi tego... Bardzo... Teraz sa inne prawa, inne obowiazki, inne priorytety. Jednego zaluje - bylam zawsze optymistka, umialam odnalesc slonce tam, gdzie go nie bylo... Jakos stracilam ta umiejetnosc. Bylam romantyczka, pisalam, czytalam... Teraz nic z tego nie pozostalo. Zawinil brak czasu, pogon za lepszym, za szczesciem mojego synka... Taka przyziemna sie stalam. Nie umiem sie nawet cieszyc pieknie kwitnacymi kwiatami i pakami...

Pierwsze co bylo pod reka jak wychodzilam, byl polar Ryska. Zalozylam w pospiechu. Na dworze zorientowalam sie co mam na sobie. Przeszedl mnie dreszcz i zrobilo mi sie niedobrze... Nie, nie boje sie. Tylko... Zemdlilo mnie na mysl o naszej ostatniej rozmowie, a raczej klotni. Zawsze to do mnnie wraca, gdy widze cos, co nalezalo do niego. Chyba dlatego ze mam wyrzuty sumienia, ze na kilka godzin przed jego smiercia, tak strasznie na niego krzyczalam, tak wiele mu powiedzialam... W zlosci zarzucalam mu wszystko co tylko przyszlo mi do glowy... A pozniej... A kilka godzin pozniej nie mialam juz szans przeprosic go za to... I tak odszedl. Z moimi wyrzutami w sercu... Szlak !!!!!!!!!!!!!! ;( To jedyna rzecz w moim zyciu, z ktora nigdy sie nie pogodze. I zawsze bedzie mnie to bolalo. Gdy pakowalam jego rzeczy w Anglii, zobaczylam jego buty i spytalam mame co mam z nimi zrobic.... Zabierz-powiedziala. Od koronera dostalam jego telefon, mial go przy sobie, gdy zabierala go karetka, dzwonil jeszcze kilka godzin po Jego smierci... I wtedy, gdy spedzilam 18 godzin w karawanie, wiozac Jego cialo do Polski, przypomnialy mi sie pierwsze slowa wiersza mojego ulubionego poety... "Spieszmy sie kochac ludzi, tak szybko odchodza, zostana po nich buty i telefon gluchy..." I tak bylo... I moze niekoniecznie spieszmy sie kochac, ale... starajmy sie byc dla innych tacy, jak sami chcielibysmy byc traktowani... I nigdy, ale to nigdy, nie odkladajmy niczego na pozniej. A juz na pewno nie to, zeby powiedziec komus, ze sie go kocha.

Moze te moje wspomnienia wracaja, bo jestem w ciazy i jestem ostatnio strasznie wrazliwa i z byle powodu rycze. Moze wracaja, bo chca. A moze wracaja, bo daja mi znac, ze powinnam postarac sie naprawic to choc po czesci... Ja nie bylam ani razu od pogrzebu na Jego grobie...