Najnowsze wpisy, strona 24


Dzisiejszego dnia dosc, stanowczo !!!
Autor: magicsunny
20 lutego 2007, 17:21

Nie wiem czemu, bo tak. W takim nastroju nie wtsalam. Bylo w miare dobrze. Teraz jest coraz gorzej. Dre sie, marudze, wszystko mnie drazni, ale to do takiego stopnia, ze morduje wzrokiem i tonem glosu. DOSC !!! Uroki ciazy? Czyzby? No to fajnie... Ale moze by tak jakis chociaz promyczek szczescia i radosci?

Bez tytułu
Autor: magicsunny
18 lutego 2007, 23:48

Świat szary, zły, nudny

Wszędzie kłamstwo, obłuda

Mój świat nie lepszy

Marudny, ale niezwyczajny

Zmienia sie z chwili na chwile

Rzucic by się to chciało, uciec

Zasnąć spokojnie, zbudzić się w ciszy

Kochać, nie kochać

Przeżywać powoli

Takie to... niepoukładane.

 

Nie potrafię osatnio sprecyzować swoich myśli. Wszystko jest takie... takie właśnie niepoukładane. No i zaczynam mieć syndrom "wicia gniazda" :P. Chodzę i sprzątam, drażni mnie najmnijeszy pyłek ( szczególnie przy 2letnim Miśku, jest strasznie "proste" do ogarnięcia). Ale wiem czego chcę. Tylko nie umiem tego sprecyzować, opisać nawet samej sobie. Gubię się. Jestem szczęśliwa, owszem. Noszę w sobię moje maleństwo.Wczoraj na noc miałam u siebie 3-miesięczne :). Misiek dobrze tolerował, nawet smoka wsadzał dzidzi jak wypadał a maleńki płakał. Głaskał po nóżkach, nie bił, nie odpychał, jak brałam go na ręce. Tylko że też wtedy chciał na kolanka :). Ale myślę, że szybko się przyzwyczaji :). Nie budził się nawet w nocy jak maluch płakał... To chyba dobre objawy :).

 

 

Kilka dni...
Autor: magicsunny
15 lutego 2007, 23:14

Ostatnio brakowało mi sił na włączenie kompa i napisanie czegokolwiek. Chcieli mnie do szpitala wysłać, ale nie wyraziłam zgody. Co to, choroba, czy jak?! Dopiero mój zbawca - pan doktor gin. - przepisał Relanium i Torecan. Od kilku dni więc znów żyję. O dziwo. Bo po ponad dwóch tygodniach "mieszkania" w łazience nad miską klozetową ( zapomniałam już, że tak ładnie można nazwać "kibel" :P ), myślałam, że umieram i jeszcze kilka takich dni, a pozostałby ze mnie jedynie cień. No i nareszcie mój synek zaczął wychodzić na spacery, bo przez tamten okres, nie dawałam rady nawet z tym. Od zeszłego piątku był u mnie G. ze swoim prawie 9-letnim synem. Wczoraj wyjechali. Dziś G. jest już z powrotem w UK. Ale było cudownie. Wreszcie się odprężyłam i uśmiechałam. On tak na mnie działa i już :). No i podjęłam decyzję - zostaję w tej posranej/kochanej mojej Polsce. Tu urodzę i tu będę mieszkać. A G. ma czas do 21 września żeby wrócić tu z powrotem, bo na ten dzień mam wyznaczony termin porodu. Pan dr dzisiaj wyznaczał, a dzidzia ma 9 tygodni i 3 dni już :). Widziałam na USG bijące serduszko i zarys kręgosłupa. Za miesiąc bedzie już widać rączki i nóżki :D. Zaczyna do mnie dopiero teraz docierać, że znów jestem w ciąży i kolejny raz zostanę mamą :). DOPIERO TERAZ ;). Wraca dobry nastrój, bo pomimo wielu jeszcze problemów, zaczynają się wszystkie powoli rozwiązywać i wszystko powolutku się układa. A, bylismy z "chłopakami" ( czyt. Michał , G. i D. - syn G. ) na basenie. Mój Misiek pływał, a konkretniej uczył się pływać, całą godzinę, a potem oczywiście zbója małego nie można było wyciągnąć za nic z wody :D. On jakiś pływak będzie chyba, czy cuś, bo z wanny też się nie da i zwykle jest histeria, a jego kąpiele trwają najkrócej pół godziny :). Kocha wodę i tyle. Na dzisiaj starczy, bo ostatnio tak się przestawiłam ze snem, że o tej godzinie to ja już zwykle na drugi bok się przewracam ( o ile Misiek już śpi ) :). Dobranoc więc, a jutro muszę nadrobić zaległości w czytaniu moich ulubionych stron :). Pozdrawiam wszystkich cieplutko i wbrew pogodzie - słonecznie :D.

"Kiedyś"
Autor: magicsunny
01 lutego 2007, 23:37

Chyba zaczęło "nadchodzić" ;). I w związku z tym, ( a miałam już dzisiaj "nie mieć siły" na pisanie ) chciałam powiedzieć, że mój G. jest najukochańszy pod słońcem :D. Pomógł mi "przestać się martwić" zaległymi rachunkami i bankami, przynajmniej do końca lutego, a potem... potem może już dalej samo się jakoś potoczy... Przyjdą pieniądze z ubezpieczeń, polis i Revenue... ALE.... Nie poradziłabym sobie bez niego :). Aaaaaa, dostałam "przykaz" by napisać, że kocha mnie straaaaaaaaaaaasznie mocno :D. Zwariowany jest ten świat. Nie wiem czemu, ale nasunęło mi się... "człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi...".

Oj, kocham ja tego wariata, kocham. I drażnić się z nim też kocham, a co, czasem trzeba, a nie żeby tylko taka sama sielanka  :P.

Bez tytułu
Autor: magicsunny
01 lutego 2007, 00:09

Nic mi nie wychodzi. Od listopada zeszlego roku, nic mi nie wychodzi. Wszystko tylko sie sypie. Wiem, wiem, kiedys bedzie lepiej. Tylko kiedy nastapi to "kiedys" zebym zdazyla w psychiatryku nie wyladowac, he?! Dol, dolem dolek pogania. Dobranoc moze.

DZIEWCZYNA WIDMO czyli ostrzezenie dla facetow......
Autor: magicsunny
30 stycznia 2007, 00:04

Temat notki nie jest zartem. Wszystko co tu przeczytacie to nie film sensacyjny, nie komedia, nie fikcja. Wszystko sie naprawde zdarzylo. A bylo tak.

Moj brat poznal ja kilka miesiecy temu na jakims przystanku autobusowym. Wracal z baletow, oboje czekali na autobus. Byla noc. Zagadal do niej i tak sie zaczelo. Spotykali sie, wtedy jeszcze wynajmowal mieszkanie, nie mieszkal w domu. Zamieszkala z nim. U nas widywalismy ja rzadko - gdy bratu skonczyla sie kasa a mial pusta lodowke, przychodzil po "prowiant" a ona razem z nim. Az wreszcie skonczyla sie tez kasa na wynajem mieszkania. Wrocil do domu. A ona  razem z nim. Babcia i mama, ktora jeszcze wtedy byla w Polsce, nie byly zachwycone. Po prostu weszli i ona juz tak zostala, bez jakiegokolwiek zapytania, czy chocby poinformowania ze "bedzie z nami mieszkac". Tak bylo miesiac, moze dwa. Babcia miala dosc, mama wiecznie sie z nim klocila o to. Spali do 15tej, nie pracowali, ona rzekomo w jakims lombardzie. No i rzeczywiscie, po akcjach mojej mamy, zaczela rano wychodzic do pracy. Nastal dzien, w ktorym wszystkim sie przelalo, bo ona traktowala to "ze tak ma byc i juz, co wam do tego, oboje jestesmy dorosli". Wiec przelalo sie. Ja mialam swoje mieszkanie,stalo puste. Brat poprosil mnie ze zanim nie znajdzie pracy i jakiejs "chaty", czy nie mogliby tam mieszkac. Zgodzilam sie. Dokupialam im to co bylo najpotrzebniejsze i dalam klucze. Zobowiazalam jednak ja do tego, zeby jakos dbala o mieszkanie. Zgodzila sie. I tak sobie mieszkali, ona raz pracowala, raz nie, bo "ja moge isc, albo nie isc, szefow mam fajnych, dzwonia po mnie jak jestem potrzebna zeby po towar pojechac". Cos mi nie pasowalo, ale przeciez nie powiem dziewczynie "pieprzysz, nie pracujesz". Ok. W domu wieczny syf. Moj brat zaczal narzekac ze ona nic nie robi, ze nawet szklanki nie umyje, tylko spi i baluje. Stwierdzilam ze to jego sprawa. Potem "zachcialam" poznac ja lepiej. Zaczelysmy kiedys rozmawiac. Oto co mi opowiedziala o sobie - "jak bylam mala, matka podrzucila mnie swojej przyjaciolce i wyjechala do Francji a pozniej osiadla w Niemczech, jest prostytutka. Ta mama wychowywala mnie i wychowuje do tej pory. Z domu zawsze uciekalam, bo starszy "brat" lal wszystkich, mnie, matke, siostry... na poczatku tego ( 2006 ) roku zmarl moj prawdziwy tato". Biedna dziewczyna pomyslalam. Na chwile przestalo mnie wkurzac jej balaganiarstwo ( lekko powiedziane ! ). Potem nagle wypadek jej matki - kolejna historyjka, ktora polkneli wszyscy - ja, moja rodzina, moj brat, cala "parafia" - wypadek samochodowy, matka w szpitalu z dwoma siostrami, matce musza amputowac noge, jedna z siostr stracila pamiec". Biedna dziewczyna, nie? W tym czasie moj brat wyjechal... Miala jechac z nim, ale nagle , dwa dni przed wyjazdem, gdzie mieli juz wykupione bilety, ona stwierdza, ze nie ma dokumentow, bo poniewaz ze wzgledu na matke w Niemczech, ma podwojne obywatelstwo i d.o. wyslali jej do Niemiec a paszport gdzies jej zginal !!! Brat pojechal sam. Miala do niego dojechac najpozniej po 3 tygodniach. Poprosila mnie, czy w tym czasie moze pomieszkac jeszcze u mnie. Zgodzilam sie. Kilka dni pozniej dowiadujemy sie ze ona jest w ciazy - 6 tydzien. Ok. Nastepnych kilka dni pozniej umiera jej matka ( nawet jedna z notek na moim blogu gdzies mowi o tym ). Wszyscy skladaja kondolencje, cala parafia, moja rodzina, dzwonia, ona placze w glos. Kilkanascie dni pozniej jej babcia dostaje wylewu i nie wiadomo czy nie bedzie sparalizowana. Ojczym nie daje sobie rady z siostrami ( jest ich 4 ) wiec ona nie moze na razie wyjechac, musi opiekowac sie nimi razem z ojczymem. Dwa tygodnie temu byl pogrzeb jej matki. Ojczym trafia do szpitala, ma cukrzyce, cos sie dzieje. Ona zostaje sama z dziewczynami. Do tego w miedzyczasie moje kilkukrotne "akcje" w mieszkaniu, gdzie jest syf ( to tez malo powiedziane - jedna z notek opisujaca stan mojego mieszkania po powrocie z UK ). Nagle przestaje odbierac telefony. Jade do mieszkania. Kaze sie jej spakowac i oddac mi klucz. Znika. Nie odbiera, rozlacza rozmowy. Po kilku dniach mojego dzwonienia nawet o 3 nad ranem ( taka bylam uparta ) jej "siostra" przynosi mi klucz i mowi ze "ona jest na badaniach" Od trzech dni !!!! Wyrzywam sie na siostrze. W srode miala jechac do mojego brata. W zeszlym tygdoniu. Miala jechac z szefami z lombardu, ktorzy mieli otwierac w Londynie kolejny. Sroda wieczor - moj brat dzwoni do niej - odbiera siostra - tak, ona wyjechala, ale zapomniala komorki i kilku innych rzeczy. W czwartek po poludniu dzwoni do niego Ona - jestem w Holandii, o 12 jutro bede w L. wyjedz po mnie. Wyjechal. Jej tam nie bylo. Moj brat dostaje szalu i zaczyna "dochodzenie". Dowiadujemy sie od "jej kuzynki" ze JEJ MATKA ZYJE !!!!!!!!!!!!!! NIE BYLO ZADNEGO WYPADKU, ZADNEGO POGRZEBU !!!!!! Moj brat jest wsciekly, my wszyscy zreszta tez. Babcia czuje sie swietnie, ojciec normalnie pracuje. A jej MACOCHA to jej matka !!!!!!!!!!!!!!!!!!! ONA NIE JEST W CIAZY !!!! Nie wytrzymalam. Czulam sie jak w zasranym amerykanskim filmie !!!! Ta dziewczyna zabierala nieraz na dwa dni moje dziecko !!! Takie zaufanie sobie u nas zaskarbila !!!!!!!!!!  Dzis rano pojechalam z kolega mojego brata do lombardu w ktorym pracowala - nikt nigdy o niej tam nie slyszal.... Pojechalismy do miejsca w ktorym mieszkala, zeszlismy wszystkie bramy, pytalismy kilkunastu osob - nikt jej nie zna, nigdy nikogo takiego nie widzieli na oczy, ludzie ciezko zszokowani.... Ponoc nazywala sie KAROLINA STELMACH... Nikt jej nie zna, nikt jej nie widzial, nikt nic o niej nie wie.... Znalazlam zeszyt w ktorym kilka kartek bylo zapisane tym imieniem i nazwiskiem... Jakby sie go uczyla... Godzine temu dowiedzialam sie ze jej matka i babka sa chore psychicznie... Ale nadal nikt nie wie gdzie ona tak naprawde mieszka, skad miala pieniadze na wszystko( i nabila mi rachunki w domu na ponad 600 zlotych !! ) DZIEWCZYNA WIDMO. Dobry scenariusz na ksiazke albo film? REWELACYJNY. Tylko ze teraz wsciekla jest na nia cala dzielnica. I jesli tylko wystawi nos z domu... Osmieszyla wszystkich... Zmaltretuja ja. A ja bede pierwsza... ;]. Za mojego brata... ;]. Powiedzcie mi tylko, jak bardzo mocno zle trzeba miec z glowa, zeby wymyslic takie rzeczy i wkrecic w to tyle osob? Bo jest ich okolo 20tu... I jak bardzo trzeba byc bezwzgledna, zeby potrafic powiedziec ze wlasna matka umarla, ze bylo sie na jej pogrzebie i plakac takimi lzami, jak plakala ona...

Przepraszam za brak ladu i skladu czasem w zdaniach, ale jeszcze nie opadly ze mnie emocje i chyba nawet dobrze opisac tego nie umiem. To wszystko to i tak 1/3 wszystkiego co sie zdarzylo, po prostu te wazniejsze rzeczy. Reszta ... reszta niech pozostanie milczeniem, bo moglabym ja tym razem, nie wytrzymac psychicznie... ;].

CD WCZORAJSZEJ NOTKI
Autor: magicsunny
26 stycznia 2007, 11:15

Apropo's tamtego spaceru... ja nie uwazam sie za stara, wiec jak juz wylaczylam aparat... lezalam na sniegu razem z Miskiem :P. Na sankach nie udalo mi sie tylko pojezdzic, bo lobuz za nic nie chcial mnie pociagnac :D. A Sunny wyglada tak... ( G. mnie za to zamorduje ;] ):

Zanim scielam wlosy i zrobilam baleyage - z Miskiem w Zoo....

...i po wizycie u fryzjera... tu z G. w Manchesterze :P.

Wyszlam lekko jak pijana, ale to wina G. :P.

Bedziecie mnie reanimowac jak G. mnie dorwie za to zdjecie ? :P.

P.S. Wlasnie mi wcielo szablon i cala reszte, nie wiem jakim cudem... Wrrrr, Sakama, ja nic nie ruszalam, wrzucilam tylko linki do zdjec... ;>.

Matka wariatka
Autor: magicsunny
25 stycznia 2007, 23:42

Tak zostalam "ochrzczona" jakis czas temu przez kolege mojego G. ;). Wiec dla potwierdzenia, wczoraj okolo godziny 19.40 gdy juz nie padal prawie snieg, ( a moje dziecko pownno szykowac sie do snu... akurat :P )postanowilam wziasc mojego Miska na sanki przed dom, choc na pol godziny... Bylo super, tylko... potem nie moglam zaciagnac go z powrotem do domu. Ale wrocilismy, wykapalam go i padl po 5 minutach :D. A tak sie tarzal w bialym puchu...

 

Moj chrzesniak niestety wystraszyl sie sniegu i jego mama, musiala zabrac go do domu. Misiek byl niezrazony jego krzykiem :).

 

Rozmowy z moja babcia...
Autor: magicsunny
24 stycznia 2007, 21:58

Jakos tak dzisiaj weszlysmy z babcia ( 76 lat ), na temat komuny i komunistycznej Polski lat temu "dziesiat". I sluchalam o tym, jak bylo, gdy bylam mala, jak z dziadkiem po kartki stalam w kilometrowych kolejkach, jak w sklepach na polkach byl ocet, a o slodyczach czy owocach mozna bylo pomarzyc. W Pewexach kupowalo sie za zdobyte gdzies na lewo dolary, spodnie tzw jeans... Czasem pomarancze, a kto bogatszy to i klocki lego mial pozniej. Ja to wszystko dobrze pamietam... Ale to nie byla komuna. Komunizm, to zbior pogladow ideologicznych i zbudowany na tej podstawie program polityczny dazacy do stworzenia bezklasowego spoleczenstwa, wprowadzenia zasad egalitaryzmu i zniesienia własnosci prywatnej. Spoleczenstwo komunistyczne mialo byc ujednolicone pod wzgledem przekonan i zachowan politycznych (encykl. WIEM ). Jednak nasz "komunizm" byl oparty na zasadach totalitaryzmu, ktorego jedna z cech jest ujednolicenie zycia spoleczenstwa. No i skutkiem tego bylo przejecie rowniez innych cech totalitaryzmu - m.in. calkowite podporzadkowanie spoleczenstwa przez wprowadzenie systemu kontroli policyjnej opartego na terrorze, zmonopolizowanie wladzy panstwowej, ktora jest skupiona w rekach jednej partii ( tu partii komunistycznej) lub masowego ruchu politycznego ( faszystowskiego),itd. Wiec tak naprawde mowiac o "naszej komunie", o czym mowimy? Bo juz sie zgubilam kto tu mowil prawde, a kto klamal i koloryzowal, by ta prawde zataic... Nie lubie polityki. Nie z samej zasady, ze "polityka jest glupia" tylko z zasady, ze "politycy sa glupi". W zwiazku z tym nigdy nie interesuje mnie to, kto akurat kogo przelecial w kancelarii ministra, czy na sejmowym korytarzu. Albo co bylo w teczkach bylych ubekow... Bzdura. Zamiast wziasc sie do pracy i stworzyc wreszcie normalne panstwo, oni zajmuja sie praniem swoich brudow przed kamerami. No. To bedziemy miec slawna Polske na cala Europe, bo pna premier G. spal kiedys z pania posel K. itd... Wrrrr. Za to interesuje mnie historia naszego kraju. Bo chcialabym sie kiedys wreszcie dowiedziec JAK BYLO NAPRAWDE...  :P.

Gwoli wyjasnienia...
Autor: magicsunny
24 stycznia 2007, 12:22

To nie bylo ani zabojstwo ani samobojstwo. Prawdopodobnie jakas alergia o ktorej nie mial pojecia. Mam teraz lekki stres, bo jak tylko dostane szczegolowe wyniki sekcji zwlok, bede musiala jak najszybciej zrobic testy alergologiczne Miskowi, mogl dostac jakis gen Ryska, odpowiedzialny za ta wlasnie alergie. Co prawda mial juz robione testy jak mial 10 miesiecy, bo ja jestem alergiczka, ale nic nie wyszlo na podstawowych. I teraz boje sie zeby... zeby jemu cos sie nie stalo :(. Co do zycia w UK... Choc posrana ta nasza Polska, ale... to jest moj dom i tyle. Ja nie nadaje sie do zycia gdzie indziej, nie umiem. Jesli bede tam tesknic to uschne. I wtedy spakuje sie w jednej chwili i dwie godziny pozniej tu wroce... To nie patriotyzm. Ja tak po prostu mam. Bardzo sie przywiazuje. Do miejsc, do ludzi, do rzeczy... Taka glupia jestem ;). I nie glodze sie. Po prostu nie moge jesc. A nawet jak zjem, a po 5 minutach mam znow uczucie glodu, to mdli mnie na sama mysl o jedzeniu ;). Taka przekora organizmu. Uroki ciazy ;]. Prenatal przerabialam w poprzedniej ciazy. Nic z tego. I kilka innych roznych preparatow. Nawet homeopatie juz. I nic... Szpikowali mnie wiec Relanium przez 8 miesiecy. Bo maly byl zagrozony. Nie jadlam, nie pilam nawet, kilka pobytow w szpitalu itd. Przy Relanium jakos bylo lepiej. Moglam zyc ;). I na cale szczescie nie zaszkodzilo Miskowi. Tyle ze jest bardziej nadpobudliwy teraz - od urodzenia. No to tyle.